wtorek, 17 kwietnia 2018

"Bać się śmierci to jedno, Bać się życia - to co innego."

"Bać się śmierci to jedno,
Bać się życia - to co innego."


Przyszedł taki moment w moim życiu, kiedy coraz rzadziej mam ochotę na filmy trudne, ciężkie, wyciskające łzy z oczu i dające tak po mordzie, że przez tydzień nie można dojść do siebie.

Od zawsze wolałam ciężkie kino i wydawało mi się, że wydawanie kasy na to drugie, jest tylko jej marnowaniem.

Widać, po 32 roku życia... prawie Chrystusowym, człowiekowi przestawia się co nie co w głowie i zamiast wybierać ludzkie tragedie, woli ludzkie... komedie. 

Zamiast klasycznych i przewidywalnych filmów o przemocy, alkoholu, nieszczęśliwym dzieciństwie czy wypadkach od jakiegoś czasu pragnę happy endów, walki o lepsze jutro, uśmiechu, pokonywania siebie, przeciwności i odrobiny pogody ducha.

I to wszystko znalazłam w filmie o Starości.

Specjalnie używam tego słowa, bo od kilku miesięcy mam nieodparte wrażenie, że wielu dopiero (!) na starość odkrywa, co jest w życiu ważne. 

Właściwie to nawet nie odkrywa, ale wraca do tego, z czym było mu fajnie w dzieciństwie.

A mianowicie z dobrą zabawą i smakowaniem życia.

Jakby to było pamiętać o tym codziennie, 
a nie tylko wtedy, jak przejdziemy na emeryturę?

Jakby to było zabawę i lekkość zaprosić do życia już dzisiaj, 
a nie dopiero... na emeryturze?

Ilu z nas umiera między 20 a 65 rokiem życia
i liczy na to, że na "emeryturze to sobie odpocznę"?

Serio??!!!

Mam wrażenie, że ludzie pracują coraz więcej i coraz mniej czasu mają na zwykłe uciechy życia... myślicie, że dożyjecie do emerytury zasuwając przez 40 lat po 12h dziennie?

Ha ha ha... ok... tak tylko pytam ;)

Ilu z nas umiera za życia zbyt wcześnie 
i wegetuje... aż do śmierci?

-------------------------------

"Bać się śmierci to jedno,
Bać się życia - to co innego."

www.pixabay.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz