poniedziałek, 30 marca 2020

Ja tam wolę windą moi mili...

Z (nie)przypadkowych wymian zdań ze znajomymi rodzą się perły.

Znajomy zaczyna opowieść:

- Wiem, że w tym życiu mam wiele do zrobienia i to trochę wygląda jak wspinaczka po ogromnym wieżowcu... bez zabezpieczenia... i na dodatek... bez odpowiednich szkoleń.

Oczami wyobraźni zobaczyłam ów wieżowiec i odpowiedziałam:

- A jeśli to jest prostsze niż Ci się wydaje?

- Jak to?

- Ja tam w tym wieżowcu wolałabym skorzystać z windy.

Cisza...

- W wieżowcach są windy. Szybciej, bezpieczniej i nie wymaga to przygotowania.

Kolega grzecznie wstał, wziął notes i zapisał. 

Ja grzecznie wyprostowałam się, zadarłam nosek i pomyślałam:

www.pixabay.com
O mamo... jak my uwielbiamy sobie utrudniać rozwój... jak my uwielbiamy dokładać sobie (nawet w postaci metafory!) zadań, obowiązków i tego poczucia, że "hellloooo, nikt mnie na to nie przygotował!!!" 

No nie przygotował, ale skąd założenie, że to chodzi o przygotowanie, a nie o wybór... zmiany?

Nie wiem, jak WY, ale ja już mam powyżej dziurek w nosie zmiany i rozwoju, które są pełne trudu, znoju i cierpienia.

Ja tam wolę windą moi mili... wsiadasz? 

P.S. Więcej o jeżdżeniu windą i zmianach, które są dużo prostsze, niż nam mówiono, na Klasie BARS® i/lub podczas konsultacji indywidualnych on-line.

niedziela, 22 marca 2020

... papier toaletowy, zapas makaronu i setki złudzeń...

W dobie Wirusa w Koronie i przepływie informacji zbędnej i niezbędnej (z przewagą tej pierwszej!) jestem zalewana wiadomościami.

I nie wkurzałoby mnie to tak, gdyby nie fakt, iż 90% z nich to skopiowane linki do artykułów czy filmików.

Super... milusio... jestem wzruszona!

Ani "cześć", ani "dzień dobry", ani "jak się masz?", ani "pocałuj mnie w dupę"... nawet moje Dzieci ze świetlicy wiedzą, że jak się w czasach zarazy pisze do Pani wiadomość, to się rozpoczyna od "Dzień dobry"!!!!

Tyle się mówi o tym, że relacje i komunikacja leżą od lat.

LUDZIE, pracuję z wami i dla was na tyle długo, że śmiało mogę stwierdzić, iż jednym z największych zaburzeń XXI wieku, są zaburzenia w relacjach i komunikacji międzyludzkiej. 

Jak wy chcecie budować z ludźmi cokolwiek, jeśli zalewacie ich stekiem artykułów, filmików i durnowatych rzeczy wysyłanych albo z nudów albo ze strachu albo cholera wie, z czego?

Czy Was wszystkich porąbało???

A gdzie to stare, nudne "Jak się masz?"... "Co słychać?"... "Cześć!"... 

Co chcecie uzyskać rozsyłając jeden film czy artykuł do setek?

Poczucie, że macie relację z setką ludzi??!!

Nie macie relacji... macie złudzenia i iluzje... i nic poza tym... papier toaletowy, zapas makaronu i setki złudzeń...

Jeśli jeszcze raz ktoś mi coś wyśle, w zamian wyślę mu... piosenkę:


Kopiuj... i umniejszaj sobie!

"Jeśli chcesz być oryginalny, musisz być gotowy na to,
że będziesz kopiowany."
Kopiowano moje teksty odkąd pamiętam... cóż... są świetne, genialne, z polotem i lekkim piórem, ale żeby takie były, pracowałam na to ponad 10 lat.

Pisałam... pisałam... pisałam i jeszcze raz pisałam.

Bo lekkie pióro i dar do pisania to jedno, a żonglerka słowem, której nabywa się z czasem, to drugie.

Dlatego od początku, kiedy tylko widziałam moje słowa bezczelnie kopiowane u kogoś, reagowałam.

Reagowałam, bo niezwykle szanuję to, co robię i szanuję czas, który temu poświęcam.

Skopiuj i podpisz słowa moim nazwiskiem... wtedy możesz robić z tym tekstem, co chcesz, ale kiedy przywłaszczasz go sobie do promocji swojej strony, usług czy produktów, to zaprawdę Ci powiadam, iż uruchamiasz we mnie wszystkie pokłady piekieł.

Na szczęście reagowanie dało efekt taki, że teraz bardzo rzadko widuję moje własne słowa użyte jako czyjeś, nie zmienia to faktu... moi znajomi czy kursanci wciąż mi mówią z bezradnością: "N. znowu ktoś skopiował mój tekst"... a ja im odpowiadam: "Napisz do tej osoby, stań murem za sobą! To są Twoje słowa, Twoja praca, nie widzę powodu, żeby to odpuszczać." 

Reaguj i pamiętaj o jednym... jeśli jesteś kopiowany znaczy, że jesteś 100 kroków przed nimi... jeśli jesteś kopiowany... umniejszają sobie, a Tobie pokazują Twoją wielkość, nigdy odwrotnie!

Kopiuj... i umniejszaj sobie!

SZACH... MAT!

sobota, 21 marca 2020

... z łez tragedii mam w oczach łzy... wzruszenia...

Kiedy i mnie dopada czarno-myślenie, na chwilę zapadam się do swojej studni... bo mogę... bo mam do tego prawo!

I jeśli kiedykolwiek, jakikolwiek terapeuta, pomagacz, znachor powie Ci, że On już od lat nie odwiedza swojej studni, że pokój, spokój i radość wiekuista... wiej! Łże w żywe oczy!

www.pixabay.com
Wracając do studni... rozmawiam dziś z tatą i nagle mówię:

"Kocham swoje życie, wolność, pracę z ludźmi, jeżdżenie, pływalnię dwa razy w tygodniu, saunę... a teraz tego nie mam... wiesz Tato, jakby mnie od respiratora ktoś na siłę odłączył"... chlip chlip chlip... no urocze to było muszę przyznać, choć w momencie rozmowy usta do śmiechu nie za bardzo chciały się wyginać.

Wracam do domu z tym respiratorem w myślach i nagle BACH!

K. ogarnij się!

Kiedy kogoś odłączają od respiratora, to znaczy, że może SAMODZIELNIE oddychać... słyszysz???? 

SA-MO-DZIEL-NIE!!!

Woooooow... poczułam się jakbym odkryła 17 nowych pierwiastków, 3 kontynenty i dwie planety... jednocześnie!

I powstało kolejne pytanie...

A może to nie jest odłączenie od oddechu, 
ALE przekierowanie na swój własny?

A może to nie jest śmierć, ALE zupełnie nowe życie?

Nie jestem w stanie wyrazić wdzięczności jaką mam za te Accessowe pytania... odwiedziłam studnię, podlałam kwiatki i wyskoczyłam z niej w takim tempie, jakby mi życie mówiło:

"Hej Mała, oddychaj... biegaj... działaj... sprzęt już Ci nie jest do niczego potrzebny!"

Do czegokolwiek mnie to zaprasza... wchodzę w ciemno <3

P.S. Wszechświecie... Ty to potrafisz wysyłać tak piękne zaproszenia, że z łez tragedii mam w oczach łzy... wzruszenia... <3 

piątek, 20 marca 2020

... z nikim się... nie dotkniesz... nie zderzysz... nie muśniesz przez przypadek...

W czasie kwarantanny i ja miewam swoje ściany...

O ile nie jest mi ten czas potrzebny do zatrzymania się, bo ja wciąż zatrzymuję się minimum kilka razy w tygodniu i nawet jak sporo pracuję, to zadbanie o siebie i ciało traktuję jako priorytet.

Nie jest mi ona również potrzebna do tego, żeby polepszyć relacje z bliskimi, bo Ci, którzy nimi są, po prostu... SĄ!

Nie potrzebuję jej również do tego, żeby więcej odpoczywać czy bawić się, bo są to dla mnie na tyle ważne sprawy, że nie ma dnia, bym przynajmniej kilku minut nie poświęciła dla nich.

Ale jest jedna rzecz, której odebranie jest jak zakaz oddychania... jest to dotyk!

Nie bez powodu zostałam kiedyś masażystką, nie bez powodu robię sesje BARS®/Facelift®, czy pracuję z dziećmi, bo zwyczajnie kocham dotykać ludzi i uwielbiam, kiedy ludzie dotykają mnie.

Brakuje mi zwykłych przytulasów moich wyjątkowych dzieci ze świetlicy i ich historii opowiadanych z takimi szczegółami, że nawet ja - dobry słuchacz gubię się w tym, kto, co i w kim się zakochał.

Brakuje mi uścisków, którymi witam się zawsze z tymi, których widuję regularnie jak i tymi, którzy pierwszy raz przychodzą do mnie na zajęcia.

Niby poza pracą stronię od ludzi, ale ich ilość spotykana przeze mnie jest tak ogromna, że mam wrażenie, jakby mi ktoś wybił miliony dookoła... 

Tak... dotyk jest czymś, czego nie zastąpi nic... żadne spotkanie on-line... żadna rozmowa telefoniczna... żaden skype i messenger.

Fajnie, że teraz tak wiele rzeczy jest dostępnych on-line... niefajnie, że z nikim się przy tym nie dotkniesz... nie zderzysz... nie muśniesz przez przypadek...

www.pixabay.com
A teraz nieco inna refleksja na temat życia on-line...


A wtedy śmierć stanie się częścią życia...

Wirus w koronie konfrontuje z różnymi tematami. 

Jednym z trudniejszych tematów, z jakim każdy z nas musi się zmierzyć, jest temat śmierci.

Ktoś kiedyś powiedział (wybaczcie, nie pamiętam, kto i kiedy), że umieramy tak, jak żyjemy... trudno się z tym nie zgodzić, dlatego na pytanie:

Jak oswoić lęk przed śmiercią?

odpowiadam

Zacznij od oswajania lęku... przed życiem.

Ludzkich historii słucham od ponad 10 lat i to, co często się w nich powtarza, to strach przed wyborem ŻYCIA.

I żeby była jasność to, co dla mnie to słowo oznacza, dla Ciebie może być czymś zupełnie innym. 

Jakby to było przestać się bać doświadczania siebie?

Jakby to było przestać się bać doświadczania życia?

Jakby to było przestać się bać doświadczania szczęścia?

Dla mnie wszystkie trzy wyżej wymienione to jedynie... WYBÓR, który w momencie dokonania sprawia, że po prostu chce się żyć.

Czy Tobie chce się... żyć... skakać... 
radować... cieszyć się wiosną... ludźmi dookoła?

Jeśli na żadne z powyższych nie odpowiedziałeś TAK... zaczęłabym temat od tego.

Przestaniesz bać się śmierci, gdy przestaniesz bać się życia.

Przestaniesz bać się śmierci, kiedy w życiu zapragniesz więcej... smakować, czuć, dotykać... BYĆ.

A wtedy śmierć stanie się częścią życia... 
... a życie stanie się częścią śmierci...

www.pixabay.com

sobota, 14 marca 2020

... ani dachu... ani garażu i jakoś tak zawiewa nocami!

Przed wieloma Rodzinami w Polsce trudny czas, bo o ile rodzice nie wykonują takich zawodów jak lekarz czy kolejarz, wszyscy będą przez najbliższe dni na siebie skazani.

I o ile jakaś część rodzin zyska i będzie to dla ich więzi rodzinnych ogromnym wkładem, o tyle wielu zwyczajnie się... zagryzie.

Nie jest to kwestia mojego pesymizmu, bo w to, że wirus wie, co robi i że po prostu "będzie dobrze" wierzę mocniej niż w iluzję rodzin i relacji, w których żyje wielu.

Szczerze Wam życzę, żebyście przetrwali to w takim samym składzie, w jakim rozpoczynacie, a jeśli to, co tworzycie jest iluzją, żeby to wypłynęło na tyle mocno, byście wreszcie dokonali wyboru.

Wirus robi niesamowitą robotę, bo pokazuje, dla kogo strach jest jedynym znanym uczuciem, a komu spokój (połączony z rozsądkiem!) wydaje się dużo atrakcyjniejszy i nie mówię, że i ja nie wpadam w sidła strachu i paranoi... wpadam, bo jestem niezwykle wrażliwym Człowiekiem i wiem, co siedzi w tysiącach dookoła mnie. Na to na szczęście mam odpowiednie narzędzia, bo prawdę mówiąc bez tego, co dało mi Access Consciousness przez lata, chyba bym zwariowała.  

Dlatego przejdźmy do pytań...

W jak wielu iluzjach wciąż jesteś? 
Jak wiele relacji, które tworzysz, to iluzja?

Jakby to było ten czas potraktować jako czas weryfikacji siebie i tego, co mam dookoła... łącznie z szafami pełnymi niepotrzebnych i zbędnych rzeczy?

Jakby to było zweryfikować również... relacje?

Tak... dla jednych to będzie owocny czas pełen czułości, wdzięczność i radości... a inni "się pozabijają" ;) 

To, do której grupy Ty trafisz, zależy od tego, na bazie czego zbudowałeś swoje życie przez ostatnie 20 lat... jeśli na iluzji... ups... chyba kilka baniek mydlanych pęknie... i wybacz, że to napiszę... szczerze Ci tego życzę nie ze złośliwości, ale ze świadomością tego, jak wielu z nas buduje domki z kart, a potem się dziwi, że ani dachu... ani garażu i jakoś tak zawiewa nocami!

www.pixabay.com

piątek, 13 marca 2020

"Wreszcie wśród w swoich!"

Kiedy wywołujesz Pluskwy do tablicy wiedz, że sporo ryzykujesz!

Kiedy wywołujesz N. do tablicy wiedz, że czeka Cię... Przygoda!

"Było ciepłe lato... choć czasem padało..." znałam wtedy Access, ale ledwo, wciąż mało...

To był wyjazd do Poznania... chyba jeden jedyny jaki miałam, więc sami rozumiecie... Poznań będzie na wieki wieków oznaczał dla mnie... Pluskwy :P

Miałam jechać na kurs masażu, a że wtedy jeszcze kupno biletu na pociąg wyższej klasy niż TLK stanowiło dla mnie spore wyzwanie (bardziej dla głowy, niż dla portfela), to postanowiłam w ramach oszczędzania.... bo przecież tyle hajsu poszło na jeden bilet (powrotny był w TLK), że teraz muszę to nadrobić kupując nocleg w... hostelu.

Cieszę się, że mogę opowiedzieć to Wam, bo jako częsty Pasażer Pendolino widzę, jaką niesamowitą drogę przeszłam i to, co dziś jest dla mnie oczywiste (standard podroży!), kiedyś było ogromnym wyzwaniem. 

Pierwszej a może drugiej nocy spędzonej jak za starych, dobrych górskich czasów w pokoju wieloosobowych, wykreowałam sobie... najeb**** Hiszpana, który odlał się na środku pokoju i... pluskwy, które mnie pogryzły na twarzy, rękach i nogach.

Poszłam na drugi dzień na kurs... i wiedziałam, że jedyne, co mi pozostaje, to zadać pytanie:

"Pluskwy, żyjątka moje, jakiej chcecie mi dostarczyć świadomości?
Dziękuję Wam za to, że mnie pogryzłyście!"

Bez jaj... naprawdę tak powiedziałam. Wdzięczność za nie mam do dziś <3

Ostatni dzień kursu rozpoczęłam od śniadania... jak się potem okazało w restauracji, która mieściła się przy hotelu trzy, a może czterogwiazdkowym.

Siedzę sobie w energii studenckiej i widzę jak do restauracji wchodzą eleganccy Mężczyźni... nesesery... kapelusze... sygnety itp.

Moja pierwsza myśl: "Wreszcie wśród w swoich!"

Moja druga myśl pełna łez wzruszenia spłynęła natychmiast: "Ja sobie nie pozwalam na energię bogactwa w moim życiu... cudownie, że mi to pokazałyście."

I tak z pogryzioną twarzą poszłam na ostatni dzień kursu... do Warszawy wracałam TLK tak zatłoczonym, z takimi zapachami z WC (czego już dzisiaj nie ma, bo co jak co, ALE TLK bardzo poprawiło swoje składy!), że wiedziałam, że chcę czegoś innego...

Temat pozwalania sobie na luksus... dobrobyt... wygodę i przyjemność życia to wciąż temat, który do mnie wraca... baaaardzo dużo w jego oswajaniu zawdzięczam Pendolino... <3

Ale to, co zawdzięczam pociągom i jak wiele świadomości mi one dają, to już zupełnie inna historia...

Pluskwy... Skarby Wy Moje... dziękuję! 

Jeszcze dziś mam za Was łzy wdzięczności w oczach... <3 

www.pixabay.com

sobota, 7 marca 2020

Ogarnijcie się zwłaszcza wy, którzy sami dzieci wychowujecie.

Im dłużej pracuję z dziećmi, tym więcej dostrzegam jak bardzo nie-dorośli są dorośli wokół mnie.

Bo ja jestem w stanie zrozumieć, kiedy dziecko 10-12 lat ma pewne zachowania, ALE kiedy to samo widzę u ludzi w moim wieku lub co gorsza w wieku duuużo starszym niż mój, to mi ręce opadają.

Co najbardziej wkurza dorosłego?

Kiedy Młody stwierdza, że zaraz coś zrobi i to "zaraz" trwa dłuuugie minuty.

Wiecie, że wy - dorośli robicie to samo?

Tak... tak.. zrobię to i to wtedy o tej godzinie i nagle się okazuje, że ups... nie zrobiłem BO... siedemset argumentów.

Kiedy dzieci nie wiedzą jak mają o coś poprosić, to... wróć... dzieci doskonale wiedzą, jak to zrobić, bo z reguły po prostu o to proszą czasem tonem nieznoszącym sprzeciwu, ale proszą... dorosły? Uuuu na palcach jednej ręki mogę wymienić dorosłych wokół mnie, z którymi komunikacja jest wprost i pełna konkretów.

DOROŚLI... ogarnijcie się!

Zachwycacie się i wzruszacie, jak opisuję to, co mówią moje dzieci ze świetlicy, a sami sięgacie po komunikację wprost tak niezwykle rzadko, że ja się sobie czasem nie dziwię, że wolę iść do miejsca, gdzie mam takie pieniądze, że mi nawet ZUS-u to nie pokrywa, ale zwyczajnie pomimo wielu rozrywek jakie dostarczają pomysłowe dziecięce głowy, mam tam pokój i spokój... z Wami? Cóż... na palcach jednej ręki mogę wymienić ludzi, którzy komunikują się ze mną wprost, wiedzą, czego chcą, szanują mój czas i potrafią docenić to, że ja im poświęcam swój... 

www.pixabay.com
Ogarnijcie się zwłaszcza wy, którzy sami dzieci wychowujecie. 

Ogarnijcie się... dorośnijcie i bądźcie tym, czym się tak w dzieciach i młodzieży zachwycacie... wbrew pozorom więcej się od nich możecie nauczyć niż się Wam w waszej "dorosłości" wydaje.

czwartek, 5 marca 2020

A moje słowa... znaczą wiele... i niewiele jednocześnie...

Kiedy pracujesz z Dziećmi Wyjątkowymi nagle mierzysz się z rozmowami na tematy, które nie sądziłeś, że kiedykolwiek będziesz poruszał z dziećmi w wieku 11-12 lat.

Dziewczyny postanowiły dla zabawy i adrenaliny zacząć kraść.

Poszła jedna rozmowa przy stole o konsekwencjach tego typu czynów... bez osądów... bez pouczania... jedynie ze wskazaniem, czym to się może zakończyć.

Tego samego dnia Panny Cudne postanowiły sprawdzić... jakie naprawdę mogą być dalsze losy młodocianego złodzieja i postanowiły ponownie coś świsnąć.

Na drugi dzień wysłuchuję nowej historii ze szczegółami i widzę jak strach zajrzał im do oczu, bo to, o czym mówiłam, czyli policja, a co za tym idzie przydzielenie kuratora... a jeśli ktoś już takiego ma i był kiedyś w domu dziecka, ponowny powrót do placówki nieźle im dały popalić i namieszać w głowach.

Prawdę mówiąc... to w sumie dobry scenariusz, bo gdyby miały ukraść coś jeszcze raz skutecznie nie będąc złapanymi, zrobiłyby to jeszcze raz... i jeszcze raz... i jeszcze raz.

Rozmowa z jedną z Dziewczynek była długa, pełna czułości pozbawionej osądzania z opowiedzeniem pewnej historii na temat przyszłości:

- Wiesz Skarbie, bardzo bym chciała, żebyś mnie kiedyś odszukała na FB i zaprosiła na tort i kawę, żeby świętować np. Twój biznes, sukces czy cokolwiek... ale bardzo bym nie chciała tego tortu jeść z Tobą w pierdlu.

Historia zatrybiła w naszych głowach, bo dotarło do mnie, że pokazywanie różnych drzwi możliwości jest całkiem proste.

Jak zrobisz to i to... prawdopodobnie czeka Cię tamto... a wymiar sprawiedliwości, sądy przeważnie nie odchodzą dalej niż procedury nakazują.

Patrząc na nią... po części na jej potrzebę adrenaliny, bo taka kradzież to niezły adrenalinowy kop... po części na jej strach przed tym, co dalej... mówię:

- Wiesz, że to jest ten moment, żeby zatrzymać ten mechanizm, który masz? Ty Skarbie potrzebujesz adrenaliny... co tu jest możliwe, żebyś znalazła sport ekstremalny, który da Ci podobnego kopa. Możesz się np. wspinać na skałkach bez liny.

- O nieee proszę Pani, tego bym nie zrobiła!

- A widzisz, a na złodziejkę chodzisz - zaśmiałyśmy się obie i gadamy dalej.

- Za każdym razem jak stoisz przed wyborem zadaj sobie proszę pytanie, bo mądre Dziewczę jesteś i dobrze wiesz, czy Ci się takie zachowanie opłaca czy nie. "Jak będzie wyglądało moje życie za rok, jak coś znowu ukradnę?"

- No wiem proszę Pani... wiem.

Wiem, że wiesz Skarbie, a ja dzięki Tobie wiem, że moja praca ogranicza się jedynie do pokazania Ci drzwi różnych możliwości i scenariuszy życia... i wiem, że to jedynie TY dokonasz wyboru.

A moje słowa... znaczą wiele... i niewiele jednocześnie <3

Bo wiem, że nic więcej w tej sprawie zrobić nie mogę... ale ten tort chętnie z Tobą kiedyś zjem... w miłej kawiarni... z dobrą kawą... z uśmiechami na twarzy.

Ze świetliczanej tablicy...

środa, 4 marca 2020

"...świat się nie zawali, ludzie nie poginą..."

Miałam wczoraj intensywny dzień zarówno do strony czysto fizycznej jak i ilości pracy. 

Padłam przed 22!

Rano otwieram oczy, niby nie mam problemu, żeby wstać, ALE czuję, że całe moje Ciało jest zwyczajnie fizycznie zmęczone.

I w głowie rodzi się pytanie...

Iść na pływalnię czy nie iść??!!

10 minut zajęło mi podjęcie decyzji, walka była zażarta pomiędzy potrzebą odpoczynku, a "potrzebą" treningu.

W końcu wstałam, pojechałam i doszłam do wniosku, że mam już ponad 30 lat i nic nikomu nie muszę udowadniać. 

Moim zawodem nie jest bycie sportowcem, więc ciągłe poprawianie wyników nie jest moim celem, więc z czym ja właściwie mam problem??!!

Popływałam 22 minuty, a pozostałe 8 spędziłam w cieplejszej części pływalni, rozkoszując się biczami, by na koniec rozgrzać się w jacuzzi... o mój Ty Panie tego właśnie potrzebowało moje Ciało.

Choć smak ostrego treningu znam doskonale, uprawiałam nie jeden sport, hektolitry potu wypociłam nie raz, ale wtedy byłam młoda, waleczna i chciałam udowodnić, co to ja nie jestem.

Dziś udowodniłam, że jestem dla siebie i swojego Ciała po prostu Przyjacielem <3

Trening???

Na co mi to... ja nie startuję w zawodach, nie muszę być wciąż lepsza, naprawdę 1 km, który z reguły przepłynę w ciągu 30 minut w zupełności mi wystarcza... ja krótka jestem, mam parę w rękach, w nogach niewiele, ja się naprawdę już z nikim nie muszę ścigać... ale byłoby miło jakbyś mi ustąpił, kiedy pływam od Ciebie szybciej :P

www.pixabay.com
Być może w piątek ominę jacuzzi i zaszaleję na torze, a nawet jak nie... to świat się nie zawali, ludzie nie poginą, a ja wciąż będę tą wspaniałością siebie, którą jestem.

Odpuść Człowieku... mówię Ci to ja wieczna Wojowniczka, Wyścigówka i Udowadniaczka nie wiadomo czego.

Ja odpuszczam... 600 m w zupełności mi dzisiaj wystarczy <3

Cudownego dnia dla Was i Waszych Ciał! 

Odpuść...