Jeszcze nikt, nigdzie tak się mną nie opiekował, jak tutaj!
Ciągle ktoś pyta, czy nie potrzebuję czegoś i czy wszystko wiem, a jak proszę żeby mi ktoś kupił owoce w Sneem (miasteczko oddalone o 3km od hotelu), to przynosi mi je z kuchni.
A dzisiaj nawet na basen mogłam wejść choć pracownikom nie wolno... to znaczy nie wolno oficjalnie...
No i tu by mi się takie warszawskie cwaniactwo przydało!
Jak tu dogadać się z obsługą i ratownikiem ze Słowacji, co by korzystać z basenu raz w tygodniu ;-)
O polskości, dodaj mi skrzydeł!!!
A wracając do poczucia zaopiekowania to nawet Australia, choć wykazała się ogromną życzliwością dla mnie, nie była aż tak opiekuńcza jak Irlandia.
Szczerze jestem tym wzruszona!
Nie jesteś u siebie a jednak możesz liczyć na innych... wystarczy, że powiesz tylko jedno słowo i dostajesz to, o co prosisz.
Nikt mnie tak nie uczy proszenia, jak to miejsce, bo skoro zawsze dostaję pomocną dłoń, to po co mam siedzieć cicho...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz