czwartek, 6 listopada 2014

"...i znowu ktos bedzie na mnie czekal..."

Wczoraj mialam kryzys... trwal 2 godziny...
 
Co pomoglo???
 
Wizyta w Widlife Park, gdzie karmilam ptaszory... jeden tak mnie polubil, ze mi na ramieniu siadal za kazdym razem, jak otwieralam paczke z jedzeniem...
 
A moglam isc na weterynarie... ech,... ale nic straconego!!!
 
Kontakt ze zwierzakami zdzialal cuda.
 
W Bunbury mialam ze 4 podrywy... trzeba przyznac mezczyznom z tych stron, ze podrywaja niezwykle inteligentnie i czarujaca... a jak dostaja kosza, odpuszczaja i ida dalej.
 
Dzis jestem w Busselton, gdzie wywialo mnie na molo tak, ze nadal czuje wiatr w uszach, ale warto bylo sie przejsc na srodek oceanu... znaczy sie na ten maly kawalek blizej srodka oceanu.
 
W sobote wracam w kierunku Perth (Mandurah)... i znowu ktos bedzie na mnie czekal, i znowu kogos spotkam z Couchsurfingu, a we Fremantle kogos z Servasa... bo poki co nikt na mnie nie czeka i nocleguje sie w hostelach... nie moja bajka, ale na kilka nocy ujdzie.
 
Wracam do Fremantle, bo bylo mi tam niezwykle dobrze... wracam z nadzieja na spotkanie Aborygenek, z ktorymi rozmawialam w galerii sztuki...
 
A w ogole zaczelam odwiedzac galerie... kto ze mna idzie w grudniu do Zachety tudziez Narodowego????
 
Tesknie za rodzicami, przyjaciolkami i szelestem jezyka polskiego... za praca nie tesknie, bo wroce w grudniu do szarej, znanej mi rzeczywistosci... bez ubezpieczenia, wlasnej dzialalnosci, bo nie stac mnie na zwykly ZUS i... aaaa, szkoda gadac...
 
Wczoraj dotarlo do mnie, jak jedna pierdola nalozona na druga moze mi spieprzyc dzien do tego stopnia ze chcialo mi sie wyc... co wtedy chcialam zrobic?
 
Pewnie czesc nie uwierzy, ale chcialam wejsc do kosciola... tutaj jest ich tak malutko... a jak sa, to zamkniete... i tak z kosciola doszlam do Wildlife Park, gdzie karmilam papugi roznych odmian... i kangury. Park bez kangurow to nie park!
 
Tak, cos warto by zrobic Pani Natalio w sprawie pracy ze zwierzetami...
 
I tym optymistyczno-refleksyjnym akcentem koncze...
 
Aaaaa i jeszcze jedno! Nienawidze mojej komorki!!!!
 
Dlaczego?
 
Bo po 2 tygodniach dzialania nagle nie moge polaczyc sie z wifi, a to cholerstwo ma simlocka i nie moge miec australijskiego numeru (wiem! moglam sprawdzic to i usunac przed wyjazdem!) i w ogole... nienawidze jej!!!!!!
 
Na tym koncze, musialam to z siebie wyrzucic!
 
Amen!
 
P.S. Mam sweet focie z papuga!!! Zobaczycie w grudniu ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz