sobota, 23 marca 2019

Bo dzisiaj wiem, że robię coś znacznie... znacznie... znacznie ważniejszego...

Przyszedł taki moment w moim warsztatowo-profilaktycznym świecie, iż dotarło do mnie, po co ja je tak naprawdę robię. 

Bo co jak co, ale przez 2h nie da się wybić z głowy głupot dotyczących alko, narko i innych tym, którzy swoje wiedzą, a zwłaszcza, kiedy mają ok. 18-20 lat.

Jednak po coś tam jestem i po coś dostaję takie klasy, bo wiem, że zawsze proszę o więcej i jeśli to JA mam być wkładem dla świadomości na tej cholernej planecie Ziemia, to choćbym miała przejeździć wszystkie miasteczka tego cholernego kraju, to to uczynię - jestem gotowa Wszechświecie, żeby to zrobić!

I kiedy nagle z moich ust padają słowa: 

"Dziewczyny, nigdy, przenigdy nie gódźcie się na relację z kimś, 
kto co wieczór pije kilka piwek, eksperymentuje z narkotykami (tak, marihuana również należy do tej grupy!) lub podnosi na was głos i rękę! 
NIGDY nie wybierajcie takich relacji. 
Żądajcie od siebie i od Wszechświata następnej osoby, 
która Was szanuje, honoruje i którą wy szanujecie i honorujecie, 
a delikwentowi pokażcie palcem, gdzie są drzwi."

Jak babcię kręcę... sama nie wiem, dlaczego zaczęłam o tym mówić, ale sądząc po tym, że kilka Dziewcząt podeszło do mnie po zajęciach pogadać na dany temat, świadczy o tym, że ja naprawdę nie jeżdżę na warsztaty profilaktyczne klepać o używkach, ale jeżdżę tam robić coś znacznie ważniejszego... 

Chyba po raz pierwszy poczułam wagę tego, co robię, bo świadomość tego, że mogę być jedyną osobą, która kiedykolwiek im to powie, jest nieziemska i niezwykle budująca.

Tak, jestem dziś gotowa jeździć i przy okazji czegoś, co ma mniejszy sens (patrz: 2h profilaktyki!), mówić o czymś znacznie ważniejszym.

Wszechświecie, dziękuję za zaufanie <3

Bo dzisiaj wiem, że robię coś znacznie... znacznie... znacznie ważniejszego niż kiedykolwiek sądziłam <3

www.pixabay.com

Wszechświecie, gdzie jeszcze mamy pojechać? 

Dajmy czadu Kochanieńki! 

wtorek, 5 marca 2019

"Jak to dobrze K., że Ty znasz angielski. Tak trzymaj!"

Dobrze jest mieć znajomych na całym Świecie, kompletnie nie mających nic wspólnego z kulturą i Polską tradycją, by móc wszystkie jej absurdy zobaczyć i wreszcie stanąć z nimi oko w oko. 

Nie będzie to post pełen narzekań na Polaków i wychwalania cudzoziemców.

Nie, każda kultura, każdy kraj ma swoje porąbane punkty widzenia tak durne, że nawet niespecjalnie wiadomo, jak je czasem skomentować.

Polacy kochają rywalizację... wszelaką, na różne sposoby.

Jak nie w pracy, to w życiu prywatnym. 

Jak nie w życiu prywatnym, to w traumach i dramatach.

Kto da więcej, kto ma gorzej, kto ma większe prawo do bycia nieszczęśliwym.

Dlaczego o tym piszę?

Dlatego, że od ponad roku doświadczam absolutnego braku przestrzeni dla całej mnie, a zwłaszcza tej mnie, która czasem chce się zaszyć pod koc i obudzić za pół roku.

Natomiast ta przestrzeń pojawia się w relacjach z ludźmi, którzy Polskę co najwyżej widzieli na mapie.

Bardzo to jest ciekawe i wzruszające, że dla kogoś z zewnątrz mogę być zawsze sobą podczas, gdy dla większości ludzi tutaj, niespecjalnie. 

To znaczy mogę... mogę zacząć rywalizować na znój, traumę i dramat życia, ale obawiam się, że szybko skończą mi się argumenty... poza tym irracjonalność tego wyścigu jest taka, że raczej wywołuje we mnie parsknięcie śmiechem i oplucie monitora, zamiast chęć podjęcia wyzwania. 

Oj tak... ludzie nie przestaną mnie zadziwiać chyba nigdy...

I żeby jakoś zakończyć ten post czymś optymistycznym, to napiszę do samej siebie... "Jak to dobrze K., że Ty znasz angielski. Tak trzymaj!"

www.pixabay.com