czwartek, 19 maja 2016

Narąbać, zwieźć do szopy, poukładać i...

Jest kilka rzeczy na obczyźnie, które są trudne do zniesienia i które sprawiają, że człowiek naprawdę zaczyna doceniać tych, dzięki którym pewne rzeczy były o niebo prostsze.

I do tych rzeczy należy malowanie paznokci u stóp.

No ja pitole, nie robiłam tego od lat i dopiero teraz wiem, dlaczego tak bardzo kochałam i ceniłam wizyty mojej manicurzystki...

Utrzymać dłoń bez drgawek graniczy u mnie z cudem!

Niby dłonie mam maleńkie, masuję nimi, co też wymaga precyzji, ale motyla noga nie aż takiej!!!

No radzę sobie jak tylko mogę i tęsknię niezwykle za wizytami mojej Pani A. i wciąż się zastanawiam, jak Wy to robicie, że nie dostajecie przy tym szału, bo jak mnie E. uczyła masażu kobiet w ciąży, a jednym z jego elementów jest paćkanie się w kremie, to myślałam, że wyjdę z siebie!

Ja mogę macać, miziać, dociskać, ile dam radę, ale nie paćkać się w kremach i lakierach! 

Zbyt toporny ze mnie człowiek i zbyt wiele mam cech zwykłego drwala.

Narąbać, zwieźć do szopy,  poukładać i to jest konkretna robota!

Dlatego tak bardzo kocham masaż, bo tak niezwykle przypomina moje ukochane z dzieciństwa rąbanie drewna!

Trafić w punkt, docisnąć, pomiziać i życzyć miłego dnia!

P.S. Na ewentualne pytanie, czy muszę w ogóle malować paznokcie u stóp odpowiedź brzmi "TAK". Masuję na boso i stopy to jedyna część ciała, którą widzi mój klient, więc muszą być ładne i zadbane!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz