niedziela, 7 lutego 2016

"Nic nowego"

Na kryzys najlepsza jest biała kartka...

Niestety w dobie komputerów rzadko mam okazję usiąść i dotknąć jej dłonią. 

Niestety najczęściej jest to sztuczna, komputerowa biała przestrzeń, którą kilkoma kliknięciami zapełniam nic nie znaczącymi wyrazami i tak powstaje tekst.

Właściwie nigdy nie zakładam, co dokładnie chcę w nim przekazać.

Siadam, bo mi w głowie siedzi jakieś nurtujące mnie zdanie i wokół tego zdania tworzą się zbiory liter.

Tak po prostu.

I sama jestem za każdym razem zaskoczona, że z jednej myśli rodzą się kolejne i kolejne, i kolejne akapity. A refleksja goni refleksję.

Co ja na to poradzę, że mam lekkie pióro... (i skromność niesłychaną!)

Co ja na to poradzę, że wystarczy mi usiąść, rozgrzać palce kilkoma uderzeniami w klawiaturę i tekst sam ze mnie wypływa.

Tak mam i tego nie zmienię.

Czasem tylko materiał ulega zmianie, bo raz mam fazę na białą kartkę, a innym razem na białe płótno. Raz na klawiaturę, innym razem na pędzel i farby. 

Tak to bywa w dobie kryzysu, kiedy tworzenie chroni przed szaleństwem.

I nie chodzi tu o szaleństwo w psychiatrycznym znaczeniu tego słowa, ale takie wiecie... duchowe... że siedzisz, że myślisz, że znowu nie wiesz, co dalej zrobić ze swoim życiem. 

"Nic nowego" rzekliby ci, którzy dobrze mnie znają.

"Nic nowego" mówię sama do siebie.

I z tym "nic nowego" zaczynam kolejny tekst, kolejny post, kolejną książkę, kolejny zestaw ćwiczeń, który ma mi dać poranną energię do działania.

A co dalej?

Cóż... nie będzie niczym nowym, jak napiszę, że "nie wiem" i choć ponoć pozornie wyglądam na tą, która wie... prawda jest taka, że to tylko pozory... 

... ale za to oczy (jakby) widzące więcej, 
uszy (jakby) słyszące bardziej, 
ciało (jakby) czujące mocniej... 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz