poniedziałek, 30 grudnia 2019

... wcale nie jestem ekstrawertykiem, za jakiego się uważałam...

Jest taka wyjątkowa część mnie, którą znają nieliczni, a do której sama przed sobą przyznałam się całkiem niedawno.

Nazywam ją Moim Wewnętrznym Aspergerem, który zawsze we mnie był, ale nigdy nie pozwoliłam Mu ukazać się komukolwiek, choć głośnych koncertów, spotkań na więcej niż 3 osoby nie lubiłam nigdy, to dopiero po 33 roku życia uświadomiłam sobie, że wcale nie jestem ekstrawertykiem, za jakiego się uważałam.

Owszem, stanę bez problemu przed setkami ludzi, zrobię wykład, nawet mogę się rozebrać (kwestia argumentacji po co... i odpowiedniej stawki!) i miliony otrzymają to, co otrzymać będą chciały, ALE kiedy schodzę ze sceny, kończę zajęcia, chowam się do mojej skorupy i toleruję jedynie nielicznych.

Po 33 roku życia zrozumiałam, że im mniej mam wokół siebie ludzi ważnych, tym lepiej dla mnie i dla nich, bo mam wreszcie czas, żeby zadbać o nasze relacje. 

Na co dzień zawodowo spotykam multum ludzi i szczerze lubię taką formę pracy, ALE po zdecydowanie wybieram ucieczkę tam, gdzie jest cisza, gdzie czeka ciepła zupa, gdzie mnie ktoś przytuli i nie będzie oczekiwał zbyt wielu słów... to znaczy... wróć... ja Go zarzucę milionem słów, ale będę zaszczycona, kiedy to Ci, którzy są ważni mnie wysłuchają, a pozostali po prostu znikną.

Mój Wewnętrzny Asperger to człowiek niezwykle wrażliwy, który ma nosa do ściemy, ucho do fałszu i czucie idealne. To część mnie wyjątkowo spokojna, nastawiona na tu i teraz, nieznosząca pośpiechu i nadmiaru. 


www.pixabay.com

To w końcu ktoś, dzięki któremu odpoczywam po pracy z ludźmi, nabieram dystansu (i to dosłownie!) do tego, co mnie otacza i dotykam ludzi tak, że nikt z nich nawet nie wie o moim istnieniu. 

Dlatego wybacz mi, jeśli odmówię pójścia na spotkanie w większym gronie czy na Sylwestra, bo mnie to zwyczajnie przerasta i oczywiście jak się zepnę, to stanę na wysokości zadania... ALE po co... wolę las... spacer... czy samotny wypad do sauny, a jak chcesz mi w tym towarzyszyć... zapraszam... ale proszę... nie zabieraj ze sobą znajomych, chcę pójść tam z Tobą i tylko z Tobą <3 


-------------------

Jednym z największych zaproszeń do odkrywania siebie i tego, kim naprawdę jestem jest dla mnie sesja Facelift. 
Czym jest Energetyczny Facelift? 
Fragment z zajęć:

piątek, 27 grudnia 2019

I grzecznie, jak na ucznia przystało siadam dziś do pracy domowej...

Jest jedna jedyna osoba w moim otoczeniu, która nigdy, przenigdy nie nabierze się na moją ściemę. Po pierwsze dlatego, że w życiu prywatnym nie umiem kłamać i jak to mi ktoś kiedyś powiedział: "Z Ciebie można czytać jak z otwartej książki"... i jeśli zdejmę wszystkie maski widać mnie, moje słabości i to, kim naprawdę jestem.

Przed Nią nie ma sensu tego ukrywać, bo to jedyna osoba w moim otoczeniu, która z grubej rury pokaże każdy milimetr mnie, który jest kłamstwem, oszustwem i pięknym obrazkiem mającym niewiele wspólnego z rzeczywistością.

Nawet nie wiesz K., jak wiele mam wdzięczności za Ciebie w moim życiu i za to, że nigdy, ale to absolutnie nigdy we mnie nie zwątpiłaś, nigdy nie obśmiałaś tego, o czym mówię i zawsze byłaś najwierniejszym kibicem... dlatego postanowione, w przyszłym roku zmieniam lewobrzeżną Warszawę na tą straszną, nieznaną krainę pełną lodu, śniegu i tajemnic - jeden dylemat na 2020 z głowy mniej!

Dziękuję Ci również za to, jak pokazujesz mi te wszystkie momenty, kiedy ja Królowa umniejszam sobie tak, że aż wstyd się do tego przyznać i mówić o tym otwarcie Światu. Na szczęście wystarczy, że powiem to Tobie i już mój Świat staje się innym miejscem. 

I grzecznie, jak na ucznia przystało siadam dziś do pracy domowej i odpowiedzi na następujące pytanie:

Na co sobie jeszcze nie pozwalam w życiu prywatnym i zawodowym, 
a gdybym w końcu pozwoliła, moje życie zmieniłoby się razy milion?

www.pixabay.com

Do tego zestawu dorzucę jeszcze jedno pytanie dla siebie i dla Was Czytelnicy:

Jak wielu rzeczy nie otrzymujemy tylko dlatego, 
że nie możemy uwierzyć w to, że wykreowanie tego było banalne, 
a "poproś, a otrzymasz" stało się naszym głównym mottem życiowym?

Dziękuję K... oba pytania kopią i to mocno. Gdyby nie rozmowa z Tobą, nigdy bym ich nie zadała :*

Z wdzięcznością
N.

_____________________________________

Fragment Klasy BARS:

środa, 18 grudnia 2019

Bo kto powiedział, że codzienność nie może być magiczna?

Im dłużej chodzę po świecie i zastanawiam się nad tym, co jest dla mnie ważne w relacji damsko-męskiej, tym częściej dochodzę do wniosku, że są to dwie rzeczy: SPOKÓJ i CODZIENNOŚĆ.

Spokój, bo przy moim grafiku pracy i codziennej pracy z ludźmi, które dostarczają mi atrakcji, zmian i chaosu, za co jestem bardzo wdzięczna, w życiu prywatnym już mniej mnie taka zabawa kręci. 

Jak to powiedziałam na krakowskiej klasie BARS: "Chcę wrócić z wyjazdu do domu i zjeść z kimś ciepłą zupę!"... zarąbiście, jak nie ja ją będę musiała gotować, bo wtedy jest ta atrakcja... to ryzyko... ta walka o przetrwanie, bo ktoś może po moim gotowaniu zginąć... a tego byśmy nie chcieli ;)

Codzienność natomiast to dla mnie krótka wiadomość o treści: "Pięknego dnia!", to telefon z pytaniem: "Jak się masz?", to niespieszne śniadanie... rozmowa i bycie... nie, wcale nie szlajanie się 4 razy w tygodniu po kinach/teatrach/koncertach, wyjazdy na wakacje czy inne ekstra rozrywki, bo takowe mogę zapewnić sobie sama... raz, że mnie na to stać, dwa... większość z nich nie jest dla mnie atrakcyjna - wolę długi spacer po lesie.

Dlatego jak obserwuję siebie  i innych w relacjach ze zadziwieniem patrzę, jak bardzo telenowele, kłótnie dla kłótni cenimy bardziej niż święty spokój... i cudowną, na swój sposób przewidywalną codzienność, która o ile zawodowo doprowadziłaby mnie do samobójstwa, o tyle prywatnie jest czymś, co cenię najbardziej... pokój... spokój... i magia codzienności <3

Dla mnie to recepta na relację, do której chce mi się wracać z moich wyjazdów... chce mi się w niej być po pracy z ludźmi... chce mi się w nią wtulić, kiedy inni stają się trudni do zniesienia. 

www.pixabay.com

A zupa... to naprawdę cudowne, kiedy można zjeść talerz ciepłej zupy z ukochaną osobą... i nie spieszyć się z niczym!

Bo kto powiedział, że codzienność nie może być magiczna?

Jak chcesz widzieć magię w nie-codzienności, 
jak to, co na co dzień, nie wprawia Cię w zachwyt?

poniedziałek, 16 grudnia 2019

Nie, nie czuję magii świąt...

Kiedy zbliżają się Święta, wielu szuka w niej magii.

Byłam gotowa już osądzić siebie srogo za to, że ja jej właściwie nie czuję, do momentu rozmowy ze znajomą.

"Wiesz, ja to lubię ten czas zatrzymania się, spędzony z najbliższymi, refleksję i spokój, jaki dają Święta."

I mnie olśniło, dlaczego ja Magii Świąt nie czuję i czuć nie mam prawa...

... zatrzymywać się nauczyło mnie życie zawodowe i gdybym nie potrafiła tego robić raz na tydzień, Ciało odmówiłoby mi posłuszeństwa...

... czas spędzony z Najbliższymi jest ostatnio dla mnie czymś świętym i dbam o niego nie tylko... od święta...

... refleksji na temat siebie, swojego życia, hierarchii wartości dokonuję 3 razy w tygodniu,... bo częściej mogłoby mnie to zabić...

... a pokój i spokój jest czymś do czego dążę na co dzień, bo inaczej bym oszalała...

I Święta, żeby przypomnieć o tym, co ważne, nie są mi w ogóle potrzebne, bo ich tzw. magię mam na co dzień... bo sama nią jestem... bo ją kreuję i tworzę czasem na pstryknięcie palcami...

Ale kiedy znajomy wysyła mi zdjęcie rodziny... PIĘKNEJ rodziny, bo adoptowali dzieci i te cudowne Istoty spędzą Święta z wyjątkowymi ludźmi, wtedy zaczynam się zastanawiać, jaka tak naprawdę magia jest dla mnie i dla świata możliwa, bo jeśli mam ją sprowadzić do 2h miłej kolacji w gronie rodziny, to dla mnie to już jest codzienność magii, a nie jej petarda... a ja dziś pytam o petardę magii... petardę zmiany, by ten Świat zostawić trochę lepszym miejscem niż się na niego w tym wcieleniu przyszło.

Magia Świąt?

Nie, dziękuję... Magię dla mnie, mojej Wielkiej Piątki, dla Świata włącz!

A czy zjem przy tym pierogi, barszcz czy przytulę się z rodzicami... cóż cudowność tej magii wybieram na co dzień i 24 grudnia niewiele w tej kwestii zmieni <3

Nie, nie czuję magii świąt... czuję magię, która jest znacznie większa niż to, na co czeka 95% ludzi dookoła <3

Bo jaka tak naprawdę Magia jest dla nas 
i dla tego Świata możliwa, 
a jakiej nigdy nie braliśmy pod uwagę?

www.pixabay.com