Ten post miał być o czymś innym.
O zamartwianiu się, biadoleniu i czekaniu na to, aż przyjdzie życie i da nam w łeb. Ale że planowanie naprzód nie jest moją najmocniejszą i najulubieńszą z opcji, więc będzie zupełnie na inny temat ;-)
Może nie do końca tak "zupełnie", bo nadal w klimacie... ale jakby 3 kroki głębiej (niekoniecznie mądrzej!).
Istnieje coś takiego, jak reguła przyciągania. Wschód jak wiadomo zna ją od wieków, zachód zrobił setki badań (na więźniach i szczurach) i stwierdził, że "faktycznie tamci z Azji mają rację... ale my to sobie nazwiemy samospełniającą się przepowiednią".
Najkrócej rzecz ujmując:
"To, czego w życiu się spodziewasz, zapewne otrzymasz!"
"Ups" pomyśleli pesymiści.
"Uff" powiedzieli optymiści.
I tu przydałaby się jakaś mądra puenta, zakończenie wzniosłe, podsumowanie, które sprawi, że po przeczytaniu tego posta każdy Czytelnik (absolutnie bez wyjątku!) wyprostuje się w swoim fotelu, weźmie 17 wdechów głębokich i z bananem na twarzy ruszy w świat.
Ale że puenty nie będzie, a zamiast podsumowania będzie przypowieść, którą czytając 25 raz dochodzę do wniosku, że niby jest w temacie, ale jakby ponad nim, więc biedny strudzony Czytelniku z bananem czy też bez zostawiam Cię tym razem (a może "jak zwykle") z refleksją, z tym co niedojaśnione i niejednoznaczne.
Przypowieść o lustrzanej komnacie
Uczeń zapytał mistrza
- Mistrzu, czy świat jest wrogi dla ludzi? Czy niesie zło czy dobro?
- Opowiem ci historię o tym, jak świat odnosi się do człowieka, – powiedział mistrz. – Był sobie kiedyś wielki król, który kazał zbudować piękny pałac. Było tam wiele wspaniałości. Wśród różnych cudów i ciekawostek w pałacu było komnata, w której wszystkie ściany, podłoga, drzwi, a nawet sufit – były zrobione z luster. Osoby wchodzące do komnaty w pierwszej chwili nie zdawały sobie sprawy, że stoją przed lustrami – tak bardzo zacierała się granica między światem rzeczywistym a odzwierciedlonym. Ponadto ściany komnaty zostały tak zbudowane, że na każdy dźwięk odpowiadało echo. Gdy ktoś pytał: “kim jesteś?”- słyszał w odpowiedzi z różnych stron, “kim jesteś?… kim jesteś?…, kim jesteś?…”
Pewnego razu do komnaty dostał się pies i zamarł w zdumieniu pośrodku, otoczony sforą psów ze wszystkich stron, a także z dołu i z góry. Pies na wszelki wypadek ostrzegawczo pokazał kły i wszystkie odbicia odpowiedziały mu tym samym. Pies zawarczał. Echo odwzajemniło głośne warczenie. Pies szczekał coraz głośniej. Echo też. Pies biegał tam i z powrotem, próbując ugryźć odzwierciedlające się w lustrach psy, jego odbicia też biegały i gryzły. Rano królewska służba znalazła wycieńczonego, nieprzytomnego psa, otoczonego przez setki nieprzytomnych psów. W komnacie nie było niczego, co mogłoby zagrozić psu, prócz jego własnego odbicia.
- Bo widzisz – powiedział na koniec mistrz – świat nie jest ani dobry, ani zły sam w sobie. Wobec człowieka świat jest obojętny. Wszystko, co dzieje się wokół nas jest tylko odzwierciedleniem naszych myśli, uczuć, pragnień i działań. Świat to jedno wielkie lustro.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz