wtorek, 14 lipca 2020

A co jeśli nie wszystko, co nadaje się do naprawy, tej naprawy wymaga?

Przychodzi taki moment w życiu każdej baterii komórkowej, że pada z sił i trzeba ją ładować kilka razy dziennie, a że komórka moja ma już kilka sezonów, więc uznałam to za coś absolutnie normalnego.

Okazało się, że kupno do niej baterii na mieście graniczy z cudem - w pięciu odwiedzonych punktach poczułam smuteczek, więc zaczęłam szperać w Internecie, ile to moje cudo kosztuje.

Koszt wywołał kolejny smuteczek, ale przyjęłam go dzielnie na klatę, wiedząc, że ładowanie baterii kila razy dziennie nie ma najmniejszego sensu i albo zmieniam aparat albo baterię.

Następnego dnia robiąc kilka zdjęć nie działał mi flash, a jak nie działa, to robię  restart komórce i działa ponowie. 

Tak też uczyniłam i dzięki temu odzyskałam światło i... baterię!

Prawdę mówiąc do dnia dzisiejszego nie wiem, jakim cudem wyłączenie i ponowne włączenie komórki może wskrzesić baterię, ale widocznie nic tak nie działa jak dobre... stare... ctrl+alt+del. 

Po tym magicznym uzdrowieniu w głowie powstało pytanie:

Gdzie jeszcze mam punkt widzenia, że muszę coś wyrzucić
 i wymienić na lepszy model, 
a to, co tak naprawdę rozwiąże mój problem, 
to zwykłe przywrócenie ustawień fabrycznych?

Właściwie przydałby się inteligentny komentarz... podsumowanie, ale nie mam pojęcia, co mam Wam napisać, bo przyzwyczajona byłam raczej do rzeczy wywalania... a na pewno nie do... naprawiania i restartowania!

Do tego zaprasza mnie mój nowy DOM... ja tu wciąż coś naprawiam, przepycham, czyszczę, by mogło działać jak nowe!

A co jeśli nie wszystko, co nadaje się do naprawy 
(lub spotkania z koszem!), 
tej naprawy wymaga?

www.pixabay.com

Sesja BARS® by zrobić restart dla głowy... 

Sesja Facelift® by zrestartować Ciało...