czwartek, 30 stycznia 2020

Proszę i doskonale wiem, co chcę otrzymać...

- XYZ, chodź proszę do mnie. Weź te 2 obrane ziemniaki 
i zrób z nich frytki. 
- Dlaczego?
- Bo Cię o to proszę.

Jest to częsta wymiana zdań, jakie mam z dziećmi w świetlicy... oczywiście wiadomo... nie zawsze chodzi o ziemniaki czasem o brudny stół czy kubek, który powinien być w zmywarce. 

Wczoraj zaczęłam się zastanawiać, jak ja to robię, że dzieci ZAWSZE, ale to absolutnie zawsze wykonują to, o co je poproszę i wreszcie dotarło do mnie, że ja ani nie używam do tego krzyku, ani agresji, ani strachu, ale zwyczajnie... energii nieznoszącej sprzeciwu. 

www.pixabay.com
Proszę i doskonale wiem, co chcę otrzymać i za specjalnie nie zostawiam pola do negocjacji, a dzieci... wbrew pozorom naprawdę to czują i wiedzą, że choćbym miała je prosić o to setki razy, to słuchanie tego trucia jest gorsze niż sięgnięcie po gąbkę i wytarcie rozlanego soku.

Zdradzę Wam jeszcze drugi sekret nienegocjowalnych tematów z dziećmi... w ich przypadku używam dużo częściej słowa "proszę i dziękuję!", bo w sumie jak się dziecko uprze, to może rozpocząć ze mną negocjacje, choć i tak wie, że nie wygra, bo ja metodę zdartej płyty mam w małym paluszku i kiedy tego nie robi, na serio jestem wdzięczna... poza tym to takie dwa ładne słowa, które sprawiają, że negocjacji właściwie się odechciewa.

Czy ja z dziećmi walczę?

NIE

Czy je zmuszam do czegoś?

NIE

Czy je straszę?

Czasem sięgam po argument związany z konsekwencjami, ale rzadko. Z reguły dzieci naprawdę robią to, o co się je poprosi... wystarczy poprosić i być gotowym to otrzymać... i czasem powtórzyć to 20 razy na tej samej nudnej energii, bo nawet dla dorosłego byłoby to trudne do słuchania, gdyby mu ktoś nad uchem co kilka minut przypominał: iksiński, wytrzyj stół! Do tego dochodzi świadomość, że nie możesz tym drugiej strony manipulować, bo ona zwyczajnie ani odrobinę się na to... nie wkurza... i tylko klepie swoje. Nudne powtarzanie swojego, zero złości = efekt gwarantowany!

Ten, kto wymyślił zdartą płytę, powinien dostać NOBLA! 

I tak krok po kroku przedstawiłam Wam metodę "proście, a będzie Wam dane" w relacji z dziećmi i młodzieżą.

Proś i bądź gotowy to otrzymać... i podziękuj, bo co Ci szkodzi... słowo dziękuję to chyba jedno z piękniejszych słów, jakie znam i najrzadziej używane w kontaktach z młodymi, jakie słyszę... a szkoda, bo oni jak chcą, potrafią nam dopiec i jak tego nie robią... warto im za to podziękować ;) 

poniedziałek, 27 stycznia 2020

... więcej BYĆ... mniej ROBIĆ...

Zdarzyło mi się dwa, a może trzy razy usłyszeć w pracy wychowawczej, że za mało z dziećmi...ROBIĘ!

I jakby chcieć dosolić mojej osobie, można by dodać, że... za dużo z nimi siedzę.

Ok... wyjaśnijmy sobie jedno... w szkole z dziećmi coś... ROBIĄ, na zajęciach pozalekcyjnych... ROBIĄ... w domu... ROBIĄ... a kto u licha z nimi po prostu jest?

Jakby to było wiedzieć, że współczesne dzieci i młodzież potrzebują naszego BYCIA... rozmowy, przekomarzania się, pytań "jak Ci minął dzień?" i jeszcze raz BYCIA, rozmowy, przekomarzania się i pytań "jak Ci minął dzień?"...

Wiecie, które momenty najbardziej lubię w byciu z dziećmi?

- siedzenie w kuchni, krojenie i robienie spaghetti pomimo, że sama nie cierpię gotowania... ALE z dziećmi to co innego!

- wspólny posiłek pełen rozmów, ich opowieści i śmiechu

- pozwalanie im na ich aktywności bez potrzeby wpieprzania się w każdą z nich... dlaczego JA - dorosły mam robić wszystko, na co ma ochotę dziecko? Mi się już nie chce grać w chowanego... ale w żółwie... godzinami mogę pykać ;) Poza tym uczestniczenie we wszystkim, co dziecko proponuje uczy go, że jesteś na każde  jego pstryknięcie i czy Ci się dana aktywność podoba czy nie, masz w niej uczestniczyć... jesteś pewien, że chcesz, aby Twoje dziecko nauczyło się tego na przyszłość i też tak reagowało na wszystko, co mu koledzy zaproponują? 

BYCIE.... kocham BYCIE, bo robienia z nimi mam powyżej dziurek w nosie i oni też tego nie trawią.

Jakby to było wiedzieć, że w energii BYCIA zapraszasz dziecko w takie przestrzenie, w jakie nigdy nie wejdziesz z nimi skupiając się na ROBIENIU?

Jakby to było wiedzieć, że rodzicielstwo to bycie przestrzenią... która nie wyklucza pokazywania dzieciom, jak funkcjonuje ten świat i że naczynia myje się z obu stron? ;) 

Jakby to było po prostu BYĆ, zamiast ROBIĆ i nie mieć poczucia winy, że tracimy z nimi czas, a oni niczego się nie uczą i nie rozwijają... myśmy mieli jedynie SKS-y i jakoś żyjemy... 

www.pixabay.com

... więcej BYĆ... mniej ROBIĆ...

... więcej ROZMAWIAĆ i słuchać... mniej truć i pouczać...

... więcej uczyć świata (i obsługi mopa!)... mniej robić wszystko za nich...

... i BYĆ... BYĆ... jeszcze raz BYĆ... zamiast myślami uciekać od obiadu... krojonej cebuli i rozmów... 

Z dzieckiem... z ludźmi... BYĆ!

BYĆ na 100%...

-------------------------

Jakby to było być zamiast robić? - fragment z zajęć.

sobota, 25 stycznia 2020

UWAGA... zdradzę WAM KLUCZ do serca mego...

Od wielu lat słyszę od ludzi, że za mną nie sposób nadążyć, a tempo mojego życia, zmian jest takie, że nic tylko usiąść, płakać, bo nigdy nie wiadomo, gdzie K. będzie za dwa dni i co się w niej w tym czasie zmieniło.

UWAGA... zdradzę WAM KLUCZ do serca mego i do każdej jakiej-kurna-kolwiek relacji ze mną.

NIGDY absolutnie PRZENIGDY nie próbuj za mną nadążyć!

www.pixabay.com

Po pierwsze... nie dasz rady i to nie jest wyniosłość z mojej strony czy narcyzm, ale świadomość tego, jak naprawdę wygląda tempo tego, jak żyję i kim jestem.

Po drugie... gdzie u licha jest napisane, że jak chcesz z kimś coś tworzyć, masz mu towarzyszyć w każdym centymetrze jego podróży? Będę szczera, nawet tego nie próbuj, bo część podróży muszę odbyć sama, a Ty możesz mnie jedynie z niej odebrać... i zostaw mi proszę przestrzeń dla mnie w podróży do wnętrza siebie - bez mapy i mojej dłoni zgubisz się we mnie i zginiesz ;) 

Po trzecie... Ty masz swoją podróż, ja swoją... jakby to było sobie w nich nie przeszkadzać, a jedynie kibicować i bić brawo?

Po czwarte... nie próbuj za mną nadążyć, bo wystarczy, że ja sama ledwo daję sobie z tym radę. Od Ciebie oczekuję jedynie łyka wody na zakręcie, wiernego kibicowania i zejścia mi z drogi, kiedy tempo podróży zwiększa się i zaskakuje nawet mnie samą.

Czy moja podróż będzie szybsza?

Niestety... jednym z moich najukochańszych pytań jest: 

Jak może być jeszcze szybciej?

Także... TAK... to dopiero początek... ja się dopiero rozkręcam, więc zejdź mi proszę z drogi i daj mi mknąć, gdzie mnie nogi poniosą, a ja Ci zagwarantuję takie pocztówki z podróży, jakich nikt nigdy Ci nie wysłał <3

Nie próbuj za mną nadążyć... po prostu BĄDŹ!

I przede wszystkim nie porównuj się do mnie, twórz swoją podróż, w swoim tempie taką, jaką zawsze chciałeś mieć, bo kto powiedział, że moje tempo jest tym, co uszczęśliwi każdego? 

A ja stanę na zakręcie, podam Ci łyk wody, wiernie Ci będę kibicować i zejdę z drogi, gdy zaczniesz mknąć ile sił w nogach <3 

----------------------------

Kogo spowalniasz... kto spowalnia Ciebie?  - fragment z zajęć.

piątek, 24 stycznia 2020

... a zamiast nich zaprosiłam... przestrzeń OK!

W momencie, w którym odkryłam, że dwie dorosłe, starsze ode mnie osoby, które wydawały się nawet całkiem świadome, zapragnęły użyć mnie jako pionka w swojej grze relacji z ludźmi, których na oczy nie widziałam, miałam niezłą zagwozdkę, co z tym począć.

Najpierw powiedzmy,... że było mi przykro,... co trwało jakieś 5 minut... 
... potem się wściekłam... kolejne 5... 
... potem przyszło... zdziwienie, 
... a następnie przypomniałam sobie, że jedno z narzędzi, jakie proponuje Access Consciousness brzmi: "to jest interesujący punkt widzenia"... i tak też to sobie powtarzałam... że to jest ok, co ludzie wybierają, że to jest ok, że ja nie zauważyłam tego w 1 sekundzie, ale trochę później i że w ogóle jesteśmy OK!

Bo zawsze mogę wejść w osąd innych - uwierz mi, jestem w tym świetna!

Bo zawsze mogę wejść w osąd siebie - w tym z kolei jestem Mistrzynią, ale co u licha nam to da???

Ludzie z reguły na osąd reagują... osądem!

I mamy z tego kolację podczas, której każdy talerz, szklanka i półmisek wypełnione są krytyką... no weź to zjedz i się nie zadław!

Tym razem postanowiłam skorzystać z mądrości wieku mego (Chrystusowy... nie byle jaki!) i wybrać coś innego... złości, smutkowi i zaskoczeniu podziękowałam, choć nie powiem, mili z nich towarzysze, a zamiast nich zaprosiłam... przestrzeń OK!

Przestrzeń OK, gdzie wszystko jest tylko interesującym punktem widzenia i niczym poza tym. Nikt nie jest w błędzie, nikt nie ma racji, wszyscy jesteśmy OK.

www.pixabay.com

Intencja zranienia?

Interesujący punkt widzenia.

Potrzeba dosolenia?

Interesujący punkt widzenia.

Gra ludźmi by dostąpić zbawienia?

Interesujący punkt widzenia.

Jesteśmy OK nawet jak wybieramy... interesujące punkty widzenia <3  

Z boku wygląda to jak szybkie wybaczanie innym z nutą naiwności... ale powiem Wam szczerze, że trawienie uraz, złości i pretensji przez lata... to jest kurna dopiero... interesujący punkt widzenia.

Bo jakby to było wiedzieć, że to nie jest kwestia wybaczenia komuś, ale nie ocenienia jego i siebie, by zaprosić przestrzeń... interesującego punktu widzenia!

Żeby była jasność... jeszcze to ćwiczę... jeszcze nadal lubię złość, smutek i łez kilka... ALE jestem na dobrej drodze do czegoś, co cholera wie, co mi wykreuje, ALE czy to jest teraz ważne?

Nie, bo to też jest tylko... interesującym punkt widzenia!

czwartek, 23 stycznia 2020

... do dnia dzisiejszego ze łzami w oczach mówię: "TAK, jestem gotowa..."

Kiedy pracuję z ludźmi często nadziwić się nie mogę jak proste rzeczy w ich głowach stają się skomplikowane, a wybory, które są po prostu wyborami urastają do rangi wyborów w stylu "oddech czy śmierć".

Przyznaję, że zapominam w tym wszystkim o jednym, że ja w energii wyboru, który jest TYLKO wyborem żyję od ponad 8 lat, a w międzyczasie straciłam prawie wszystkich znajomych (zyskując nowych!), uczucie samotności oswoiłam mając naście lat, bo już wtedy wiedziałam, że nie pasuję do moich rówieśników i pasować nie mam zamiaru, co jest teraz mechanizmem, na który muszę uważać, bo efekt "Zosi samosi" nie zawsze kreuje więcej... i z tym wszystkim słucham WAS nie mając świadomości, że moja droga wyboru trwa dużo dłużej od Waszej.

Jedna część mnie ma ochotę wstawać, skakać i krzyczeć: "Wybierz, weź wybierz cokolwiek i przestań stać na autostradzie życia, bo Cię zaraz coś na niej rozjedzie!", a druga część wie doskonale przed czym stoicie.

Jedno z najtrudniejszych pytań, które zadano mi podczas pierwszej klasy BARS, której byłam uczestnikiem brzmiało:

Czy jesteś gotowa stracić wszystko i wszystkich, 
by zyskać wszystko i wszystkich?

Ja lubię to pytanie w wersji:

Czy jesteś gotowa stracić wszystko i wszystkich, 
by zyskać siebie?

Nie będę Wam ściemniała... do dnia dzisiejszego ze łzami w oczach mówię: "TAK, jestem gotowa ponownie utracić wszystko i wszystkich"... i wyjść z mechanizmu przywiązywania się do kogokolwiek i czegokolwiek, by żyć i tworzyć takie życie, za które siedząc jako starsza pani pod śliwką węgierką będę sobie cholernie wdzięczna.

Ale doskonale rozumiem, kiedy wy nie wybieracie... kiedy stoicie na rozstaju dróg z ryzykiem, że was coś zaraz rozjedzie, kiedy wolicie wybrać śmierć i wegetację, niż wybrać życie i siebie.

Rozumiem to doskonale i chylę czoła sama przed sobą, że pomimo lat wyboru czegoś innego i utraty setek... setek ludzi dookoła mnie wciąż mam siebie <3 

www.pixabay.com

I za to jestem sobie wdzięczna... i pamiętaj Czytelniku, nawet jak kiedyś zaryzykujesz wybór siebie i stracisz wszystkich, absolutnie wszystkich... w lustrze masz kogoś, kogo jeśli tylko o to poprosisz, nigdy Cię nie zostawi... i masz mnie - napisz do mnie, zadzwoń, otrę Twoje łzy, bo naprawdę wiem, z czym się mierzysz...

Wybór siebie wymaga odwagi, a tego nas nigdzie nie nauczono... i doskonale wiem, jak czasem bywa trudny!

Serdeczności
N.  

------------------------------

czwartek, 16 stycznia 2020

Ty wychowujesz dwójkę, my przytulamy do serca setki rocznie.

Kiedy rozmawiasz z dzieckiem, które ma 11-12 lat i ono opowiada mrożącą krew w żyłach historię wycieczki do Piaseczna, która skończyła się po północy na komisariacie i nagle słyszysz komentarz:

- Mama? Po co miałaby mnie od razu odebrać?! Siedziałam tam dwie godziny - i widzisz minę dziecka, które mówi o tym jak o czymś, z czym się styka na co dzień, zastanawiasz się, ilu ludzi byłoby gotowych słuchać takich komentarzy dzieci kilka razy w tygodniu...

Dlaczego o tym piszę...

www.pixabay.com

Uwielbiam te kąśliwe tekściki Matek, które uważają, że skoro wychowują dwójkę, trójkę dzieci, to już wszystko o dzieciach wiedzą i my jedynie z nimi pracujący, a dzieci nie posiadający, o dzieciach nie wiemy NIC.

Jesteś pewna, że dałabyś radę z setkami takich historii przez 10, 20, 30 lat swojego życia?

Jesteś pewna, że wiedziałabyś jak zareagować, jak wesprzeć dziecko, jednocześnie nie umacniając w nim roli ofiary?

Jesteś pewna, że znając (albo i nie!) klucz do dwójki dzieci, które wychowujesz, znasz klucze do pozostałych milionów?

Mogę Ci gwarantować, że nie znasz!

Porozmawiaj czasem z wychowawcami domów dziecka... świetlic środowiskowych... czy zwykłych podstawówek i spytaj, jakich historii my wszyscy słuchamy na co dzień i dopiero wtedy zastanów się nad tym, czy aby posiadanie dzieci = znanie się na nich.

Ty wychowujesz dwójkę, my przytulamy do serca setki rocznie.

Ty masz klucz do dwójki, my musimy znaleźć klucz do każdego dziecka, które spotkamy z ich historiami, alkoholowymi rodzicami lub rodzicami, których wiecznie nie ma w domu.

Twoje dzieci raczej nie widują Ciebie pijanej, obrzyganej czy niebezpiecznej z łapami skierowanymi w ich buzie... nasze dzieci takie widoki miewają raz na jakiś czas. 

Tak, my wychowawcy, nauczyciele, pedagodzy bezdzietni nie mamy prawa wypowiadać się na temat dzieci, bo ich... nie mamy!

A może dzięki temu, że ich nie mamy, mamy tyle serducha dla tych, z którymi pracujemy na co dzień <3 

A może gdybyście Wy-Rodzice wyszli na chwilę poza przekonanie, że posiadanie = ogromna wiedza, moglibyście się czegoś od nas... nauczyć tak, jak my uczymy się od Was o Waszych dzieciach.

Kłócić się nie będę, na dzieciach do 6 r.ż. się nie znam... może ze 3 razy miałam w przedszkolu warsztaty... traumę mam do dziś ;) ALE o nastolatkach wiem bardzo dużo... i czuję ich każdym centymetrem siebie...

TAK, ZNAM SIĘ NA NICH JAK MAŁO KTO i wielu moich rewelacyjnych kolegów i koleżanek również (tak, 2/3 środowiska nauczycieli jest do kasacji, ALE nie kasujcie NAS-perełek!)... 

...więc...

... to tylko Twój wybór, czy zechcesz posłuchać tego, co mam Ci do powiedzenia na temat wspaniałości, dziecka, które masz i tego kim i czym ONO naprawdę jest... ale nie zapomnijmy o granicach, zasadach i obowiązkach... bo wielu z was za dzieci robi wszystko, a potem my w świetlicy musimy je uczyć jak się włącza... odkurzacz i obiera ziemniaki ;)

wtorek, 14 stycznia 2020

... tabelka dolegliwości i chorób ekspresu mego.

Mój cudowny ekspres do kawy ma pewien ciekawy mechanizm. 

Jak mu cokolwiek nie pasuje, nie ma opcji, żeby się włączył LUB zrobił ciepłą kawę.

Przyszedł dzień, kiedy stwierdził, że kawa to ma być zimna i że w ogóle o co mi chodzi.

Ok, wdech... wydech... gdzie u licha schowałam instrukcję?!

Instrukcja, część po polsku, magiczna tabelka dolegliwości i chorób ekspresu mego.

Czytam.... jak robi zimną kawę, powodów będzie 5 - trzy wykluczyłam od razu, pozostały dwa.

Wyczyść sitko i użyj odkamieniacza!

Grzecznie wykonałam obie czynności - ze zdziwieniem zobaczyłam z jak wysokim ciśnieniem dysza do spieniania mleka może odprowadzać parę wodną i w całym tym zachwycie sprzętem mym, powstało pytanie:

Co jeszcze w moim życiu wymaga wyczyszczenia 
(dziurka po dziurce) i odkamienienia (obwód po obwodzie), 
co da mi więcej jasności, klarowności, pokoju i spokoju? 

www.pixabay.com

Na drugi dzień w obroty wzięłam odkurzacz, mopa i ogarnęłam przestrzeń, by widzieć więcej, czuć mocniej i móc jeść z podłogi ;)

Wdech... wydech... a co w Twoim życiu wymaga porządków? Co trzeba przeczyścić kabelek po kabelku? Otwór po otworze? 

A gdyby porządkami zrobić sobie... przestrzeń, 
co wtedy mógłbyś zobaczyć?

-----------------------------------

Fragment z Klasy BARS:

niedziela, 5 stycznia 2020

Chaosie, czas się zaprzyjaźnić!

Jak już wspominałam w poprzednim poście, ten rok będzie petardyczno-dynamiczno-odjechany. 

Dziś miałam Klasę BARS i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że pierwszy raz w życiu wstałam na nią 20 minut przed rozpoczęciem... nie żartuję!

Niby budzik grzecznie zadzwonił, ja grzecznie paluszkiem dałam mu do zrozumienia, że jeszcze 10 minut, a potem otwieram oczy i widzę 8:40...

Filozoficznych myśli w mej głowie przedstawiać nie muszę... wiadomo, 3 zdania przekleństw, bo wiedziałam, że mam jakieś 7 minut, żeby umyć zęby, ubrać się, zgarnąć 3 sukienki z kaloryferów, rozczesać dłuuuugie włosy (stanowczo za długie!), zrobić warkocz i otworzyć drzwi pierwszej uczestniczce.

Powiem Wam, nie wiem, co my wyrabiamy w tych łazienkach rano, ale to się na serio da ogarnąć w 7 minut ;)

Śniadanie zjadłam tłumacząc jak się robi punkty BARS i miałam myśl, że stara wersja mnie spaliłaby się ze wstydu, schowała pod łóżko i odwołała zajęcia.

Nowa wersja jedynie zadała pytanie:

Z jak wielu gaf, wpadek i niedociągnięć robimy temat na połowę życia? 
Jak wielu z nich wstydzimy się i osądzamy się za nie, 
chociaż tak naprawdę... nic się nie stało?

Bo na serio nie stało się nic... najpierw wychodziłam z szoku ok 20 minut zajęć, potem poprowadziłam je całkiem normalnie, aż na końcu stwierdziłam, że ja dziś żegnam mojego wewnętrznego perfekcjonistę i mówię mu: "Stary, drzwi do wagonu masz po prawej stronie!"

Poszedł i nie wróci, a ja jutro na wszelki wypadek nastawię ze trzy zegarki i młotek, co by mieć pewność, że wstanę na czas ;) 

www.pixabay.com

Tak, to będzie rok... ciekawy, szalony i pełen zwrotów akcji.

Chaosie, czas się zaprzyjaźnić!

Wszechświecie, nie wiem, co Ty mi tam szykujesz, ale wchodzę w to! 

Ufam Ci Dziadzie bezgranicznie <3 

piątek, 3 stycznia 2020

Wszechświecie, jesteś pewien, że nie pomyliłeś zamówień??!!

Ten rok ledwo, co się zaczął, a ja już myślami jestem... w grudniu. 

Nie dlatego, że tak bardzo mi się spieszy do Wigilii, ale dlatego, że ilość rzeczy, która wydarzyła się od 1 stycznia, jest tak ogromna, że ja już chyba nigdy nie zadam pytania: "Jak może być jeszcze szybciej?"

www.pixabay.com

Ja wiem, że Wszechświat nigdy nam nie daje więcej, niż moglibyśmy przyjąć na klatę ALE prawdę mówiąc... serio Wszechświecie??!! Jesteś pewien, że ta ilość jest przeznaczona dla mnie i ja sobie dam z tym radę, bo prawdę mówiąc w skali od -10 do 10, gdzie -10 oznacza "chyba sobie jaja robisz!", a 10 "totalne zen"... a skala dotyczy poczucia komfortu z tym, co się dzieje... ja dziś sobie daję -7...

Wszechświecie, jesteś pewien, że nie pomyliłeś zamówień??!!

Na zajęciach mówię, że nigdy nie dostajemy od życia/Boga/Wszechświata (jakkolwiek to nazywasz) więcej niż moglibyśmy dźwignąć... słyszysz K.??!! Posłuchaj samej siebie uważnie, bo po tym zdaniu zapewne sama wypowiadasz: "Zaufaj temu, co się dzieje".

Ufam... ufam... i jedynie proszę w tym roku o ludzi, którzy mnie wybierają i których ja wybieram, którzy o mnie dbają, honorują mnie, moje Ciało i czasem mi przypomną, że trzeba coś zjeść.

Pływalnię, saunę, regularne masaże ogarnę sama. 

Zaufanie włącz... otrzymywanie od innych włącz... do czegokolwiek jest to zaproszeniem z lekką dozą nieśmiałości je przyjmuję i proszę o posiłki... z resztą dam sobie radę!

środa, 1 stycznia 2020

"To dopiero początek!"

Gdybym miała podsumować 2019 rok, używałbym słów: "To dopiero początek!". 

Zawsze mi się wydawało, że moje życie jest szybkie, zmiany w nim są szybkie, ale ten rok zdecydowanie przegonił poprzednie i obawiam się, że to była dopiero rozgrzewka przed tym, co mnie naprawdę czeka.

Jestem niezwykle wdzięczna przede wszystkim za tych, którzy odeszli... nie że umarli, ale że pojawili się w moim życiu i po jakimś czasie zrezygnowali z bycia obserwatorami mojego. Na serio... jak dobrze, że Was nie ma :P 

Również serdecznie dzięki dla wszystkich tych, którym wydawało się, że ja jestem "jakaś", a tu minęły 4 miesiące, a już byłam w innym miejscu, z innymi priorytetami i celami - jakże przyjemnie było Was rozczarować!

Pokłony biję przed tymi, którzy usiłowali się ze mną ścigać... załapaliście już lekcję, że kiedy wy ustawiacie się na starcie, ja już jestem na mecie??!!

Podziękowania dla każdego, kto usiłował grać ze mną w jakąkolwiek grę i mną manipulować - kochani Moi, dzięki Wam ja się staję jeszcze lepszym graczem i manipulatorem, który rzadko po te techniki sięga, ALE doskonale wie, w co Wy usiłujecie grać ze mną... dziękuję <3

A tak zmieniając energię... jestem bardzo wdzięczna za cały 2019 pełen petardycznego tempa zmian, mielenia tego, co mi nie pracuje, witania tych, których pragnę w swoim życiu powitać, doceniania chwili, braku pośpiechu, cudowności w biznesie (dziękuję W dialogu z...!), wspaniałości z moim Ciałem, z którym wciąż usiłuję się dogadać i coraz lepiej mi to idzie (Dziękuję, że ze mną jesteś <3) i ustalania priorytetów - kto i co jest dla mnie ważne i kogo chcę na co dzień w życiu prywatnym.

www.pixabay.com

I co jest najpiękniejsze... ja na serio wiem, że to dopiero początek, a 2019 był jedynie Gubałówką i lekkim truchtem przed wejściem na Mount Everest siebie i mojego życia.

I z lekką dozą nieśmiałości krzyknę życiu prosto w twarz:

Co teraz jest możliwe? 
I jakie wspaniałości masz dla mnie, 
a po jakie nie śmiałam sięgać wczoraj?