piątek, 29 stycznia 2016

Anastazjo, gdziekolwiek teraz jesteś. Dziękuję!

"Anastazja" Władimira Megre to pierwsza książka w moim życiu, która nie pozwoliła mi iść spać. Po prostu wiedziałam, że muszę ją pochłonąć natychmiast, najlepiej bez żadnej przerwy w czytaniu. 

Przerwa była, trwała dobę, ale gdy nadszedł wieczór, trzeba było dokończyć to, co zaczęłam poprzedniej nocy. Na szczęście książka ma zaledwie 140 stron.

Kim jest autor?  

Władimir Megre jest handlarzem. Statki, Syberia, zimno i te sprawy, i podczas jednej ze swoich podróży spotyka kobietę wyjątkową...

"Anastazja żyje w lesie absolutnie samotna. 
Nie ma mieszkania, prawie nie nosi odzieży i nie robi żadnych zapasów żywności. Jest potomkiem ludzi, którzy tu żyli przez tysiąclecia 
i to jest jakby inna cywilizacja. 
Urodziła się tutaj i jest nieodłączną częścią przyrody."

I z tego spotkania zrodziła się książka. A właściwie seria 10 książek!

Na wstępnie muszę zaznaczyć jedną rzecz, a właściwie będzie to rodzaj przestrogi przed sięgnięciem po taki rodzaj literatury... 

Zrób sobie mały test. 

Oceń na skali od 0 do 10 swój poziom duchowości i tego, co ja nazywam angielskim "open-minded" (bo po polsku trudno to przetłumaczyć jednym słowem), gdzie 0 oznacza "chyba żartujesz? jaka duchowość?", a 10 oznacza "...". 

Osoby, które oceniły swoją duchowość od 0 do 1, niech omijają takie książki szerokim łukiem. 

2-5 niechaj czytają,.... ale powoli

6-8 niechaj czytają,... ale uważnie

9-10 po co Ci książki? Zaszyj się w lesie!

Proszę mi wybaczyć szczyptę ironii w powyższym psycho-teście. 

Nie mogłam się powstrzymać. 

O co mi chodzi z tym lasem? 

Bo czasem warto się zastanowić...

"...dlaczego wszyscy wielcy myśliciele, ludzie tworzący różne systemy religijne, zanim je stworzyli, 
zaszywali się w głuchym i głębokim lesie, prowadzili pustelnicze życie oddawali się medytacji, a dopiero później wracali i szerzyli je społeczeństwu? No właśnie, nie zapisywali się do superuniwersytetów, 
a tylko i wyłącznie uciekali do lasu!" 

Także z tym lasem to nie był ani żart ani ironia.

Bo głęboko wierzę w to, że...

"Współcześni ludzi mają jeszcze uczucia, intuicję, zdolności  do marzenia, przewidywania, modelowania szczególnych sytuacji, oglądania snów, 
tylko wszystko to jest chaotyczne i nie ukierunkowane."

A...

"... sens życia istnieje w prawdzie, radości i miłości." 

Ale to, co chyba najcenniejsze i najpiękniejsze Anastazja, mówi o dzieciach. 

"Najbardziej znaczące jest wychowanie dzieci. 
Chciałeś się dowiedzieć jak najwięcej o talerzach [statkach kosmicznych], mechanizmach, rakietach i planetach. 
Ale ja bardzo chciałam jak najwięcej opowiedzieć 
o wychowywaniu dzieci i zrobię to."

"Dorośli powinni sobie uświadomić, że dziecko w niektórych wypadkach  przewyższa ich, na przykład czystością pomysłów. (...) 
W ogóle bardzo ważna jest umiejętność zadawania dziecku pytań."

"W naszym świecie starsze pokolenie odnosi się do niemowlęcia 
i do małego dziecka jak do bóstwa i przez odpowiedzi dziecka 
sprawdza swoją czystość." 

Szczerze wzruszyły i zachwyciły mnie te słowa. Brzmi to znajomo... trochę korczakowsko, trochę szamańsko... 

W książce również znajdziecie dokładną instrukcję prowadzenia własnego ogródka lub jak to Anastazja mówi, chociażby kawałka tego ogródka po to, żeby to, co w nim rośnie, służyło Tobie najmocniej, jak tylko służyć może, bo...

"Każde wysiewane nasionko zawiera w sobie ogromną ilość 
kosmicznej energii."

Jak ją z niego wydobyć? Dokładny opis w książce :) 

I pewnie część z Was już uznała mnie za wariatkę - nie ma problemu. Opcja usuwania numeru telefony czy osoby z FB jest prosta i znana. Śmiało!

Natomiast ta książka przypomniała mi mój stary wpis na blogu... stary, bo sprzed 2 lat...


"Większość ludzi odczuje energię wychodzącą z tej książki."

Tak, ja ją poczułam, a wróciwszy do moich własnych słów po prostu się rozpłakałam, bo to wszystko zaczyna dla mnie nabierać głębokiego sensu. Skąd te moje ciągoty na wschód i dlaczego oglądając filmy o Syberii, czuję coś więcej niż tylko zachwyt. 

I nie sposób  nie zgodzić się z poniższym fragmentem: 

"Znany rosyjski uzdrowiciel (...), Mironow, 
na zgromadzeniu swoich współpracowników powiedział: 
<<Robaczkami jesteśmy w stosunku do niej.>>" 

Oj tak, robaczkami, ale za to z jakimi otwartymi sercami. 

Nie mam pojęcia, gdzie po raz pierwszy usłyszałam imię "Anastazja". Mam wrażenie, że przewijało się ono na zajęciach masażu kilka razy.

Nie wiem, kto pierwszy polecił mi tę książkę... wtedy myślałam, że to JEDNA książka, a nie 10.

Ale wiem, że to, co dzięki niej usłyszę, będzie długo... bardzo długo wibrowało w moim sercu.

Anastazjo, gdziekolwiek teraz jesteś. Dziękuję!

"Bo mi się marzy śnieżna Syberia Proszę Pana 
i zimowy kulig, i zima mroźna, i śnieg po kolana. 
Bo mi się marzy Wschód niesłychanie.
I śnieg skrzypiący i czapy i rosyjskie banie."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz