piątek, 27 czerwca 2014

"... bez względu na to, jaką decyzję podejmę, dam sobie radę..."

Spotykam się ze znajomymi, przyjaciółmi i częstym wątkiem, który pojawia się w naszych rozmowach, jest wątek podejmowania decyzji. 

Nie trzeba być wielkim myślicielem, żeby wiedzieć, iż życie usłane jest różnymi decyzjami. 
Dotyczącymi spraw drobnych i ważnych. Znaczących i mniej znaczących. Dobrych i złych. Trudnych i łatwych. Podejmowanych w samotności i w towarzystwie innych.

Na szczęście decyzje jakiekolwiek i dotyczące czegokolwiek nie są nigdy decyzjami ostatecznymi. 

Tak! To, że na coś się zdecyduję, nie oznacza, że muszę w tym tkwić na zawsze. Bo nawet jeśli popełnię błąd (aczkolwiek ja wolę nazwę "dostanę kolejną super lekcję od życia"), zawsze mogę się cofnąć. 

Nie ten kierunek studiów? - będzie inny.
Nie ta potrawa? - następnym razem wezmę inną.
Nie ten mężczyzna? (tudzież kobieta, tudzież znajomy)- będzie następny. 
Nie ta praca? - znajdę inną.
Nie ten zawód? - przebranżowię się.

A dlaczego??? 

Bo wiem, że bez względu na to, jaką decyzję podejmę, dam sobie radę.

A to że towarzyszą mi przy tym mieszane uczucia, to jest to całkowicie 
nor-mal-ne!!! 



   

środa, 18 czerwca 2014

"Jest coś w porządkach magicznego i oczyszczającego."

Jest coś w porządkach magicznego i oczyszczającego.

Kilka dni temu poczułam nieodpartą potrzebę wypisywania się z 90% newsletterów, które otrzymuję na skrzynkę i dzięki którym mam ją w mistrzowski sposób zapchaną. Niezaglądanie do niej przez 3 dni oznacza przejrzenie ponad 150 maili, z czego 130 to bzdury.

Jest coś w porządkach magicznego i oczyszczającego.

Od kilku dni wchodząc na FB usuwam wszystkie "lajki" do stron, które podobnie jak powyższe maile zaśmiecają mi moją stronę główną odwracając uwagę od tego, co mają do powiedzenia znajomi i przyjaciele. 

Jest coś w porządkach magicznego i oczyszczającego.

Przejrzenie literatury na półkach czy ciuchów w szafie od zawsze dawało mi poczucie nieskrępowanej wolności, a pojawiająca się przestrzeń napawała spokojem.

Bo jest coś w porządkach magicznego i oczyszczającego.

Zwłaszcza, że w poniedziałek mam test na kursie masażu... a jak wiadomo nic tak nie sprzyja nauce jak porządne sprzątanie. 



piątek, 13 czerwca 2014

"... nie mam już ochoty otaczać się ludźmi, którzy..."

Przyszedł w końcu taki moment w moim życiu, że dotarło do mnie, iż nie mam już ochoty otaczać się ludźmi, którzy: 

-  smęcenie i narzekanie uczynili swoją jedyną religią, 
-  uwielbiają podcinać skrzydła innym,
-  widzą świat tylko w jedynym i słusznym kolorze czerni
-  a o pogodzie ducha myślą, że to jakaś nazwa z dziedziny meteorologii

To śmieszne i tragiczne jednocześnie, że dopiero po 28 latach życia dotarło do mnie, że to JA i tylko JA decyduję o tym, jakimi ludźmi się otaczam, z jakimi spędzam wolny czas i z jakimi kontynuuję znajomość. 
Ale lepiej późno, niż wcale :)


Usunąć ze znajomych na Fb hejtera - bezcenne!

A zmieniając temat... wracam ostatnio do kołysanek i do muzyki Indian i słucham tego namiętnie... wracam do biegania... na nowo polubiłam język angielski... nie boję się nowych rzeczy... 

To naprawdę niezwykłe być w tym i jednocześnie obserwować ten proces we mnie... dokąd mnie zaprowadzi? 

Nie wiem. 

Nie potrzebuje tego wiedzieć :) 


niedziela, 8 czerwca 2014

"Nie poznałam sama siebie"

"Odwaga wtedy występuje, kiedy jest lęk. 
Odważny to ten, kto jest nieustraszony wobec własnego lęku. 
To ten, kto czuje lęk, ale pomimo tego, że czuje, idzie, robi, rozpoczyna, kontynuuje i kończy. 
Bez lęku jest psychopatia...." 


"W ogóle trzeba się odważyć, żeby pokazać siebie" 
Katarzyna Miller

"Jeśli idziesz na spotkanie ze sobą, 
ryzykujesz spotkanie siebie." 
Karl Gustav Jung 

Odkryłam w sobie niechęć do pisania o sobie. Niemożliwe się to wydaje zważywszy na fakt posiadania w sobie różnych narcyzów, próżności i tym podobnych klimatów. 

Na swój sposób cieszy mnie to odkrycie, bo czuję mocno, jak bardzo od pewnego czasu spotykam się z prawdziwą sobą. Ze swoimi introwertyzmami, o których siebie nie podejrzewałam. Ze swoimi egocentryzmami i egoizmami, których wolałam w sobie nie widzieć. I w końcu ze swoim szaleństwem, które tak skrzętnie w sobie ukrywałam zakrywając je racjonalizacjami i wzniosłymi analizami płynącymi prosto z napakowanej wiedzą głowy. 

Nie zrozumcie mnie źle. Nie chodzi o to, że to, co pisałam do tej pory, było nieprawdą o mnie. Nie, absolutnie nie. Ale dziś pojawia się we mnie dziecięcy wstyd przed pokazywaniem siebie... i jest w nim coś uroczego i prawdziwego.

Przyjaciółka zaproponowała mi założenie drugiego bloga, na którym mogłabym opisywać to, co w sercu i w przygotowaniach do wyjazdu do mojej upragnionej Australii. 
"Wiesz, ale to takie osobiste" - odpowiedziałam zaskakując samą siebie - "Może ja to najpierw spiszę jak w pamiętniku, a dopiero potem wydam." 

Wow! Nie poznałam sama siebie :)