Jak już wspominałam w poprzednim poście, ten rok będzie petardyczno-dynamiczno-odjechany.
Dziś miałam Klasę BARS i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że pierwszy raz w życiu wstałam na nią 20 minut przed rozpoczęciem... nie żartuję!
Niby budzik grzecznie zadzwonił, ja grzecznie paluszkiem dałam mu do zrozumienia, że jeszcze 10 minut, a potem otwieram oczy i widzę 8:40...
Filozoficznych myśli w mej głowie przedstawiać nie muszę... wiadomo, 3 zdania przekleństw, bo wiedziałam, że mam jakieś 7 minut, żeby umyć zęby, ubrać się, zgarnąć 3 sukienki z kaloryferów, rozczesać dłuuuugie włosy (stanowczo za długie!), zrobić warkocz i otworzyć drzwi pierwszej uczestniczce.
Powiem Wam, nie wiem, co my wyrabiamy w tych łazienkach rano, ale to się na serio da ogarnąć w 7 minut ;)
Śniadanie zjadłam tłumacząc jak się robi punkty BARS i miałam myśl, że stara wersja mnie spaliłaby się ze wstydu, schowała pod łóżko i odwołała zajęcia.
Nowa wersja jedynie zadała pytanie:
Z jak wielu gaf, wpadek i niedociągnięć robimy temat na połowę życia?
Jak wielu z nich wstydzimy się i osądzamy się za nie,
chociaż tak naprawdę... nic się nie stało?
Bo na serio nie stało się nic... najpierw wychodziłam z szoku ok 20 minut zajęć, potem poprowadziłam je całkiem normalnie, aż na końcu stwierdziłam, że ja dziś żegnam mojego wewnętrznego perfekcjonistę i mówię mu: "Stary, drzwi do wagonu masz po prawej stronie!"
Poszedł i nie wróci, a ja jutro na wszelki wypadek nastawię ze trzy zegarki i młotek, co by mieć pewność, że wstanę na czas ;)
www.pixabay.com |
Tak, to będzie rok... ciekawy, szalony i pełen zwrotów akcji.
Chaosie, czas się zaprzyjaźnić!
Wszechświecie, nie wiem, co Ty mi tam szykujesz, ale wchodzę w to!
Ufam Ci Dziadzie bezgranicznie <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz