Szczerze lubię nasze rozmowy z Jimem.
To ten Irlandczyk, który ma żonę z Nowej Zelandii.
To jedna z nielicznych osób, z którymi rozmawiam o mindfulness, wybaczaniu i innych życiowych mądrościach.
Nie dlatego, że z innymi się nie da, ale po prostu Jima potrafię spotykać po kilka razy dziennie, a że ile można gadać o pogodzie, więc sięgamy po ambitniejszy repertuar.
A jeszcze jak się słyszy coś w rodzaju: " dobrze jest z kimś czasem pogadać, można zobaczyć niektóre rzeczy od innej strony" to już w ogóle aż chce się filozofować z takim rozmówcą.
Akurat wtedy rozmawialiśmy o złości i wybaczaniu, że zawsze można je w sobie nosić, ale głównie ranią one nas, a nie osobę, której dotyczą.
Ktoś kiedyś powiedział (chyba Gandhi), że złoszczenie się na kogoś jest jak wypicie trucizny z nadzieją, że ta trucizna zrobi coś złego tej drugiej osobie.
I podobnie jest z wybaczaniem.
Zawsze możesz dźwigać urazę do końca życia z nadzieją, że komuś coś się w końcu stanie.
(Nie)stety to tak nie działa!
Zawsze masz wybór: odpuścić albo nosić to wszystko w sobie aż do śmierci...
Także ten... takie mniej więcej rozmowy prowadzimy z Jimem!
Mądre, piękne i wartościowe, bo to mądry, piękny i wartościowy człowiek, i jestem pewna, że takich tutaj sporo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz