środa, 28 września 2016

... jest w tej pracy coś z gwałtu...

Mam czasem takich klientów, którzy lubią cierpieć i dla których dobry masaż, to masaż głęboki wykonany na poziomie co najmniej wątroby.

A ja według starej, polskiej zasady: "Klient nasz pan", skoro pan chce mocnego docisku, nie śmiem mu się sprzeciwiać.

Ale coraz częściej widzę oczami wyobraźni obrazek, w którym to klient cierpi, ja dociskam, klient cierpi, ja dociskam mocniej i przy okazji czuję własny pot na czole, a jakiś głos w środku mi mówi: "Jakie to jest ku*** bez sensu!"

Kiedyś lubiłam pracę głęboką i mocną, ale coś we mnie wyraźnie przeskoczyło i walczę sama ze sobą, kiedy ktoś mnie prosi o mocny docisk.

Może dlatego jestem pierwsza, żeby dać masaż, ale niekoniecznie, żeby go otrzymać...

Dlaczego?

A dlatego, że jest w tej pracy coś z gwałtu...

Nie zapomnę pierwszego dnia zjazdu Lomi z Susan.

Wszyscy, jakby się umówili, że będą udowadniać, ile to oni nie mają siły... nigdy nie czułam się aż tak bardzo zgwałcona jak wtedy... to było okropne czuć, że im bardziej moje mięśnie nie chciały się rozluźnić, tym bardziej ktoś je na siłę dociskał. Zero dialogu! Po prostu ktoś sobie założył, że je rozluźni i dążył do tego celu po trupach.

A ja tak często słyszę, jak mięśnie mi mówią: "Odpuść, nie teraz! My chcemy być napięte!"... a ich właściciel prosi o mocniejszy docisk

Nie wiem, skąd w ludziach takie zamiłowanie do gwałtu i przemocy wobec samego siebie... 

Oczywiście, skoro chcą, to ja ich gwałcę, ale szczerze modlę się, żeby nie wrócili.

Bo wyraźnie wchodzę na nowy etap pracy z ciałem i eksperymentuję ze swoimi dłońmi.

Czasem je po prostu położę i czekam!

I chyba to jest mój kolejny trop do dalszej pracy.

Żegnam cię docisku, żegnam cię przymusie rozluźnienia mięśni... nie sądzę, żebym się mogła jeszcze czegoś od was nauczyć.

Natomiast serdecznie witam Was moje piękne i kochane dłonie... prowadźcie!

W Was moja nadzieja i radość największa!


wtorek, 27 września 2016

Boję się Ciebie Polsko!

Zaczynam bać się własnego kraju!

Pobili wykładowcę, bo rozmawiał po niemiecku, pobili cudzoziemcę, bo był... cudzoziemcą...

I wiem, że zaraz wielu krzyknie, że naszych też biją i mordują...

No tak, bo skoro naszych biją i mordują, to my też możemy bić i mordować!

No ku... ręce opadają, jak się słyszy taką logikę myślenia.

A ja wciąż zastanawiam się, czy to aby bezpieczne rozmawiać z cudzoziemcami po angielsku i tłumaczyć im, jak mają dojść do starego miasta.

Czy to bezpieczne dać się poderwać cudzoziemcy, bo o ile cudzoziemcy to ja się nie obawiam, ale tych wszystkich komentarzy typu: " Dzi..., szm..." to tak!
(Sprostowanie! Już mam to w d...!)

Czy to bezpieczne w tym kraju pójść na randkę z cudzoziemcą?

Czy to w ogóle bezpieczne przyjeżdżać tam i wyglądać inaczej?

Przeraża mnie ten kraj i szczerze mam nadzieję, że mój przystanek pt. "Polska" będzie na tyle długi, na ile musi być i na tyle krótki, żebym nie zaczęła chodzić po ścianach, bo znowu dopadnie mnie poczucie nieodnajdywania się w tym miejscu, bo odnaleźć się w nim nie mam zamiaru.

I przydałby nam się kochany Czesław Niemen i jego "Dziwny jest ten świat!"... niestety wiele to się nie zmieniło od Twoich czasów Czesławie, ale wierzę, że "ludzi dobrej woli jest więcej i ten świat nie zginie dzięki nim"... jeszcze w to wierzę (?!), choć  łatwe to nie jest! 
(Sprostowanie... już nie wierzę!)

Boję się Ciebie Polsko!

Może nie tyle Ciebie, co twoich wyznawców, patriotów, jedynie słusznych i prawdziwych Polaków.

Do zobaczenia wkrótce.. na krótko!

N.

P.S. Dobrze, że irlandzka opalenizna powoli odchodzi w niepamięć i znika z mojej skóry... dobrze,  że znowu staje się...  biała, choć w sercu mam krew Afryki i piasek pustyń całego świata, ale tego na szczęście Polak - Patriota (idiota!) nie dostrzeże, bo aż tak głęboko jego mądrość (?!) nie sięga.

Jestem bezpieczna!

sobota, 24 września 2016

... z jogą jest jak ze sztukami walki.

Konfrontacje z uczniami bywają trudne.

Przychodzi ci taka trójka ludzi na zajęcia, twierdząc, że oni praktykują jogę od lat.

Spoko!

To skoro praktykujecie, to zróbmy sobie powitanie Słońca!

Akceptacja jest, więc im pokazuję to powitanie, jakie znam i jakiego uczę.

Luzik!

Robimy je krok po kroku co by ci, którzy widzą je pierwszy raz, wiedzieli, o co chodzi.

Po pięciu minutach słyszę, że oni to będą robić swoje własne powitanie.

"Że ku... co proszę??!!" pomyślałam najciszej jak się dało.

"Wiecie, z jogą jest jak ze sztukami walki. Trudno powiedzieć, że karate jest lepsze od Kung fu, a judo jest lepsze od jujitsu. One są po prostu inne."

Cisza!

Nie wiem, czy załapali sens tego, co do nich powiedziałam, ale ćwiczyli dalej.

I ja bym teraz mogła długo opowiadać, co ja na ten temat myślę, a zwłaszcza, co myślę o kimś, kto twierdzi, że praktykuje jogę 10 lat (jego pies z głową w dół był innego zdania!), a na zajęcia przychodzi w spodniach do kolan takich, jak do wędkowania... no długo mogłabym pisać.

Na szczęście takie "Perełki", to jakiś 1%.

Ciekawsze jest coś kompletnie innego.

Niedawno nauczono mnie, że pewni ludzie pojawiają się tylko po to, żeby pokazać mi, jakie Perełki mam sama w sobie, a zaprawdę Wam powiadam, że święta nie jestem i moja puszka Pandory jest wciąż odkrywana przeze mnie na nowo.

Więc cóż takiego pokazują mi tacy uczniowie?

Ano moją własną ortodoksję i moje trzymanie się schematów.

No ku*** mam z tym zagwostkę od lat!

Tak, też kiedyś byłam takim uczniem co to stał i grymasił, twierdząc, że prawda o świecie jest inna, a dany nauczyciel jest idiotą.

No cóż.... znam takiego ucznia osobiście!

Jest jednym z moich wewnętrznych pupili... nie powiem! 

Należy do ulubieńców!

Bo takiego Gnoma nie można nie lubić!

Bunt dla buntu, buntem pogania!

No logiki w tym za grosz, ale coś go jednak ciągnie do tych utartych ścieżek i schematów i za cholerę nie chce ich puścić, i nawet coś, co ma służyć otwieraniu serca, głowy, ciała, staje się kolejnym narzędziem pełnym ograniczeń i braku otwartości.

Dzięki uczniowie!

Na kolejną sesję was nie zaproszę, co się będziecie męczyć, ale dobrze, że wpadliście.

Puszko Pandory, Ty to chyba ku*** bez dna jesteś!

Lubię Cię Zołzo coraz bardziej!

Uściski 
N.

P.S. Jak się komuś przekleństwa nie podobają, to nie mój problem. Po co czytasz? Ja się po prostu żegnam z tą wiecznie, grzeczną i milusią dziewczynką! Pa pa pa dziecino! Idź w cholerę i przestań być dla wszystkich taka miła!

Bo ja w przeciwieństwie do inteligencji,
która tutaj mieszka, nie mam zamiaru przemieszczać się
taksówkami...
Ale ja i kolega A. jesteśmy dziwni!


piątek, 23 września 2016

... było, co obejmować!

Kiedy kobieta na nowo utwierdza swój związek z pierwotną, 
zwierzęcą naturą, otrzymuje dar - wieczną, wewnętrzną mądrą opiekunkę, wizjonerkę, wyrocznię, natchnienie, intuicję, sprawczynię, stwórczynię, wynalazczynię, wreszcie uważną słuchaczkę, która prowadzi, przewodzi, podpowiada i przekonuje do korzystania z pełni życia w świecie zewnętrznymi wewnętrznym. Kiedy kobiet jest tak bliska naturze istnienie tej więzi emanuje z niej blaskiem. Ta dzika nauczycielka, dzika matka, dzika mentorka wspiera jej życie wewnętrzne i zewnętrzne w każdej sytuacji.
---C.P. Estes

Wracaliśmy z długiego spaceru
I nagle zobaczyłam ogromne drzewo...
najlepsze jest to, że mijam to miejsce kilka razy w tygodniu,
ale dopiero dziś usłyszałam jego wołanie... 
Drzewo miało ponad 15 metrów wysokości...
Biała kora, ogromna podstawa - było, co obejmować!
I przytulać....
I kochać...

Podziękowałam za spotkanie...
I poszłam dalej ze świadomością,
że dzieli Nas zaledwie 10-minutowy spacer...

Dziękuję!!!! 

środa, 21 września 2016

Potrzebuję tego jak ryba wody, a ptak latania!

Uwielbiam chodzić na boso!

Jest w tym coś magicznego i prawdziwego.

Ci, którzy mnie znają wiedzą, że masuję bez obuwia, uczę jogi bez obuwia i gdybym mogła, to całe życie chodziłabym bez butów.

Butów szczerze kupować nienawidzę i nie ogarniam, jak można w sklepie z obuwiem spędzić dłużej niż 20 minut. Wchodzę, szukam tego, co mi odpowiada, mierze, idę do kasy i do widzenia.

Ale ja nie o tym miałam pisać 😉 

Mam tu swój rytuał, który staram się powtarzać kilka razy w tygodniu, a mianowicie Idę na pole golfowe z rana albo wieczorem, co by uniknąć spotkania z piłką, zdejmuję baleriny, skarpetki i chodzę po mokrej trawie.

Jest to coś, bez czego chyba nie umiem już funkcjonować.

To mój czas, moja ładowarka energii, moje spotkanie z Matką i Ojcem Naturą (czemu wciąż wymieniamy tylko matke?!) I moje Mokre i brudne stopy.

Uwielbiam ten moment, a jeszcze jak mam fazę na słuchanie muzyki, potrafię chodzić w kółko dłużej niż... godzinę.


Potrzebuję tego jak ryba wody, a ptak latania!

Chcesz być prawdziwą, pełną energii kobieta?

Choć na boso i czasem noś kiecki!

Gwarantuje ci, że odkryjesz w sobie coś, co tak mocno od lat usiłuje się stłamsić w kobietach.

Spotkasz swoją prawdziwą, kobiecą moc.

Boisz się?

Ja też się bałam, ale już mi przeszło!

I wciąż powtarzam jak mantrę: "Jestem kobietą, nauczycielką, uzdrowicielką..." i jest mi z tym niezwykle dobrze!

Idę na spacer!

Ty też się wybierz!

Do zobaczenia w drodze!

P.S. Marzę o spacerze po śniegu... to będzie odjazd!!! Ktoś chętny? Tylko, żeby śnieg był, jak wrócę 😃