Płakałam... znowu...
Niby słyszę co jakiś czas: "to był najlepszy masaż, jaki kiedykolwiek dostałam", ale tym razem łzy naciekły mi do oczu i jedyne, co byłam w stanie powiedzieć to to, że ja wychodzę i wrócę za 3 minuty.
Te jej słowa mówione przez łzy: "Czułaś moją energię i ja czułam Twoją" po prostu mnie rozwaliły...
Zaprowadziłam ją i jej męża do pokoju relaksacyjnego, gdzie odprowadzamy ludzi po masażu, a ona mnie... mocno przytuliła...
O jak dobrze, że wczoraj skasowałam posta, w którym miałam narzekać na klientów!
Po co narzekać!
Lepiej opisać powyższą sytuację, bo szczerze wierzę, że tam gdzie uwaga, tam i energia podąża (MAKIA - hawajska zasada się kłania!), więc dzięki temu do mojego gabinetu będzie trafiało coraz więcej i więcej ludzi, których serca i dusze otwarte są na coś więcej, aniżeli pracę z mięśniami.
Jak ja to robię, że idę o krok dalej?
Szczerze?!
Nie mam pojęcia ;-)
Może to kwestia skupienia, może uważnego słuchania ciała, może muzyki, może pogody, a może mojej ogromnej miłości do tego, co robię.
Czy potrzebuję więcej dowodów na to, że jestem na właściwej ścieżce?
Chyba nie...
I tylko kolejny raz mogę podziękować za to, kim jestem, gdzie jestem i jak daleko sięgnęła moja podróż.... bo czuję, że to dopiero... początek!
A co dalej, gdzie dalej... czas pokaże!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz