poniedziałek, 18 stycznia 2016

"Ale czego nie zrobił ludź, tego dokonało ciasto."


Przychodzi taki moment w życiu człowieka spokojnego, że szlak go jaśnisty trafia... 

Trach i poziom zdenerwowania przerastający wszystkie skale świata zalał wszystkie komórki mojego ciała!

W ogóle z tym denerwowaniem się miałam ostatnio nie lada zagwozdkę.

Wszędzie piszą (psycho i inni!): złość jest ok, denerwuj się, ale bądź asertywny...

Spoko... i tak czekałam od miesięcy na ten wkurw ostateczny, na tą złość niepohamowaną i nic....

Zen, spokój, nuda... aż w 2016 roku nadszedł pewien poniedziałek.

Nie, nie będzie ani słowa o pracy. O ludziach też nie. 

Do ludzi mam niebywałe zen w sercu i żeby jakikolwiek ludź był w stanie wyprowadzić mnie z równowagi, musi się bardzo starać.

Ale czego nie zrobił ludź, tego dokonało ciasto.

Zwykły przepis z Internetu na ciasto dyniowe.

Człowiek utarł dynię na bardzo drobnych oczkach (bo tak kazali w przepisie), odmierzył składniki, wszystko dokładnie wymieszał, wylał do form (dwóch form!), wsadził do piekarnika i czekał.

Czekał, czekał i czekał a ten cholerny patyczek ciągle był mokry... 

No to czekał dalej... 

Ale ile można czekać, kiedy mijają 2h a ciasto jak było upieczone na zewnątrz, tak w środku nadal pozostawało zakalcem.

Ruszyłam ponownie na stronę, z której wzięłam przepis i co ujrzały moje zbolałe od złości oczęta???

Że kilka osób przede mną również uzyskało ten sam zakalcowy efekt...

I moja złość sięgnęła zenitu!!!

Co do swoich umiejętności cukierniczych nie mam najmniejszych wątpliwości. 

Tylko jeden jedyny raz nie wyszło mi jakieś ciasto, ale wynikało to z braku mojej pokory. Ot, tak postanowiłam pozmieniać w nim proporcje. Wyjść nie miało prawa!

Mój błąd. Moja lekcja. Więcej tego nie zrobiłam.

I nagle trafia się przepis jakiejś paniusi z bloga, który należy do tych, co to mają 150 reklam i 200 komentarzy, i człowieka szlak jaśnisty trafia.

Po prostu wychodzi człowiek z siebie!!!

I po prostu człowiek musi to gdziekolwiek napisać, bo zwariuje.

Gdyby człowiek biegał, to by poszedł na solidne 90 minut treningu.

Ale że już nie biega, zostaje mu pusta kartka.

A kartka ponoć przyjmie wszystko. 

Czy mi lżej?

Nie, serce mnie boli, że muszę wywalić dwie blachy ciasta... dwie pełne blachy ciasta...

Jutro upiekę coś innego.

Dla odreagowania.

A pannie wysłałam stosowny komentarz na temat tego, jak ważne jest uważne przepisywanie tego, co zamieszcza się na swoim blogu. O mojej wściekłości związanej z wywaleniem dwóch blaszek nie omieszkałam nie wspomnieć. Komentarz nadal nie uzyskał moderacji!

Wdech, wydech, wdech, wydech...

Po prostu nikt mnie nigdy aż tak nie wyprowadził z równowagi...

KONIEC

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz