środa, 11 maja 2016

Już jeden taki był... co o wyższości i czystości rasy wspominał...

Pierwszego dnia dowiedziałam się od E. dwóch interesujących rzeczy.

Pierwsza z nich jest taka, że zdarzają się klienci, którzy stwierdzą, iż w SPA powinno pracować więcej... Irlandczyków (zaraz to skomentuję, ale najpierw muszę wziać 3 spokojne wdechy) i że jednym z tematów taboo w Irlandii jest kazirodztwo. Przez lata odcięta ze względu  na wyspiarski klimat od innych państw Irlandia, jakoś musiała się rozmnażać, a przyjezdnych nie było....

Uuu, ostry temat!

Ale wracając do klimatu Irlandia dla Irlandczyków, to tak jakby powiedzieć, że w Polsce sprzątaniem powinny zajmować się tylko Polki, bo Polska dla Polaków... a nie, przepraszam ONR by się z tym zgodziło w 100%. 

Bardzo "ciekawy" jest ten europejski trend. Już jeden taki był, całkiem niedawno, co o wyższości i czystości rasy wspominał... ale ja dwóję z historii miałam. Może coś mylę...

Żeby nie było, bezpośrednio od nikogo nie usłyszałam niechęci... chociaż jedna pani, ten jeden grymas i to pytanie skąd jestem... a z resztą była moją przedostatnią klientką, a ja pewnie byłam zmęczona... a ona na 100% była Brytyjką, więc wiadomo. Każdy jej grymas był podejrzany ;-)

Natomiast kazirodztwo jest tematem starym jak świat. Chyba nie ma państwa w Europie, które nie miałoby tego w swojej historii... no bo przecież szlachecka krew musi pozostać szlachecka... a irlandzka... tylko irlandzka...

I właściwie na tym należałoby zakończyć ten post, a jak się komuś nie podoba to, że w SPA przeważają cudzoziemcy, niech zmieni SPA... choć to moje jest ponoć jednym z lepszych w Irlandii... ale może właśnie dlatego jest jednym z lepszych, bo jest takie różnorodne i kolorowe...

Chociaż niestety, mojej ukochanej Afryki tutaj nie ma :-( 

P.S. Post pisałam rano, w poniedziałek 2 maja. Po śniadaniu widziałam cud ciemnoskórą piękność. 

O Bogowie sprawcie, żeby przyszedł do mnie na masaż!!!!

Hindusa już masowałam... przepiękny kolor skóry!

Prze-pię-kny... a potem mi skubaniec usnął i miałam obsuwę. Dobrze, że następny klient był mega wyluzowany zarówno w głowie jak i w ciele, więc wybaczył mi to po pierwszym uśmiechu!

P.S. P.S. Ciemnoskóry przystojniak na masaż do mnie nie trafił, ale za to ucięliśmy sobie małą pogawędkę - dobre i to ;-)


wtorek, 10 maja 2016

Kiedy pracujesz w SPA, nic tu nie jest Twoje.

Kiedy pracujesz w SPA, nic tu nie jest Twoje.

Ani gabinet, choć możesz codziennie mieć ten sam, ani oleje, choć są z najwyższej półki.

Dlatego, żeby nie czuć się obcym, w każde miejsce pracy należy tchnąć coś swojego.

Może to być nieuchwytna energia, ale mogą to być również zwykłe, materialne rzeczy, które postawisz w widocznym dla siebie miejscu.

I takie rzeczy stoją w moim gabinecie numer 4.

Wśród kolegów słyszałam, że nikt go nie lubi, bo taki... mały jest.

A ja jestem nim zachwycona, bo ma wystarczającą ilość przestrzeni dla mojego niewielkiego ciała, łatwo go ogrzać i jest idealny do mycia podłogi po skończonym dniu pracy!

Ale co w nim jest mojego?

Od Mamy zabrałam sowę, do której wystarczy włożyć świeczkę i wygląda ona nieziemsko, a od I. i A. dwa dni przed wylotem otrzymałam kompas z wiele znaczącym dla mnie napisem: 

"Podróż złożona z tysiąca mil, musi rozpocząć się od pojedynczego kroku."... bardzo Wam za ten kompas dziękuję. Nawet nie wyobrażacie sobie, jak ważne właśnie teraz są dla mnie te słowa!



Do tego kilka sztucznych kwiatów, które są spinkami do włosów, ale jeszcze nie mam odwagi aż tak się wyróżniać wśród zespołu, więc póki co chyba czekają na wprowadzenie do oferty Lomi Lomi Nui. Wtedy we włosach będą wyglądały zjawiskowo.

Do tego kilka kropel ulubionego olejku eterycznego i jestem jakby u siebie! 

I zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo marzę o moim własnym, małym gabineciku gdzieś, gdzie jest bardzo ciepło, ale póki co ten nie-mój przerabiam na swój i jest mi w nim bardzo dobrze! 

P.S. W moim SPA nie używają prawdziwych świeczek tylko takie sztuczne. Intuicyjnie wzięłam ze sobą paczkę tealight-ów i trochę na własne ryzyko utraty posady, palę je sobie w gabinecie.

E. już je widziała. Nawet pytała ostatnio, co to za zapach zakropiłam, bo jak to powiedziała " nie jest nasz" ;-) 

Jeszcze mnie nie zwolnili, więc chyba mogę palić sobie te moje świeczuszki... bo co to za masaż bez świeczki i olejku eterycznego! 

Ja mogę masować w ciszy - raz mi się zdarzyło! 

Ale bez świeczki nie zacznę masażu nigdy!!!

poniedziałek, 9 maja 2016

Nikt Cię tak nie przeleci, jak Irlandzki wiatr!

Nikt Cię tak nie przeleci, jak Irlandzki wiatr! 

W ogóle zaczynam wątpić w to, że Kamasutra pochodzi z Indii... ktoś zdecydowanie musiał się inspirować tym, co wiatr może zrobić z człowiekiem.

Od tyłu, od przodu, góra, dół... trudno za nim nadążyć!

O zmienności pogody w Irlandii możnaby pisać godzinami.

Chyba nawet w polskich górach była ona bardziej przewidywalna niż tutaj. 

Zmiany co 5 minut to właściwie norma.

I ja śmiałam narzekać na Australijskie +40... ale ono przynajmniej trwało pół dnia, a nie kilka minut!

Na szczęście za każdym razem, gdy tańczę fregatę, pogoda mnie rozpieszcza.

Nawet jak mocno wieje, to przynajmniej świeci słońce!

Pod tym względem współpraca idzie nam naprawdę nieźle... szkoda, że moja fregata trwa zaledwie 8 minut dziennie, ale w sumie takiej ilości energii Aloha Irlandia mogłaby po prostu nie znieść!

Dlatego chyba najbardziej lubię momenty, kiedy jestem w pracy - 24 stopnie w pomieszczeniu, kilka świeczek, zero wilgoci i jestem w temperaturowym raju!

Skoro nie możesz być teraz w Afryce, zrób sobie Afrykę w pracy ;-)



sobota, 7 maja 2016

Tylko o czym motyla noga? Ja ciągle nie wiem, o czym...

Jest coś takiego w irlandzkiej ziemi, że budzi ona we mnie najsilniejsze pokłady pisarskiej weny, o jakich bym siebie nigdy nie podejrzewała.

Właściwie są dni, że tworzę dwa, trzy posty jednocześnie... tak po prostu! 

Fakt, faktem jest to jedna z najbardziej ukochanych rzeczy, jakie w życiu robię, choć nie mam z tego ani grosza,... ale może warto nisać, że PÓKI CO nie mam z tego ani grosza! 

Gdyby nie moja nauczycielka polskiego, która stwierdziła już w gimnazjum, że ja się do klasy humanistycznej nie nadaję, pewnie zaczęłabym moją przygodę z pisaniem dużo wcześniej.

Swoją drogą milion razy zastanówcie się zanim strzelicie komuś taką opinię. Ja - typ bardzo niepokorny dałam sobie radę, żebu ją olać i iść za głosem serca (a serce zawsze kochało zabawę słowem... przecież właśnie dlatego chciałam iść na wydział tłumaczeniowy i po to zdawałam maturę z dwóch języków, ale po czasie okazało się, że język włoski nie był brany pod uwagę :-( ale jest multum ludzi, którzy naprawdę uwierzą w wątpliwą "mądrość" nauczyciela czy rodzica.

Zabawa słowem jest dla mnie tym, czym żonglerka przyprawami w rękach wybitnego kucharza. 

Dla mnie to sztuka najwyższych lotów, dlatego tak bardzo cenię pisarzy, którzy mają taką wiecie... powieściową łatwość doboru odpowiednich słów. Szczerze jej zazdroszczę, ale być może ja nie mam opisywać nierealnego świata, a właśnie opisywać tylko to, co widzę i czuję. 

Nie wiem, ale powieść to bym sobie jakąś kiedyś napisała... taką z dialogami! 

Tylko o czym motyla noga? Ja ciągle nie wiem o czym...



piątek, 6 maja 2016

Jesteście wielcy Polacy, choć wciąż macie się za tak małych...

Kiedy skończyłam pisać poprzedni post... przyszło do mnie współczucie...

Szczere, prawdziwe współczucie, bo kiedy mam na stole kogoś, kto musi, absolutnie musi kontrolować każdy ruch masażysty i nigdy, przenigdy nie "odda" Ci nogi, ręki czy też głowy, a każda praca z rotacjami kończyn jest odbierana przez ciało (a raczej głowę!) z ogromnym oporem, to ja właściwie mogę tylko wysyłać tej osobie tyle miłości, ile mogę i jestem w stanie, i jedyną słuszną decyzję jaką mogę podjąć, to ograniczyć rotacje do minimum albo nie robić ich wcale... smutne to, bo Irlandczycy czy Amerykanie wprost rozlewają mi się na stole i muszę dźwigać te cudowne, rozluźnione nogi - ach, kocham je bardzo! 

UWAGA! 

A teraz będzie apel do tych wszystkich wiecznie przepracowujących swoje traumy, przepracowujących siebie, połowę dzieciństwa i jeszcze życie i pożycie swoich partnerów.

Uwierzcie mi lub nie, ale z Wami w Polsce robiłam takie figle na stole, jakie tutaj by nie przeszły! Łącznie z tym, że 90% moich klientek świeciło przede mną biustem zanim ja zdążyłam zaproponować, że wyjdę - uwielbiam Was za to i uwielbiam wasze biusty!

Także wstańcie rano, zróbcie przedziałek i odpieprzcie się od siebie, bo naprawdę są tacy, którzy nigdy w życiu nie położą się na stole nadzy lub prawie nadzy będąc ledwo co przykrytymi chustą. Ci, którzy byli u mnie na Lomi wiedzą, o czym mówię. Jesteście wielcy Polacy, choć wciąż macie się za tak małych. 

Ściskam Was mocno i szczerze tęsknię za dwugodzinnymi figlami na stole... chociaż E. jest otwarta na moje propozycje, więc może jak napiszę jakiś fajny, zachęcający opis Lomi Lomi Nui, odpowiedni klienci sami przyjdą.

Miałam już wielu takich - poezja z nimi a nie masaż! Bierzesz nogę, a ona jest po prostu ciężka i rozlużniona. Magia! 

Jeśli chcecie mi czegoś życzyć, to życzcie mi samych rozlużnionych głów i kończyn 😁

Ściskam Was mocno!