poniedziałek, 25 lipca 2016

... odwiedzacie mnie inni i wychodzicie ode mnie... inni...

Wracając do tematu moich Przodków...

Skąd ja wiem, że ktoś mnie odwiedza w gabinecie poza tym, że mogę czuć czyjąś energię i moje przypuszczenia potwierdza jedynie intuicja?

Odpowiedź jest niezwykle prosta!

Większość klientów, która przychodzi do mnie na masaż zaczyna swoją podróż od masażu pleców i nóg, więc przez jakieś pół godziny (jeśli to jest masaż 50-minutowy) lub dłużej nie widzę ich twarzy. 

Następnie proszę ich o odwrócenie się i położenie na plecach, by wymasować ręce i nogi, i wrócić na sam koniec do barków, szyi, twarzy i głowy.

I ostatni punkt mojego masażu jest kluczowy.

Masując im barki, szyję, twarz i głowę stoję za nimi, a właściwie prawie, że nad nimi i wtedy dostrzegam, że ich twarze wyglądają kompletnie inaczej... a rysy zaczynają przywoływać wspomnienia, i właśnie wtedy widzę w nich moich przodków, ale nie tylko ich.

Można by oczywiście powiedzieć, że widzę to, co chcę widzieć...

Być może, prawdę mówiąc nie interesuje mnie to za specjalnie, bo spotkanie z kimś w  gabinecie jest zawsze wyjątkowe i uroczyste, i nawet jak nie rozpoznaję nikogo w ich twarzach, to te twarze za każdym razem są inne.

I dlatego przepraszam Was moi piękni klienci za to, że nie rozpoznaję Was w recepcji albo poza hotelem (chyba, że mieliście bardzo charakterystyczne włosy albo kolor skóry).

Ja Was nie rozpoznaję tylko dlatego, że odwiedzacie mnie inni i wychodzicie ode mnie... inni, i za każdym razem Wasze twarze są odmienione, a oczy pełne blasku lub łez.

Poza tym dzięki Wam i moje oczy odzyskują blask, a czasem zaleją się łzami, a wtedy to ja naprawdę widzę niewiele!

Dlatego przepraszam, jeśli zamiast ucieszyć się na Wasz widok, najpierw wpatruję się w Was uważnie i zastanawiam się, czy znam was z jogi, mojego gabinetu czy może ze spaceru dookoła hotelu.

Jesteście wspaniali, piękni i naprawdę boscy, i to dla mnie zaszczyt gościć Was w moim małym gabinecie numer cztery.

Tak małym, że moje uda co jakiś czas obijają się o coś i na miejsce starych siniaków powstają nowe.

Ale dzięki temu, że mój gabinet jest mały, jest w nim ciepło, przytulnie i po mojemu, bo nikt w nim nie chce pracować i dzięki temu jest w nim tylko moja energia i świeczki, i kominek zapachowy i mój kompas.

I choć ten gabinet nigdy nie będzie "mój", to jestem w nim cała"Ja".

I jest w nim to, co w gabinecie najważniejsze ...

.... miłość, szacunek i pasja!

I tylko tyle lub aż tyle dostają moi klienci, a ile oni dają mi w zamian, to już temat na inny post.

Dlatego czasem zamiast powiedzieć Wam na koniec: "Miłego dnia", mówię: "Dziękuję za nasze spotkanie!"... bo szczerze wierzę, że nie było ono naszym pierwszym spotkaniem i nie będzie ostatnim!

Do zobaczenia wkrótce!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz