Ten post, jako iż jest postem wyjątkowym i o ludziach wyjątkowych, nie będzie czekał w żadnej kolejce na publikację!
Musi być opublikowany tu i teraz, natychmiast!
Dostałam swoją pierwszą paczkę z Polski, a w niej prócz tego, co mi było potrzebne, znalazły się ukochane orzechowe ciasteczka, trzy czekolady, migdały... i dużo wapna, bo oczywistym jest to, że JA + dwie pierwsze pozycje oznacza natychmiastową potrzebę wypicia wapna!
Ha, ha, ha!
Ale ja właściwie nie o tym chciałam... te ciastka to oczywiście super, że są, ale i tak je wchłonę do końca tygodnia i tyle mi z nich zostanie... czekolady zachowam na czarne dni smutku, rozpaczy i tęsknoty!
Dzięki tej paczce uświadomiłam sobie jedną, ważną rzecz, że paradoksalnie im dalej jestem od rodziców, tym bliżej mi do nich i tym mocniej wiem, że może kiedyś ci, których dziś nazywam przyjaciółmi, po prostu przestaną nimi być, ale Oni zostaną na zawsze!
"- Wiesz Mamo, coś czuję, że ten wyjazd będzie kolejną selekcją znajomych.
- Jakoś mnie to nie zaskakuje."
No właśnie, mnie też nie, dlatego tym bardziej chciałabym jakoś wyrazić słowami, ale nie mam pojęcia jakim fakt, iż mam najlepszych i najpiękniejszych rodziców na świecie!
Hawajczycy twierdzą, że jeszcze przed narodzinami to my sami wybieramy sobie rodziców... no ja lepiej wybrać nie mogłam!
Jesteście wspaniali i jedyni w swoim rodzaju!
Kocham Was, a Wy jedyne, co możecie dla mnie zrobić (prócz wysyłania ciastek co jakiś czas!), to dbać o siebie i żyć jak najdłużej, bo nie mam co do tego wątpliwości, że moje dzieci będą się mogły czuć zaszczycone mając takich dziadków jak Wy!
Dbajcie o siebie, żeby i one mogły... zjeść z Wami orzechowe ciastka... i uczcie się angielskiego... tak na wszelki wypadek ;-)
Z wyrazami ogromnego szacunku i miłości
Wasza na zawsze
N.
P.S. Kocham Was!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz