czwartek, 7 listopada 2013

"...a zza 168 zwoju mózgowego słychać nieśmiały choć zdecydowany głosik..."


Można by zacząć banalnie.

Świat stanął na głowie, świat oszalał i zwariował. 

Nie odda to jednak ani odrobinę niesmaku i pewnego rodzaju osłupienia, jaki towarzyszy mi od niedawna, kiedy myślę o własnym ciele. 
Nie, nie w sensie seksualnym. Nie, nie w sensie sado-maso,... że też w tym kraju pewne słowa muszą kojarzyć się tak jednoznacznie. 

Walczę [w sensie filozoficzno-duchowym] z tym, aby ludzie byli sobie równi.
Popieram marsze szeroko pojętej równości i różnorodności.
Jestem za absolutnym szacunkiem do zwierząt, a tym samym przeciwniczką badań przeprowadzanych na nich. 
Jako niedoszłego terapeutę do szału doprowadzają mnie psychologowie/terapeuci, którzy wiedzą najlepiej, jaki człowiek powinien być   i co jest dla niego dobre.
Adoptuję szczury.
Staram się szanować odmienne poglądy bez względu na to, jak odległe są od moich.
Od prawie roku wykonuję ćwiczenie autobusowo-metrowo-tramwajowe. Kiedy wchodzi do pojazdu lub na teren przystanko - podobny kobieta, a moja pierwsza myśl brzmi: "ale się ubrała!" tudzież "o Boże!", w mgnieniu oka staram się wymienić co najmniej 3 cechy pozytywne, które potrafię w niej dostrzec. 

I pytam się głośno i wyraźnie! Dlaczego u licha tak trudno przełożyć mi to na własne ciało??? Dlaczego u licha ciągle słyszę w głowie "jak pozbędę się xyzźż, to będę już siebie lubiła".... no żesz ku....! Basta!

Ostatnio odkryłam w sobie tendencję niebezpieczną, niepasującą do dzisiejszych trendów szczurzego wyścigu w dbaniu o siebie i liczeniu kalorii. W głowie słyszę wymianę zdań: "ooo, przytyłaś", "ooo, kolejna wysypka alergiczna", "o Boże, jak Ty dziś wyglądasz"... a zza 168 zwoju mózgowego słyszę nieśmiały choć zdecydowany głosik: "wow! i tak nadal cię lubię". 

I tak nadal cię lubię ciało Ty moje jedyne, bo tylko ciebie mam i żadnego innego nie dostanę.

I tak nadal cię lubię ciało TY moje jedyne, choć zmienne jesteś jak nastrojowość nastolatka. 

I Tak nadal cię lubię ciało Ty moje jedyne za tą szczerość i dosadność [tak, wiem! kawa dwie godziny przed jogą to durny pomysł!]

I tak mogłabym wymieniać i wymieniać, i wymieniać, a z każdym centymetrem dnia tajemniczy głos zza 168 zwoju staje się silniejszy i śmielszy. A jego poziom bezczelności podoba mi się coraz bardziej :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz