piątek, 25 marca 2016

Nie wyliście nigdy do księżyca w pełni???

Mam teraz czas, gdy emocje nie tyle mnie dopadają, co postanowiły ewidentnie, że będą mnie zalewać, zatapiać i powalać na ziemię. Najlepiej jednym porządnym obuchem w łeb.

Nieźle im to idzie, muszę przyznać, ale najciekawsze w tym wszystkim jest to, że im mocniej dostaję po głowie, tym szybciej wstaję na równe nogi.

Fakt, to ciągłe upadanie, wstawanie, upadanie, wstawanie skutecznie wyczerpuje moje pokłady energii... ale to absolutnie pierwsze tego typu doświadczenie w moim życiu, kiedy emocje nie goszczą u mnie zbyt długo.

Wpadną (najczęściej bez zapowiedzi!), pobuszują w szafach, co nie co wywalą na podłogę i  znikają, tak szybko jak się pojawiły.

"Hmmm..." można by rzec inteligentnie...

"Ale o co chodzi..." można by skomentować...

A może wreszcie chodzi o to, że po raz pierwszy w życiu mój emocjonalny pakiet ma nieokiełznane możliwości goszczenia się, ile wlezie, a ja tylko stoję z boku i patrzę na jego wybryki, jak na wybryki dwulatka, któremu lepiej dać się wybrykać, bo jak się nie da, to i tak potrzeba wybrykania się wyjdzie mu kiedyś bokiem... bo wyjść musi!

Więc kiedy chce mi się śmiać, śmieję się głośno mając w nosie to, co inni pomyślą.

Kiedy mam ochotę płakać, płaczę wtulona w poduszkę.

Kiedy jestem wściekła, idę na spacer trzymając się mojej własnej porady (Stressfree - "Zaproś swoją złość na spacer."), bo to już by było naprawdę głupie pisać o czymś innym, a samemu kisić się ze złością w jednym pomieszczeniu.

I w końcu kiedy chce mi się wyć do księżyca (ale pełnia była w środę!), to to robię. Serio, a potem śmieję się z samej siebie przez następne 100 kroków. 

Nie wyliście nigdy do księżyca w pełni??? 

Polecam.

Nic się zapewne w Waszym życiu nie zmieni, ani nie odmłodniejecie, ani nie schudniecie, ale za to jak to sobie wspomnicie rano, to banan nie zejdzie Wam z twarzy do wieczora. 

www.kwejk.pl


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz