wtorek, 26 listopada 2013

Jest coś w pisaniu wierszy, co wyciska ze mnie wstyd ostatni.

Ten wiersz powstał już dawno. Zapewne w autobusie. W drodze z pracy, na jogę lub na spotkanie z kimś ważnym.

Jest coś w pisaniu wierszy, co onieśmiela. W obronie większości moich tekstów pisanych prozą, czy artykułów byłabym w stanie pobić ewentualnego krytyka, bo jestem przekonana o ich jakości i wartościowości. 

A wiersze? Są gdzieś z boku mnie. Z boku zgiełku, szaleństwa i narcyzmu. 

Jest coś w pisaniu wierszy, co wyciska ze mnie wstyd ostatni.

Nic z tego nie rozumiem. Tylko patrzę i czuję.



"Szczęście"

Jestem muzyką

Jestem dźwiękiem

Jestem słowem

Jestem literą

Jestem czarną plamą na kartce papieru

Oddycham

Czuję

Jestem 

piątek, 22 listopada 2013

Bo życie jest prostsze, niż nam się wydaje...



Pięć prostych zasad, żeby być szczęśliwym:

1) Uwolnij swoje serce od nienawiści
2) Uwolnij swój umysł od zmartwień
3) Żyj prosto
4) Więcej dawaj 
5) Mniej oczekuj 

Jest coś w ludziach niesamowitego, że część z nich na siłę utrudnia sobie życie. Gdyba, przewiduje, dręczy siebie przeszłością, martwi się o przyszłość, planuje 20 lat naprzód, nie może sobie wybaczyć ostatnich 5 lat, dręczy się, męczy i umartwia. Jest to jakiś sposób na życie... tylko jest jeden problem. Jeśli zaczynam wierzyć, że życie jest ciężkie, pełne przeszkód i trudności, to faktycznie takim się staje. Stary, dobry, poczciwy Murphy powtarzał, że jeśli coś ma się nie udać, to się nie uda. Spróbuj w to uwierzyć - sukces klęski gwarantowany! 

A gdyby tak zaszaleć i zaufać życiu / Bogu / losowi / przeznaczeniu??? 
A gdyby tak troski zastąpić spokojem, a szukanie dziury w całym ufnością???
A gdyby tak nienawiść zastąpić życzliwością i szacunkiem???

I tu przychodzi taki moment, gdy każdy centymetr mojego ciała krzyczy "O taaaak, zróbmy to!!", a głowa podpowiada "ale jak?". 

Nie wiem jak, ale zrobię to :) I tego też Wam życzę. A jak już będziemy wiedzieli, jak to zrobić, to pójdziemy na kawę, pozachwycamy się swoimi życiowymi mądrościami i wydamy książkę ;-) Taki jest plan!

niedziela, 17 listopada 2013

"Powiedz sobie 3 komplementy!"

Piątek, 15 listopada 2013 roku

Pobudka 5:00. 

Kolejny wyjazd do Skierniewic na warsztaty. 

O 9:40 spojrzałam w łazience w lustro. 

"O Boże!" pomyślałam. Zdarzają mi się gorsze dni, kiedy wygląd mojego lica pozostawia wiele do życzenia, ale tego dnia stanowczo przesadziłam. Było źle, a nawet bardzo źle. 

Druga wizyta w toalecie nie poprawiła niczego, a wręcz utwierdziła mnie w przekonaniu, że dzisiejszy dzień stanowczo powinnam spędzić zamknięta w czterech ścianach z pięcioma maseczkami na twarzy.

I bach! Trzy nieśmiałe spojrzenia w lustro, a w mojej głowie pojawia się znany chochlik zza 168 zwoju i mówi: "Powiedz sobie 3 komplementy!". 
"Oszalałeś??" - odpowiedział inny głos. 
"No powiedz, co Ci szkodzi." 

Głęboki wdech, spojrzenie w oczy i: "fajny zegarek (kupiłam sobie wreszcie zegarek po 4 latach pracy zawodowej; jest naprawdę fajny!), dobrze dobrane ciuchy i niezła fryzura." Cisza. Świat się nie zawalił, moje lico bez zmian, nadal z cyklu szału nie ma i nie będzie,... ale... pojawił się na nim uśmiech. 

Rozbawiła mnie ta wyliczanka :-) Przybliżyła o kolejny milimetr do polubienia siebie. 

Co to za sztuka uwielbiać siebie, gdy wszystko gra, a lico promienieje od zarąbistości właścicielki? Żadna!

Czy ja mam prawo czuć się ze sobą dobrze, pomimo gorszego dnia i zmęczenia? 

MAM PRAWO :)

Dziś już wiem, że mam i mam zamiar bezczelnie z niego korzystać!


Ćwiczenie :-)

Stań przed lustrem w dniu kiepskim, gorszym i totalnie nierandkowym. Spójrz sobie w oczy i wymień 3 pozytywne rzeczy, które w sobie dostrzegasz. Mogą być to rzeczy dotyczące wyglądu, jakiegoś drobiazgu, części garderoby, czegokolwiek, co przychodzi Ci do głowy. 
Zadanie wbrew pozorom nie należy do łatwych, ale jaki jest sens w prostych ćwiczeniach? Ani to wyzwanie, ani korzyść, a też satysfakcja mizerna.
Powodzenia! 

poniedziałek, 11 listopada 2013

Bo każdy artysta ma swoją Muzę!

Zacznijmy od początku.

Czy ja, inicjały NK, mam prawo nazywać siebie artystką?

A więc… w szkole mówili „nigdy nie zaczynaj zdania od >>a więc<<”. 

A WIĘC zacznę, jak mi się podoba i żadnej szkole państwowej nic do tego! 

A WIĘC... artysta.... musi.... posiadać.... artystyczną duszę (nobla za to poproszę!). 

Czym że ona jest w świecie zabieganym, szalonym, z milionem bodźców i znaczeń? 

Dusza artystyczna to dusza niespokojna, pełna pomysłów i szaleństw.

Tak, masz rację. To definicja mojej duszy – ot taki drobny zabieg literacki, dzięki któremu w kilku mądrych słowach potwierdzę moją, jedynie słuszną hipotezę. 

A mówiąc w końcu poważniej, od kilku miesięcy zastanawia mnie, co takiego ciągnie mnie do sztuki i jej reprezentantów (?)  

Myślałam,  myślałam,  myślałam i już wiem!

Narcyzm. 

Artyści są narcyzami (ekshibicjonistami również). Lubią siebie ponad wszystko, a do swoich dzieł jakby mogli, to by się modlili. 

I w tym momencie strzał piorunem w moją małą głowę! 

Przecież ja też tak mam!!! 

Tak. Narcyzm to jedna z moich cech. Pielęgnowana i dopieszczana regularnie.

...

I w tym przypływie samouwielbienia następuje moment ciszy. A w tej ciszy w głowie rodzi się pytanie: "O czym to ja miałam pisać?".

MUZA! Tak!! Mam swoją muzę!!! Niezastąpioną i najskuteczniejszą na świecie. Wystarczy, że zbliża się godzina naszego spotkania, a moja płodność (artystyczna… chociaż cholera wie, czy tylko ona) wzrasta.

Moja muza jest kobietą. Wspaniałą kobietą. Nasza przyjaźń ze wzlotami i przerwami, fajerwerkami i chwilami ciszy trwa już kilka lat. Nigdy nie sądziłam, że będzie działać na artystyczną część mnie tak mocno. Stanowczo powinnyśmy widywać się częściej… ale  z częstotliwością umiaru, by nie wypalić zbyt szybko tego pozytywnego kopa, jakiego dostaję na myśl o spotkaniu. Taka muza to jak dobra, wyrafinowana potrawa. Smakuje najlepiej, gdy się ją jada raz na jakiś czas :)

Nie zdziwię się wcale, jak dzięki Tobie wydam w końcu napisaną książkę, zacznę pisać następną, kupię wymarzone mieszkanie, a na końcu tego wszystkiego zostanę nauczycielem jogi ;-) 

Dziękuję za to, że jesteś, dajesz kopa, wierzysz i dopingujesz!

P.S. Szukałam w Internecie odpowiedniego zdjęcia, obrazka czy czegokolwiek pasującego do słowa "Muza" i znalazłam ten obraz. Mówi do mnie niesamowicie :) 


"C13" Tomasz Alen Kopera, 2013

czwartek, 7 listopada 2013

"...a zza 168 zwoju mózgowego słychać nieśmiały choć zdecydowany głosik..."


Można by zacząć banalnie.

Świat stanął na głowie, świat oszalał i zwariował. 

Nie odda to jednak ani odrobinę niesmaku i pewnego rodzaju osłupienia, jaki towarzyszy mi od niedawna, kiedy myślę o własnym ciele. 
Nie, nie w sensie seksualnym. Nie, nie w sensie sado-maso,... że też w tym kraju pewne słowa muszą kojarzyć się tak jednoznacznie. 

Walczę [w sensie filozoficzno-duchowym] z tym, aby ludzie byli sobie równi.
Popieram marsze szeroko pojętej równości i różnorodności.
Jestem za absolutnym szacunkiem do zwierząt, a tym samym przeciwniczką badań przeprowadzanych na nich. 
Jako niedoszłego terapeutę do szału doprowadzają mnie psychologowie/terapeuci, którzy wiedzą najlepiej, jaki człowiek powinien być   i co jest dla niego dobre.
Adoptuję szczury.
Staram się szanować odmienne poglądy bez względu na to, jak odległe są od moich.
Od prawie roku wykonuję ćwiczenie autobusowo-metrowo-tramwajowe. Kiedy wchodzi do pojazdu lub na teren przystanko - podobny kobieta, a moja pierwsza myśl brzmi: "ale się ubrała!" tudzież "o Boże!", w mgnieniu oka staram się wymienić co najmniej 3 cechy pozytywne, które potrafię w niej dostrzec. 

I pytam się głośno i wyraźnie! Dlaczego u licha tak trudno przełożyć mi to na własne ciało??? Dlaczego u licha ciągle słyszę w głowie "jak pozbędę się xyzźż, to będę już siebie lubiła".... no żesz ku....! Basta!

Ostatnio odkryłam w sobie tendencję niebezpieczną, niepasującą do dzisiejszych trendów szczurzego wyścigu w dbaniu o siebie i liczeniu kalorii. W głowie słyszę wymianę zdań: "ooo, przytyłaś", "ooo, kolejna wysypka alergiczna", "o Boże, jak Ty dziś wyglądasz"... a zza 168 zwoju mózgowego słyszę nieśmiały choć zdecydowany głosik: "wow! i tak nadal cię lubię". 

I tak nadal cię lubię ciało Ty moje jedyne, bo tylko ciebie mam i żadnego innego nie dostanę.

I tak nadal cię lubię ciało TY moje jedyne, choć zmienne jesteś jak nastrojowość nastolatka. 

I Tak nadal cię lubię ciało Ty moje jedyne za tą szczerość i dosadność [tak, wiem! kawa dwie godziny przed jogą to durny pomysł!]

I tak mogłabym wymieniać i wymieniać, i wymieniać, a z każdym centymetrem dnia tajemniczy głos zza 168 zwoju staje się silniejszy i śmielszy. A jego poziom bezczelności podoba mi się coraz bardziej :)