sobota, 25 października 2014

Na koniec swiata...

Jade jutro na koniec swiata.
 
Kto nie wierzy, niech sprawdzi na mapie, gdzie jest Esperance.
 
Tak wyszlo, ze spie dzisiaj w hostelu. Najtanszym chyba w tym miescie bo za 17 dolcow. Wole klimat polskich schronisk chociaz standard maja porownywalny. Mam podejrzenia, ze tu nie pospie.
 
Paletalam sie dzisiaj po miescie. O ile pierwsze 2-3 godziny byly super, przy kolejnych tracilam cierpliwosc sama do siebie.
 
Czym zaowocowalo ow paletanie sie?
 
Znalezieniem stoiska Czerwonego Krzyza, na ktorym sprzedawali rozne uzywane rzeczy... i tam znalazlam pereuke.
 
Ksiazke Anthonego de Mello "Przebudzenie" ... po angielsku. Kosztowala 3 dolary... 2 zostawilam w prezencie... przyda sie na 10 godzinna podroz do Esperance.
 
Paletanie sie ma swoje plusy.
 
Utraciwszy cel, cel sam mnie odnalazl.
 
Bylam w kolejnej galerii prac Aborygenow.
 
Stanie przed niektorymi obrazami nie nalezy do latwych... czesc z nich wyglada jakby wirowala... a wirowanie ma to do siebie, ze wciaga... moge patrzec na nie najwyzej kilka minut... ale to co wtedy czuje jest nie z tego swiata...
 
Na nowo odkrywam muzyke i sztuke.
 
Wzrusza mnie Chopin, uliczny grajek i akordeonista.
 
Paletanie sie ma swoj sens... bardzko ukryty, ale ma...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz