W Sylwestra poszłam na jogę.
I nie byłoby w tym niczego, co nadzwyczajne, gdyby nie fakt, iż po tych wszystkich asanach, tańcach Albatrosa i jogicznych wyżerkach, na sali zostało tylko 5 osób. Rozmowa kleiła się, humory dopisywały pomimo braku procentów, promili i innych wspomagaczy.
I nagle wzrok Agnieszki padł na sprzęt grający... i dalej już nie pamiętam, jak to się stało, że wylądowałam razem z nią na parkiecie w dzikim tańcu połamańcu, pełnym radości i życia.
Tak, stało się! Tańczyłyśmy na sali do jogi wśród zdjęć naszego guru B.K.S Iyengara. Nie mam pojęcia, jaki miał wyraz twarzy i co sobie o nas bezczelnych uczniach myślał. Prawdę mówiąc guzik mnie to obchodziło. Liczył się tylko taniec i szalone pląsy na parkiecie. Swoją drogą aż żal, że tak dobry parkiet jest wykorzystywany tylko do praktyki jogi. A jaka akustyka jest w sali!!! Tak, Natalia K. śpiewała, krzyczała, tańczyła, zatraciwszy siebie.
A w sercu? A w sercu odżyła tęsknota za tańcem.
"Czego mi brakuje w jodze?" - to pytanie brzmi w uszach od miesięcy.
Luzu i spontaniczności.
Wywijając na parkiecie z dziewczynami i jednym Panem w głowie huczała mi "Przypowieść o napiętym łuku"...
Pewnego razu cesarz Chin udał się na spotkanie z wielkim mistrzem zen. Mistrz właśnie tarzał się ze śmiechu po podłodze, podobnie jak uczniowie. Chyba opowiedział jakiś dowcip. Cesarz był zakłopotany. Nie mógł uwierzyć własnym oczom, gdyż zachowanie mistrza przeczyło zasadom dobrego wychowania.
Powiedział:
- To nie jest zgodne z dobrymi obyczajami. Po tobie mogłem spodziewać się innego zachowania. Tarzasz się po podłodze i zachowujesz się jak szaleniec.
Mistrz spojrzał na cesarza i zobaczył, że ma on przy sobie łuk.
Mistrz spytał:
- Czy zawsze nosisz łuk napięty, czy też od czasu do czasu rozluźniasz go?
Cesarz odrzekł:
- Jeśli ciągle trzymałbym łuk napięty, utraciłby on elastyczność. Przestałby się nadawać do użytku. Należy łuk pozostawić w spoczynku, bo dzięki temu zachowuje elastyczność.
Mistrz odparł:
- To właśnie robię.
To właśnie robiliśmy dzisiaj na sali!
P.S. Tata dopatrzył się błędu w moim poprzednim poście!!! Dziękczynne modły były adresowane do roku 2014!!! A że w przypadki nie wierzę... a że miałam dziś siadać do listy tego, co chciałabym zrobić w 2014, stwierdzam, iż nie będę płakała, jak 2014 będzie podobnie udany, jak jego poprzednik :) Niech tak zostanie! Tak miało być i tak będzie! Taki jest plan!
P.S. P.S. Majka! Nie mamy wyjścia! Musimy iść zimą do Morskiego Oka.
Karolina! Rezerwuj Majówkę!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz