piątek, 21 listopada 2014

Ciagle znajduje jakies ciuchy...

Plywalam dzis w oceanie… ale dzis nie o tym chcialabym napisac…

Na jednej z plaz, gdzie fale nie docieraly do brzegu, co niewatpliwie ulatwialo plywanie, widzialam dwie calujace sie pary.

Jedna, klasyczna: on + ona.

Druga, wyjatkowa: on + on.

Od razu pomyslalam sobie, ze w Polsce by to nie przeszlo...

Calujacy sie Geje to widok przepiekny. Dlugo zastanawialm sie, jak przeplynac obok nich, zeby im nie przeszkadzac...

Obawiam sie szoku kulturowego, kiedy wroce do Polski… co bedzie, kiedy wysiadajac z autobusu przez pomylke krzykne do kierowcy "Thank you!" [dziekuje!] albo wszystkim naokolo bede odpowiadala "No worries!" [nie ma problemu, nic sie nie stalo…] o usmiechaniu sie do wszytskich w autobusie i checi ucinania pogawedki z kazdym napotkanym na ulicy nie wspomne… 

… no i na dodatek w Polsce bedzie zimno… cholernie zimno…

… a dzis w Sydney bylo ponad 30 stopni…

… tak, powrot bedzie szokiem nie tylko dla mojego organizmu…

---------------------------------------------------------------------------------------

A teraz pora na czesc optymistyczna :)

Wlasciwie nie musialbym brac ze soba ciuchow do Australii, bo wszedzie je znajduje… ciagle mam ze soba znaleziony w Parku Narodowym kolo Esperance top, ktory lezal i nikt po niego nie szedl…

Ciagle znajduje jakies ciuchy albo reczniki… albo pieniadze na ulicy…

Hmmm, czyzby to byly znaki jakowes… bo jesli tak, to ja juz mam co do nich pewne wyjasnienie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz