środa, 28 maja 2014

"...zawsze kieruj się dobrymi myślami, a twoje życie będzie szczęśliwsze..."

Wstyd mi za to, że jestem Białym Człowiekiem. 

"Chyba nigdzie indziej na świecie [Biały] człowiek aż tak bardzo nie nabałaganił swoją obecnością, a ziemia nie była mu tak zaskakująco uległa. Aborygeni umierali tysiącami na przywiezione z Anglii choroby, ich dzieci były oddawane na służbę, czyli praktycznie do niewoli. Dzieci mieszanej krwi były porywane i zamykane w przeludnionych sierocińcach. Tygrysy i diabły tasmańskie zostały wymordowane. Miejscową przyrodę zaatakowały i zgwałciły gatunki przywiezione z Europy.... to co było ich (Aborygenów) własnością, należy teraz do obcokrajowców, którzy skradzioną ziemię zaczęli nazywać swoją ojczyzną."

A jakby tego było mało, Biały Człowiek (oczywiście z natury lepszy i mądrzejszy!) nie zważa na prośby Aborygenów o uszanowanie ich świątyni i włazi na nią jak na Gubałówkę.

"Nikt nie chodzi po dachu Kaplicy Sykstyńskiej ani buddyjskiego klasztoru. - przeczytałam gdzieś. - Dlaczego więc biali turyści uparcie chcą się wspinać na świętą skałę Uluru?"

To pierwszy post, w którym cytatów z książki jest więcej niż moich słów.

Choć nie zawsze popieram formę, w jakiej Pani Beata usiłuje powiedzieć światu "otrząśnijcie się cholera wreszcie!", a ilość poruszanych przez nią tematów zastanawia mnie, na ile zna się na wszystkim, a na ile to kwestia fajnej formy zarabiania pieniędzy, to powyższe fragmenty zrobiły na mnie tak mocne wrażenie, że nie mogłam przejść obok nich obojętnie, a książkę zakończyłam z towarzyszącym mi w sercu smutkiem.

Na szczęście... 

"Aborygeni stracili swoje ziemie, ale zachowali wszystkie swoje tajemnice." 

Jedna z aborygeńskich pieśni mówi: 

"Nieważne jak długo będę szedł, wiem, że pewnego dnia wrócę wreszcie do domu... Och, wrócę do domu, do domu..."

Bo podobno... 

"Z podróżowaniem jest właściwie tak samo jak z jedzeniem. Nie poznasz smaku tych wielkich czerwonych czereśni dopóki nie włożysz pierwszej do ust."

A swoją drogą...

"Ciekawe, co sprawia, że człowiek ma chęć zostawić dom i rusza w podróż. Porzuca bezpieczeństwo i wygodę, znane twarze i codzienne przyzwyczajenia na rzecz mozolnej wędrówki, ryzyka, nieoczekiwanych zdarzeń i zaskakujących sytuacji."

"Tajemna wiedza o życiu w języku aborygeńskim brzmi: 
zawsze kieruj się dobrymi myślami, 
a twoje życie będzie szczęśliwsze." 

niedziela, 25 maja 2014

"Na tapczanie siedział leń..."

Na tapczanie siedział leń

Nic nie zrobił cały dzień

Na kanapie snuł marzenia, takie piękne, do spełnienia

A że leniem był okrutnym, marzył dalej, leżał dalej i nie kiwnął nawet palcem

I można by oczekiwać w wierszu tym morału, rymu, ale że leń ten moim własnym jest, nie chce mi się szukać odpowiednich słów do tekstu pasujących i mądrych zarazem...

... bo odkryłam w sobie Lenia.

Jeszcze nie wiem, co z nim zrobię.

Ale niestety wiem jedno, że większość tekstów w stylu: "nie mam czasu, zmęczona jestem, nie dam rady" są niezwykle sprytną manipulacją mojej własnej leniwej głowy - nota bene nawet umieszczenie tego posta skończyło się nie jedną przegraną walką z Leniem. 

I co? 

I dupa. 

Wstyd mi przed samą sobą.

Na szczęście głośny tekst "weź się wreszcie do roboty!!!" działa... na krótko, ale działa!



wtorek, 13 maja 2014

"...czasem to sens musi znaleźć ciebie."

"Kiedy jesteś w pełni świadomy wszystkiego, co robisz, 
musisz bez przerwy racjonalizować wszystkie swoje decyzje i działania, 
musisz być gotowy do podania usprawiedliwienia 
i odpowiednio przekonujących wyjaśnień. 
Czasem jednak można wyrwać się ze świata budzików, 
kalkulatorów, tabletów i palmtopów. 
Niczego nie tłumaczyć. 
Nie udowadniać. 
Nie sprawdzać. 
I nie szukać sensu, 
dlatego że czasem to sens musi znaleźć ciebie."

Beata Pawlikowska
"Blondynka w Australii" 

To niezwykle trudne podejmować decyzje bez usprawiedliwiania ich. 
W głowie pewien Duszek powtarza ciągle: 
- "Co powiedzą inni?"
- "Po co to robisz?"
- "No bo przecież właściwie tak z logicznego punktu widzenia, to to wszystko nie ma większego sensu". 

Hmm, naprawdę? Musiało mi się poprzestawiać w głowie bardzo poważnie, bo ja w tym pozornym bezsensie i braku logiki, widzę sens i to ogromny. I ten sens wynika z tego, co podpowiada mi intuicja, a nie głowa. 
Bo głowa najchętniej zostałaby w domu, nie ruszała się 
i bała się, 
i bała się, 
i bała.





wtorek, 6 maja 2014

"Kupiłam bilet bardzo daleko..."


Stało się.

To był długi proces rozpoczęty dawno temu.

Proces zmian, który doprowadził mnie do roku 2014. Wyjątkowego roku. Roku pełnego nowości i brania życia we własne ręce. 

Jestem tutaj, stoję w tym, a nie innym miejscu, ani centymetr do przodu, ani centymetr do tyłu, a decyzje, które podejmuję, pojawiają się tak szybko, że po raz pierwszy w życiu nie mam czasu, żeby je analizować i oceniać. Czy to dobrze? Pożyjemy, zobaczymy. 

Nie myślcie, że akurat ten rok stawiam na piedestale chwały i będę się do niego modliła. Nie, bo 2014 nie byłoby bez 2013 - roku rewolucji w głowie. A roku rewolucji w głowie nie byłoby bez procesu zmian, jaki przeszłam w trakcie własnej terapii, warsztatów psycho, treningów inter itp. psychologicznych "cudów". Aaaa i bez książek i przede wszystkim ludzi, których spotykałam i spotykam na swojej drodze.... gdyby nie Oni, nie byłabym dziś Tu, gdzie jestem. 

Kupiłam bilet bardzo daleko. Mam już wizę i zero planów co dalej.

Kończę kolejny kurs masażu, w sobotę zaczynam zjazdy na instruktora rekreacji ruchowej (specjalność joga) i nie mam czasu na zastanawianie się, czy są to dobre decyzje, czy złe.

Płynę, po prostu płynę i jest mi z tym niezwykle dobrze. 




niedziela, 4 maja 2014

"Powroty z gór bywają trudne."

Powroty z gór bywają trudne. 

Nieświeże, miejskie powietrze. Pogoń, hałas sprawiają, że długo dochodzę do siebie, zanim wejdę ponownie w miejski tryb życia. 

Czego dowiedziałam się o sobie tym razem?

Kocham samotność wędrowca i te wszystkie chwile bycia z myślami, emocjami i głosami, które ciągle powtarzają: "chyba Cię pogrzało! dalej nie idę!".

W tej samotności nigdy nie jestem sama, ponieważ...

Mam w sobie wewnętrznego Introwertyka, który uaktywnia się tylko na szlaku.

Mam w sobie wewnętrznego Egoistę, który liczy się co najwyżej ze sobą... i to nie zawsze.

Mam w sobie wewnętrznego Antyspołecznika, który wychodząc w góry zapomina o tych wszystkich: "jak się czujesz? czy Ci to odpowiada? co o tym myślisz?"

Ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że jest mi z tą Bandą niezwykle dobrze i nie mam zamiaru ich zmieniać! 


Bliżej nieba...
Widok z Bacówki pod Bereśnikiem... 
niebiańskie miejsce, 
z fantastycznymi ludźmi i bardzo smacznym jedzeniem.