wtorek, 19 września 2017

Jak kupić najbrzydsze śliwki na świecie?

Mam swój osobisty system robienia zakupów na Bazarze Na Dołku.

System, na który nikt normalny by nie wpadł, bo kto kupuje jedzenie sugerując się energią sprzedającego?

I dzięki tej metodzie jestem absolutną Mistrzynią w kupowaniu najbrzydszych śliwek węgierek, jakie moje oczy widziały danego dnia, przynoszenia ich do domu i zastanawiania się nad sensem swoich wyborów w życiu... i w ogóle nad sensem życia...

Dziś padło na najmniejsze i najbrzydsze śliwki świata tylko dlatego, że energia Pani była taka, że wiedziałam, że to u niej muszę je kupić.

Kupiłam, a w domu okazało się, że raczej ich sobie nie pojem, bo są po prostu... kwaśne...

"Co jest w tym dobrego, czego ja jeszcze nie widzę? 
Do czego te śliwki tak naprawdę mają być, 
bo do jedzenia to się raczej nie nadają?"

I tak przez dwadzieścia minut odpieram atak osądu na swój temat, bo przecież jak można być tak... mądrym, żeby kupić najkwaśniejsze śliwki na dołku...

I nagle gotuję z nich kompot, w piekarniku piecze się ciasto... i okazuje się, że lepszych śliwek kupić nie mogłam, bo kompot smakiem rozwala system, a ciasto strzela w kosmos swoją wspaniałością!!!!!

I jaki z tego morał???

Następnym razem też kupię śliwki u kogoś tylko dlatego, że mi jego energia odpowiada i nawet nie będę próbowała szukać innych argumentów za tym, że ta a nie inna osoba dostarczy mi tego, co jest mi potrzebne, a że nie pojem sobie ich tak jak planowałam, no to cóż... widocznie całe dwa kilo ma się znaleźć w cieście i kompocie. Koniec i kropka!

"Co dzięki temu jest możliwe, a nie było możliwe wcześniej?"

Nie, tak piękne to te moje śliwki nie były ;-)
www.pixabay.com 

P.S. Ulubionego pana rzeźnika też mam! Gość ma taką energię, że naprawdę nie wiesz, czy poda Ci rękę... czy wyciągnie siekierę, ale jest w nim coś takiego, że żebym nie wiem, jak u niego przepłacała, polecę do jego stoiska jak pszczółka do miodu, bo nikt nie ma takiego smalczyku i takiego boczunia i takiej kiełbaski jak On :D

poniedziałek, 4 września 2017

I mieć w sobie cały Świat i być całym Światem...

Idziemy z P. nieśpiesznym krokiem przez kabackie osiedla i nagle mijamy pieska. Znaczy się Panią z pieskiem, ale że piesek jak to piesek zawsze wzbudza we mnie większą ciekawość, aniżeli właściciel, więc postanowiłam zagadać:

- Cześć! Mogę Cię pogłaskać? - mówię do... pieska totalnie nie zwracając uwagi na Właścicielkę, której brak przychylności energetycznie wypełniał połowę Ursynowa.

Zniżam się do poziomu Maluszka, bo piesek do tych wielkich byków nie należał i wyciągam przyjaźnie dłoń... i wiecie, co ta Psina robi?

Stawia swoje przednie łapki na moich kolankach i patrzy mi prosto w oczy.
pixabay.com

Zaprawdę powiadam Wam, wierzcie mi lub nie w Jej oczach była cała moja wspaniałość. 

Ta Psina nie widziała niczego poza mną.

Na te 5 s byłam jedyną istotą, która była dla niej ważna, a Ona była dla mnie najważniejszą Istotką na świecie.

Jej wpatrzone we mnie oczy pamiętam do dziś i będę pamiętała długo...

Prawdziwa, 100% więź, relacja, komunia, radość, wdzięczność i miłość wypełniała moje serducho i nawet Pani właścicielka widząc to wszystko, z chęcią odpowiedziała na pytanie o wiek tego cuda natury, który miałam zaszczyt głaskać, a który obdarzył mnie taką czułością, jakiej nigdy nie dostałam od żadnego Człowieka.

Zwierzęta nie oceniają, nie mają punktów widzenia, nie oczekują nic w zamian, nie kalkulują, czy dana relacja im się opłaca, czy też nie.

Po prostu są...

Jakby to było mieć takie relacje z Ludźmi?

Bez ocen, oczekiwań, kalkulacji i założeń.

pixabay.com

Ty wpatrzony we mnie, ja wpatrzona w Ciebie i nic poza tą krótką wymianą spojrzeń dla nas nie istnieje.

Jakby to było mieć w ludzkich relacjach jeszcze więcej życzliwości, jeszcze więcej wdzięczności i jeszcze więcej otwartości?

Bez ocen, oczekiwań, założeń i kalkulacji...

Tak po prostu być ze sobą i nic poza tym.. 

I mieć w sobie cały Świat i być całym Światem...

pixabay.com