czwartek, 14 stycznia 2016

"... to naprawdę ja?"


Każdy, kto tworzy (cokolwiek!) zgodzi się z tym, że nic tak człowieka nie rozbiera do naga, jak prace, które wychodzą spod jego ręki. 

Dla pisarza będzie to książka, dla poety wiersz, dla malarza obraz, a dla piosenkarza piosenka.

Byłam wczoraj na warsztatach "Ty i Twój głos" prowadzonych przez Monikę Wierzbicką (ukłony dla niej!). 

W końcu postanowienie silne miałam, by wreszcie usłyszeć swój prawdziwy głos. Nie ten wyuczony, nie ten wytrenowany, nie ten, którego wszyscy oczekują, ale mój. 

I jeśli pisarza peszą jego wiersze, malarza jego obrazy, to mnie peszy mój głos.

A że wybrałam sobie taki, a nie inny masaż (mówię tu o Lomi Lomi Nui), przed którym się śpiewa (a śpiewać mam zamiar!), więc było to cudowną motywacją, żeby wreszcie pójść ścieżką kompletnie dla mnie nieznaną. 

Ciało swoje znam - "nuda".

Taniec - "nuda".

Joga - "nuda".

Ciągle wszystko wokół milczenia. 

Nie, żebym nie odkryła dzięki warsztatom kolejnych obszarów pełnych spiętych mięśni. 

Szczerze mówiąc byłam w szoku, że te moje oddechowe do najbardziej rozluźnionych nie należały... zaryzykuję stwierdzenie, że NIGDY nie należały.

A dźwięki, które usłyszałam.... chciałoby się rzecz: 

"Matko Przenajświętsza, to naprawdę ja?".

Tak, to byłam najprawdziwsza ja. 

A jak ja sobie zawyłam jak wilczyca, to tylko ja wiem :D 

Jeśli komuś zawyję w trakcie masażu... wybaczcie, to silniejsze ode mnie... zwłaszcza, gdy jest pełnia!

Także cóż... spotkanie to kosztowało mnie więcej, niż lot na koniec świata! 
A wróciwszy do domu nie mogłam zasnąć do 1. Mogłam gadać, gadać i jeszcze raz gadać! 

Przy okazji szczególnie polecam miejsce, w którym odbyły się zajęcia. Jednak można robić coś fajnego za normalne pieniądze i stworzyć miejsce, w którym od pierwszego wejścia, zdjęcia butów poczułam się ugoszczona jak ktoś, na kogo się długo czeka :) 


A ze śpiewaniem chętnie pójdę na kolejną randkę!

Hmmm.... lubię to!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz