czwartek, 16 stycznia 2020

Ty wychowujesz dwójkę, my przytulamy do serca setki rocznie.

Kiedy rozmawiasz z dzieckiem, które ma 11-12 lat i ono opowiada mrożącą krew w żyłach historię wycieczki do Piaseczna, która skończyła się po północy na komisariacie i nagle słyszysz komentarz:

- Mama? Po co miałaby mnie od razu odebrać?! Siedziałam tam dwie godziny - i widzisz minę dziecka, które mówi o tym jak o czymś, z czym się styka na co dzień, zastanawiasz się, ilu ludzi byłoby gotowych słuchać takich komentarzy dzieci kilka razy w tygodniu...

Dlaczego o tym piszę...

www.pixabay.com

Uwielbiam te kąśliwe tekściki Matek, które uważają, że skoro wychowują dwójkę, trójkę dzieci, to już wszystko o dzieciach wiedzą i my jedynie z nimi pracujący, a dzieci nie posiadający, o dzieciach nie wiemy NIC.

Jesteś pewna, że dałabyś radę z setkami takich historii przez 10, 20, 30 lat swojego życia?

Jesteś pewna, że wiedziałabyś jak zareagować, jak wesprzeć dziecko, jednocześnie nie umacniając w nim roli ofiary?

Jesteś pewna, że znając (albo i nie!) klucz do dwójki dzieci, które wychowujesz, znasz klucze do pozostałych milionów?

Mogę Ci gwarantować, że nie znasz!

Porozmawiaj czasem z wychowawcami domów dziecka... świetlic środowiskowych... czy zwykłych podstawówek i spytaj, jakich historii my wszyscy słuchamy na co dzień i dopiero wtedy zastanów się nad tym, czy aby posiadanie dzieci = znanie się na nich.

Ty wychowujesz dwójkę, my przytulamy do serca setki rocznie.

Ty masz klucz do dwójki, my musimy znaleźć klucz do każdego dziecka, które spotkamy z ich historiami, alkoholowymi rodzicami lub rodzicami, których wiecznie nie ma w domu.

Twoje dzieci raczej nie widują Ciebie pijanej, obrzyganej czy niebezpiecznej z łapami skierowanymi w ich buzie... nasze dzieci takie widoki miewają raz na jakiś czas. 

Tak, my wychowawcy, nauczyciele, pedagodzy bezdzietni nie mamy prawa wypowiadać się na temat dzieci, bo ich... nie mamy!

A może dzięki temu, że ich nie mamy, mamy tyle serducha dla tych, z którymi pracujemy na co dzień <3 

A może gdybyście Wy-Rodzice wyszli na chwilę poza przekonanie, że posiadanie = ogromna wiedza, moglibyście się czegoś od nas... nauczyć tak, jak my uczymy się od Was o Waszych dzieciach.

Kłócić się nie będę, na dzieciach do 6 r.ż. się nie znam... może ze 3 razy miałam w przedszkolu warsztaty... traumę mam do dziś ;) ALE o nastolatkach wiem bardzo dużo... i czuję ich każdym centymetrem siebie...

TAK, ZNAM SIĘ NA NICH JAK MAŁO KTO i wielu moich rewelacyjnych kolegów i koleżanek również (tak, 2/3 środowiska nauczycieli jest do kasacji, ALE nie kasujcie NAS-perełek!)... 

...więc...

... to tylko Twój wybór, czy zechcesz posłuchać tego, co mam Ci do powiedzenia na temat wspaniałości, dziecka, które masz i tego kim i czym ONO naprawdę jest... ale nie zapomnijmy o granicach, zasadach i obowiązkach... bo wielu z was za dzieci robi wszystko, a potem my w świetlicy musimy je uczyć jak się włącza... odkurzacz i obiera ziemniaki ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz