sobota, 29 października 2016

... jak jeszcze może być lepiej?

Dzień, w którym kończysz ukochane obrazy, to dzień wyjątkowy. 

A jeszcze jak malowałeś je dzięki uprzejmości przyjaciół, którzy dali Ci farby, płótna i Twoją własną przestrzeń do tworzenia, to już w ogóle znaczenie obrazów urasta do rangi czegoś naprawdę wyjątkowego.

Dzięki tym obrazom, a przede wszystkim moim nowym znajomym, mogłam przetrwać tutaj sześć niełatwych dla mnie miesięcy. 

O tym, dlaczego niełatwych być może kiedyś napiszę, a być może nigdy.

Jest w tych obrazach coś, czego nie robiłam nigdy dotąd.

Jestem w nich ja!

Niby ten na czarnym tle rozpoczął się po aborygeńsku, ale już końcówka była Moja i tylko Moja. 





Co się z nimi stanie?

Zostaną tam, gdzie zostały namalowane, w rękach moich mistrzów.

Tak, mistrzów!

Bo spotkać na swojej drodze kolejnych mistrzów, to zaszczyt, a móc dla nich malować, to największa przyjemność na świecie.

Tak się jakoś składa, że to nie pierwszy raz, kiedy moje dzieło jest w rękach mojego Mistrza.

Mam widocznie przeogromne szczęście do trafiania na nich w tym czasie mojego życia, w którym jestem w stanie wziąć najwięcej, ile tylko mogę.

To, co wzięłam, będzie mi procentowało przez dziesiątki lat.... jakby dorzucić reinkarnację, to nawet setki!

To, co zostawiam, to mój szacunek, miłość i wdzięczność. 

Ogromną wdzięczność!

Irlandio, pozostał Nam tydzień Kochana... jak jeszcze może być lepiej? 

Ściskam Cię bardzo mocno,

Choć zimno mi u Ciebie okrutnie, 

to w moim sercu pozostaniesz na zawsze

Dziękuję za wszystko!

P.S. Tak, wiem.... to dopiero początek....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz