środa, 19 listopada 2014

NIE MA RZECZY NIEMOZLIWYCH

Zaczelam lubic Melbourne... mowie serio!

Wczoraj spotkalam sie z M. Nie widzialysmy sie jakies 20 lat.

Nie, nie przyjaznilysmy sie wtedy, bo trudno mowic o przyjazni, kiedy sie ma 7 czy 8 lat. Chodzilysmy do tej samej szkoly, do tej samej klasy. Nasza wychowawczynia byla Beata Witkowska-Adamska (ze tez czlowiek pamieta takie szczegoly po 20 latach!).

To byl czas, w ktorym fascynowalam sie programem Steva Irwina (chyba tak brzmi jego nazwisko?) i marzylam o Australii.

M. wyjechala z rodzicami na koniec swiata, a ja przez nastepne 20 lat zapomnialam o moich Antypodach... az do 2014 roku, kiedy to w styczniu stracilam prace...

Co bylo dalej, dlaczego kupilam bilety, to dluga historia na zupelnie inna opowiesc.

Dzis jestem w Melbourne (chociaz wierzcie mi, nie planowalam tu byc... po prostu bilet do Melbourne byl najtanszym biletem, ktory pozwolil mi  wydostac sie z zachodniego wybrzeza i wrocic do Sydney), a wczoraj spotkalam sie na koncu swiata z M. ... po 20 latach od ostatniego spotkania, za co jestem niezwykle wdzieczna Tobie M., jak i Gorze, ze mnie tu przyprowadzila... i bardzo, bardzo chcialabym Wam wszystkim powiedziec, a wrecz wykrzyczec, ze NIE MA RZECZY NIEMOZLIWYCH!!!

Jesli kiedykolwiek bedziesz miala/mial co do tego jakiekowliek watpliwosci, pomysl... o mnie (:D).

Kupilam bilety ledwo co straciwszy prace, nie mialam wtedy wystarczajacej ilosci pieniedzy, zeby spedzic w Australii 6 tygodni. Po 2 miesiacach znalazly sie pieniadze... i co najwazniejsze znalezli sie ludzie, ktorzy powtarzali mi: kupuj bilety! jedz do Australii!

Bez Was nie byloby mnie tutaj!

Bez Was nie siedzialabym w kawiarni w Melbourne, nie pilabym Australijskiej kawy i nie walczylabym ze lzami... bo jak sobie pomysle, ze za 4h opuszczam Melbourne (miasto, ktore jeszcze wzoraj rano tak bardzo mnie irytowalo... ale kto sie czubi ten sie lubi!), chce mi sie wyc...

Dlatego dziekuje Wam wszystkim... tym, z ktorymi mieszkam (Rodzice, kocham was!) i tym, z ktorymi spedzilam godziny na rozmowach o Australii (Dziewczyny... dziekuje!... tez Was kocham ;-) 

Bez Was nie byloby mnie tutaj - jest bardzo duze prawdopodobienstwo, ze stchorzylabym i nie kupila biletow na koniec swiata. Poza tym tylko Wy doskonale wiecie, jak bardzo bylam przerazona tym wyjazdem!

Niezwykle ciesze sie, ze Was niedlugo zobacze... ale jednoczesnie walcze ze lazmi, ze wyjezdzam z Melbourne... 

I wezcie to Kochani ogarnijcie, bo dla mnie to zbyt trudne... 

Kilka dni temu pisalam, jak bardzo nie lubie tego miasta, a dzis placze, ze je opuszczam... coz, za kobieta nie nadazysz ;)

P.S. Aaaaa i jeszcze jedna wazna rzecz! 

Niesamowite jest spotkac w Melbourne kobiety, ktore czuja i mysla tak jak ja, i ktore powtarzaja: "follow your heart!" [podazaj za swoim sercem!]... teraz zaczynam rozumiec, dlaczego Los rzucil mi bilety do Melbourne :)
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz