niedziela, 23 czerwca 2019

Zapraszam Was wszystkim pieprzonych psychoterapeutycznych krawaciarzy...

Czasem jest tak, że idziemy gdzieś, choć doskonale wiemy, że dostaniemy w danym miejscu w mordę, ale nawet ta świadomość nas przed tym nie powstrzymuje, bo ten cios w pysk jest nam bardzo potrzebny!

Poszłam w piątek (tak, ten piątek po Bożym Ciele - termin pozostawię bez komentarza!) na tzw. rozmowę kwalifikacyjną przed rozpoczęciem studiów podyplomowych z seksuologii... uczelnia? Ta, na której studiowałam, co by niby jej nie wymieniać, ale jednak mieć pewność, o której mówimy :P

Rozmowa trwała może z 7 minut (bez komentarza zwłaszcza, że w tym czasie mogłam być już w Gdyni!), gadka, szmatka, co robiłam po zakończeniu studiów i pada z ust Pana Dr pytanie (nazwisko chętnie ujawnię, jak mnie o to spytasz w wiadomości prywatnej ;)

- Dlaczego Pani nie zdecydowała się na szkołę psychoterapii?

- Bo spodobała mi się praca trenerska, nauczycielska, coachingowa.

- No tak, bo jest znacznie prostsza.

- Nie zgodzę się, że prostsza, po prostu inna - odpowiedziałam, jakbym to nie była ja, bo ja jak wiecie mam w sobie zero dyplomacji i asertywności i raczej ja jako ja, wstałabym i pierdolnęła drzwiami, a wiecie dlaczego???

www.pixabay.com

Zapraszam Was wszystkim pieprzonych psychoterapeutycznych krawaciarzy siedzących w swoich cieplutkich gabinetach do wyjścia na ulicę jako streeworkerzy - wtedy porozmawiamy, czym jest trudna praca.

Zapraszam Was również na miesiąc pełen przygód do domu dziecka - wtedy lalusie pogadamy, czym jest trudna praca.

Polecam po milion kroć pracę w Ośrodkach Pomocy Społecznej z tzw. klientem OPS-u - wtedy pogadamy, czym jest trudna praca.

A tymczasem zachowajcie swoje napuszone pióreczka dla siebie, bo zaprawdę powiadam, że gówno wiecie na temat pracy z prawdziwymi ludźmi, którzy nie zapłacą Wam 200-300zł za wizytę w cieplutkim gabineciku.

I tym samym przynajmniej wiem, że jedna uczelnia i jeden kierunek mi odpadł, bo dyplomacji starczyło mi na tą rozmowę... na dwa lata studiów raczej nie starczy!

Więc wszechświecie... czego jeszcze i jakiego miejsca nie brałam pod uwagę, a gdzie dostanę wiedzę, lekkość, radość i brak pawiego pióreczka w doktorsko-profesorskiej dupeczce? 

piątek, 14 czerwca 2019

...otrzymywanie dobrobytu i luksusu włącz!

Kiedy zaproszono mnie na degustację wina, przyjmując zaproszenie do świata dobrobytu i luksusu, bo z tym kojarzy mi się ów trunek, zapomniałam, że ja właściwie nie piję alkoholu... no cóż, a że odmówić było głupio, to poszłam.

"Najwyżej wyjdę pijana" pomyślałam, bo raz, że upał. Dwa, że moja głowa nie jest absolutnie przyzwyczajona do jakiejkolwiek ilości alkoholu.

Ani jedno ani drugie nie miało wpływu na moje samopoczucie po, także prawdę mówiąc już przebieram nogami przed następnymi degustacjami, bo co jak co... ale Ci, którzy opowiadają o winie, mówią o nim z taką poezją i finezją, że pomimo iż ja tam nigdy nie czuję tych malin, jeżyn, jabłek i słońca z południowego stoku, to normalnie oczami wyobraźni zaczynam to czuć.

Mnie prawdę mówiąc w winie dużo bardziej przyciąga kolor, gęstość i zapach, niż smak, ale każdy ma swojego bzika!

Natomiast najbardziej chyba podobała mi się energia luksusu i dobrobytu jaka jest wokół wina... nie umiem tego nazwać, ale to jest energia, która na ani sekundę nie pozwoliła mi usiąść zgarbioną i zapomnieć o swojej dumie, ciele i byciu na tu i teraz.

Dlatego z ogromną wdzięcznością wyszłam stamtąd... o własnych nogach :P 

Bo wiem, że są to energie, których absolutnie pragnę w swoim życiu... a smakowo... cóż... najlepsze były sery i oliwa, w której maczało się bagietkę :D 

A wino... też było super, a najbardziej smakowało mi to, które było... najdroższe... cóż... plecy proste, nosek zadarty, pierś do przodu i otrzymywanie dobrobytu i luksusu włącz!

www.pixabay.com

sobota, 1 czerwca 2019

Zapłacisz = otrzymasz więcej!

"Kiedy płacisz za coś, otrzymujesz więcej" to zasada, którą odkryłam na sobie całkiem niedawno, bo od ponad pół roku prowadzę swoje Ciało, a raczej Ono mnie na masaż minimum raz w miesiącu. 

www.pixabay.com
Do tej pory stosowałam masażowe wymianki. Ja komuś robiłam masaż, potem ta osoba robiła mnie i tak to trwało kilka lat, aż pewnego dnia postanowiłam nie wymieniać się z nikim tylko jak Królowa wejść na stół, dostać masaż i za niego zapłacić. 

I ku mojemu zaskoczeniu te płatne masaże są zupełnie czymś innym niż te, za które musiałam zrobić komuś to samo.

Prawdę mówiąc, jak robię coś za darmo mniej mi się chce i nie ma na to bata! 

Płacisz - dostajesz dobry produkt i tyle w temacie! 

I dlatego tak rzadko już dzisiaj decyduję się na wymianę usług, bo nie widzę w tym najmniejszego sensu. 

Pieniądze są cudne zarówno jak ktoś mi je wręcza czy robi przelew jak i wtedy, gdy ja je komuś daję za wykonany zabieg.

Dlatego bardzo Cię proszę nie pytaj mnie o wymianę usług (poza sesją BARS!), nie pytaj o zniżki dla znajomych... znajomi i rodzina powinni płacić... więcej.

Szanuj mój czas i umiejętności tak jak ja szanuję czas i umiejętności masażystów, których odwiedzam. 

Wierz mi na słowo... zapłacisz = otrzymasz więcej!