niedziela, 30 lipca 2017

"... proście, a będzie wam dane..."

Spotykając się ze mną, nie trudno zauważyć, że z uporem maniaka powtarzam zdanie: "Jak może być jeszcze lepiej?".

Można by stwierdzić, że zwariowałam, bo ile można prosić i ile można pytać o to samo. 

Cóż, pytam wciąż o to samo, bo wiem, że działa to lepiej niż pytanie o to, jakie kłody mi znowu życie rzuci pod nogi (bo nieszczęścia chodzą parami!)... i o to, co jeszcze mi się w życiu spie... (wstawić odpowiednią końcówkę!).

Zauważyliście, że w sytuacji, kiedy nie do końca wszystko idzie tak, jakbyśmy chcieli, raczej pytamy o kolejną katastrofę, a nie o to, co mnie jeszcze wspaniałego dziś spotka? 

A zauważyliście, że jak pytacie, to tak naprawdę prosicie?
Ktoś kiedyś napisał: "proście a będzie Wam dane"!

A potem dziwimy się, że nie wiadomo skąd i dlaczego akurat mi, a nie sąsiadowi, życie zsyła kolejną tragedię?

Ej... hellooooo.... poprosiłeś o nią!

Tak, Ty!

Jakby to było wreszcie uświadomić sobie, 
że to, o co proszę, dostaję?

Nie ma to nic wspólnego z optymizmem czy pesymizmem. 

Jest to tylko i wyłącznie kwestia zmiany strategii.

Skoro prosiłam o katastrofę i ją dostałam... to jakby to było wreszcie prosić o rzeczy, których pragnę, których zawsze chciałam? 

I nie zakładać, kiedy mają one do mnie przyjść i jak mają się ukazać. 

Ale wiedzieć! 

Wiedzieć na 100%, że przyjdą!

Bo w końcu... 

Jak może być jeszcze lepiej? 

Jak może być jeszcze lepiej?

Jak może być jeszcze lepiej?

www.pixabay.com

How does it get any better than this? 


niedziela, 23 lipca 2017

"Ciekawe, co mnie dzisiaj pięknego i wspaniałego spotka?"

Jakby to było żyć ciągle w pytaniu?

Jakby to było pytać, nie oczekując odpowiedzi? 

Od lat chodzi mi po głowie fakt, o ile fakt po głowie może chodzić, iż w życiu nie chodzi o odpowiedzi, ale o pytania.

Dobre pytania!

Czy kiedykolwiek bawiłeś się nimi?

Wiem, co zaraz powie Twoja głowa!

"Ale przecież jak to tak, nie znać odpowiedzi, nie wiedzieć, 
dokąd się zmierza, jakie ma się marzenia i cele w życiu."

Pociesze Cię, że jakieś 30 lat myślałam, że w życiu, to trzeba wiedzieć, czego się chce... a już na pewno wiedzieć, jakie ma się cele... najlepiej jeszcze umieć je podzielić na krótko- i długoterminowe. 

Ok, coś Ci powiem!

Weź kilka głębokich oddechów i posłuchaj. 

A gdybym Ci powiedziała, że każde pytanie otwiera nowe możliwości, a każda odpowiedź je zamyka?

A gdybym Ci powiedziała, że każde pytanie niesie ze sobą ciekawość, zwykłą, dziecięcą ciekawość tego, co mnie w życiu może spotkać? 

A gdybym Ci powiedziała, że to nie chodzi o odpowiedź... ?

Uwierzyłbyś mi? 

Nie musisz mi wierzyć.

Ba, nawet możesz nie czytać tego, co piszę ;-)

Taka dobra i ludzka właścicielka bloga jestem!

Ale jakby to było choć przez jeden dzień, jedną godzinę, jedną minutę stać się pytaniem i nie oczekiwać na nie odpowiedzi???

Zaryzykujesz?

Ja tak ryzykuję od jakiegoś czasu i wiesz co? 

Za każdym razem jestem w ciężkim szoku z powodu tego, co to wszystko dookoła... nazwij to sobie jak chcesz (Wszechświatem, Światem, Bogiem, Życiem...) jest mi w stanie pokazać.

I czasem najprostsze pytanie prowadzi mnie w tak interesujące miejsca, do tak interesujących ludzi, o których nawet nie śmiałabym poprosić.

Jakby to było stać się PYTANIEM... i ciekawością małego dziecka... chociaż na chwilę? 

A potem wstać rano, zrobić przedziałek i... zapytać: 


"Ciekawe, co mnie dzisiaj pięknego i wspaniałego spotka? 
Ciekawe, ciekawe, ciekawe..." 

www.pixabay.com

wtorek, 18 lipca 2017

... wiesz, tylko wciąż tego nie chcesz... wiedzieć!

Przychodzi taki moment w życiu człowieka, iż Człowiek wie, że coś musi zrobić, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie jest w stanie logicznie wytłumaczyć, dlaczego ma to zrobić.

Znacie to?

Ja to znam doskonale i godzinami mogłabym rzucać przykładami ze swojego życiu, sytuacjami, w których robiłam coś, bo wiedziałam, że mam zrobić, ale absolutnie nie byłam w stanie zrozumieć dlaczego.

Z perspektywy tygodni, miesięcy i lat wszystkie te moje "odpały" czy zmiany decyzji, mają ogromny sens... a nawet jeśli nie mają, to jakby to było przestać się wreszcie za nie osądzać? 

I chyba ten osąd w tym wszystkim jest najgorszy.

Ile razy nie zrobiliście czegoś, choć doskonale wiedzieliście, że to jest to, co teraz jest wam potrzebne, ale nie umieliście podać argumentów, po co to robicie?

Ile razy nie zrobiliście czegoś tylko dlatego, że baliście się osądu innych?

Z osądem najczęściej jest tak, że jest on odpiciem tego, co inni mają w sobie.

Ja Cię osądzę, bo dla samego siebie mam tylko... osąd i surową krytykę.

Cóż, to sobie ją miej, a ja i tak zrobię swoje, choć dzięki wielkie za ten osąd. Jest naprawdę interesujący!

Jakby to było zaufać temu, co my wiemy, 
zamiast pytać, co inni wiedzą?

Jakby to było wiedzieć, że się wie i że nikt lepiej prócz Ciebie 
wiedzieć nie będzie?

Wątpisz w to, że WIESZ?

Zaprawdę Ci powiadam: wiesz, tylko wciąż tego nie chcesz... wiedzieć!

www.pixabay.com

piątek, 14 lipca 2017

"Co jest we mnie dobrego, czego jeszcze nie rozumiem?"

Macie czasem takie dni, kiedy najchętniej sami siebie byście strzelili porządnie po pysku? 

I jedyne, co Wam na to nie pozwala, to fakt, iż strzał udzielony sam sobie nie będzie miał tej mocy, co strzał od znienacka spotkanego przybysza w ciemnej ulicy po 2 w nocy.

Wiesz, kto jest największym Twoim wrogiem?

Ty sam!

Ile to razy obwinialiśmy samych siebie o rzeczy, które poszły nie tak, jak chcieliśmy?

lle to razy bardziej nam było wstyd przed sobą, aniżeli przed innymi?

Ile to razy słyszeliśmy w swojej głowie: "zawiodłem nawet sam siebie!"?

Ile to jadu i nienawiści mieliśmy sami dla siebie, bo wydarzyło się to albo tamto? 

Prawdę mówiąc, nikt mi tak w życiu nie dokopał, jak ja sama.

Mistrzyni autokrytyki!

Większość z nas jest w  tym naprawdę dobra.

A jakby to było zamiast krytyki, siać życzliwość?

Zamiast oceny, stać się swoim najlepszym przyjacielem?

"Co jest we mnie dobrego / pięknego / mądrego, 
czego jeszcze nie rozumiem, czego jeszcze o sobie nie wiem?

Co jest w tej decyzji, którą podjęłam, dobrego / mądrego, 
a czego jeszcze nie rozumiem?"

I tak długo to powtarzać, aż odechce się Wam jechania po sobie.

To znaczy jechać po sobie możesz zawsze. 

Ja Ci tego zabronić nie mogę, ale jesteś pewien, że to Ci pracuje? 

Że to działa?

Bo ja mam szczere wątpliwości w moc autokrytyki. 

Mi nie pracowało to nigdy, dlatego za każdym razem, kiedy włącza mi się wewnętrzny krytyk - Skurwy...., powtarzam jak mantrę:

"Co jest we mnie pięknego, czego jeszcze nie odkryłam?" 

I wiecie co?

Bardzo często mam gulę w gardle, łzy w oczach i radość w sercu.

Tyle i aż tyle.

"Co jest w Tobie pięknego, czego jeszcze o sobie nie wiesz?" 

"Co jeszcze wspaniałego w sobie odkryjesz, 
a o co nigdy siebie nie podejrzewałeś?"

www.pixabay.com

wtorek, 11 lipca 2017

Traktat o... musze!

Traktat o muszę czas zacząć!

Wczoraj robiłam sesję BARS i przez 90% sesji obserwowałam... muchę!

Żeby była jasność - sesja bars nie wymaga ode mnie niczego poza trzymaniem dłoni na 32 punktach na głowie Klienta i "obserwowania" energii. Nie wymaga powtarzania mantr, machania rękami, czy innych masażowych klimatów. A nawet, jak coś w mojej głowie chce się powtarzać jak mantra, nie kłóci się się to z obserwowaniem... muchy. Daję radę z robieniem dwóch rzeczy naraz ;) 

Ale wracając do mojej Bohaterki!

Mucha postanowiła przysiąść na mojej ręce. 

Na początku, odruchowo chciałam ją odgonić, ale po czasie pomyślałam, że ciężka to ona nie jest i moja ręka spokojnie da radę ją dźwigać przez najbliższe kilka minut, bo przecież i tak zaraz odleci.

Ku mojemu zaskoczeniu, nie odleciała!

Pierwszy raz w życiu miałam okazję obserwować, jak mucha myje swój... "pyszczek" przednimi "łapkami", ale obserwacja tego to nic w porównaniu do mycia skrzydełek.

Wiedzieliście, że mucha myje skrzydełka używając... tylnych łapek, a nie przednich??? 

"Ale czad!!!!" myślałam, nie mogąc oderwać od niej wzroku. 

Potem troszkę pospała, potem musiałam zmienić ułożenie palców i pierwszy raz w życiu przebiegła przez moją głowę myśl: "O kurcze, jak zmienię ułożenie, obudzę muchę!".

I jak jeszcze ktokolwiek z Was miał jakiekolwiek nadzieje na to, że ja jestem normalna, no to cóż ja Wam mogę... BO...

Jakby to było zacząć zachwycać się tym, 
czym nigdy do tej się nie zachwycaliśmy?

Jakby to było widzieć piękno w tym, w czym widzimy to, 
co najgorsze i najmniej fajne? 

Jakby to było w zwykłej Muszce zobaczyć jej niezwykłość?

Jakby to było w swojej codzienności, przeciętności 
i zwykłości, odkryć takie pokłady wyjątkowości, 
o jakich nigdy samych siebie nie podejrzewaliście? 

I z tymi muszymi refleksjami zostawiam Was Moi Mili...

Jakby to było widzieć piękno tam, gdzie inni go nie widzą?

pixabay.com

pixabay.com

piątek, 7 lipca 2017

Nie wszyscy są tacy, jak wy!

Przychodzi taki moment w życiu człowieka dorosłego, że uświadamia on sobie, iż ludzi właściwie można podzielić na dwie grupy: 
życzliwych, z natury (za) dobrych i na ku***. 

Uczę się tego od kilku tygodni i wciąż mnie to zaskakuje na nowo, jak mocno wierzyłam w to, że wszyscy są tacy jak ja, że wszyscy są z natury dobrzy, a jak tego po nich nie widać, to pewnie ja pod złym kątem patrzę... no tak, moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina...

Taaaa.....

A jakby to było wreszcie uznać, że wśród nas są tacy, 
którzy chcą nas utopić w łyżce wody? 
I tacy, którzy tylko czekają na nasze potknięcie, 
a pod uśmiechem kryją zawiść, 
zazdrość i cholera wie, co jeszcze?

Na szczęście jestem otoczona taką ilością takich jak ja, że wzruszam się codziennie i uwierzyć nie mogę w to, ile osób dobrze mi życzy, ile trzyma za mnie kciuki, ile cieszy się moim szczęściem <3

Dziękuję za to, że jesteście i że Was przybywa!

Jak mogę mieć wokół siebie więcej takich ludzi jak Wy?

Także moi drodzy, pamiętajcie!

Nie wszyscy są tacy, jak wy!

Niektórzy naprawdę tylko czekają, aż spotka Was tragedia, a oni z radością usiądą w fotelu życia, potrą swoje ręce i pomyślą: "Dobrze Ci tak! Nigdy Cię nie lubiłem!".

Jakby to było być wreszcie świadomym i po prostu wiedzieć, 
kto spośród tzw. znajomych tak właśnie o was myśli? 

I jakby to było przestać z tym walczyć, tylko stwierdzić: 
"Aha, tu mam do czynienia z ku***"?

Ok, idę dalej z uśmiechem i lekkością, a Ty k*** bądź sobie tym, czym chcesz być. 

Z pozdrowieniami dla tych, co wspierają :*


www.pixabay.com

Bez pozdrowień dla reszty!


wtorek, 4 lipca 2017

"Co jest w tym dobrego, czego jeszcze nie rozumiem?"

W życiu zdarzają się takie chwile, że człowiek jedyne, co jest w stanie robić, to zacząć wrzeszczeć: "dlaczego ja?"... i "za jakie grzechy?". 

I to wszechogarniające go poczucie, że Los / Świat / sam Najwyższy i 15 Świętych się na niego uwzięli!

Znacie to?

A gdybym Ci powiedziała, że pewne rzeczy w życiu dzieją się po coś i co gorsza czasem sami o nie prosimy? 

A gdybym Ci powiedziała, że nie ma dobrych i złych zdarzeń, bo wszystko jest kwestią interpretacji?

A gdyby tak zamiast wkurzać się na świat, zadać pytanie?

"Co jest w tym dobrego, czego jeszcze nie widzę?
 Co jest w tym dobrego, czego jeszcze nie rozumiem?"

I wiesz co? 

Powtórz to sobie minimum 10 razy, a jak nie pomoże, powtórz 100 razy, a jak nadal nie pomaga, 1000 razy.

A wiesz po co?

Żeby zmienić energię tego, jak na daną sytuację patrzysz.

Tyle i aż tyle!

Zawsze możesz wrócić do biadolenia i wkurzania się na wszystko i wszystkich.

Pytanie, czy to Ci nadal pracuje? Czy to działa?

Jeśli tak, to luz!

Wręcz przyjmij przeprosiny za moje biadolenie ;)

Ale jeśli Ci to nie przynosi niczego poza jeszcze gorszym samopoczuciem, to spróbuj innej metody. 

"Co jest w tym dobrego, czego jeszcze nie widzę?
 Co jest w tym dobrego, czego jeszcze nie rozumiem?"

<3 <3 <3 <3 <3 <3 

P.S. I idź na spacer! 


www.pixabay.com

niedziela, 2 lipca 2017

"Gdzie są ci wszyscy wariaci...?"

Ostatnimi czasy mam przeogromną przyjemność widywać się z ludźmi, których niby znam od lat, ale których poznaję na nowo.

Większość moich spotkań wpada w schemat: gadamy, gadamy, gadamy i nagle nie wiadomo kiedy, nie wiadomo skąd wchodzimy na takie tematy, o których nie śniłam, że mogłabym je poruszać z daną osobą.

Czas jakby się zatrzymywał, a rozmowa tak wciąga, że uszom i oczom nie wierzę, że Ta osoba, która siedzi przede mną, ma tak samo jak ja... a przecież znamy się od tylu lat, a jakbyśmy do tej pory byli sobie obcy. 

I wciąż pytam: 

"Gdzie są ci wszyscy wariaci, te wszystkie czubki, 
które wiedzą to, co ja, czują więcej, a o tematach, 
o których mgr psychologii rozmawiać nie powinien, 
rozmawiają jakby to właśnie one były ich życiową prawdą?"

I wiecie, co jest najlepsze?

Właściwie każde spotkanie okazuje się spotkaniem z takim wariatem, a każda rozmowa kończy się tym samym.

A ja zamykam drzwi mojego mieszkanka i myślę sobie: 

"Wszechświecie, ilu jeszcze jest wokół mnie ludzi, 
których wydawało mi się, 
że znam, a którzy mają w sobie te same przestrzenie,
 co ja?"

Dziś całe moje ciało przepełnia wdzięczność.

Tak po prostu.

Za te wszystkie spotkania, za te wszystkie rozmowy, za te wszystkie: "Ty też tak masz?".

Moi Drodzy, dziękuję! 

"Jak możemy mieć tego (wariactwa)... więcej?"