Bo w SPA może być jak... w korpo!
Są tutaj imprezy integracyjne, na których wypada się pokazać. Tak przynajmniej twierdzi szefowa!
Mi wystarczy jedna fraza, żebym wiedziała, że będę ostatnią osobą, która gdziekolwiek pójdzie, a mianowicie: "wypada się pokazać!"... i drink darmowy ma być!!!
Super... zwłaszcza, że ja nie piję, a miejsc głośnych unikam jak ognia.
Ciekawe, co mi zrobią, jak nie zaszczycę ich swoją obecnością?
Zwolnią, naganę dadzą albo może skarcą, że nie integruje się z ludźmi...
Ja wam coś Ludzie powiem...
Raz, nie łącze życia zawodowego z prywatnym i to mój wybór, jak spędzam czas wolny. W wieku lat trzydziestu umiem go sobie sama zorganizować.
Dwa, na tyle jestem zmęczona rozmowami w nie swoim języku, że perspektywa kolejnych godzin z bełkoczącym irlandzkim mnie nie zachęca.
Trzy, na miłość boską, jak się pracuje z ludźmi, to chcę się od nich odpocząć....
Aaaaaa i cztery... ja zamiast tego drinka wolałbym bilet do kina i taksówkę do najbliższego miasta.
Idei integracji nie zrozumiem nigdy, bo każda z nich kończy się tym samym, więc jeśli ma mnie to wyróżniać, to proszę bardzo.
Nie będzie to nic nowego w moim życiu.
Jak tłum w lewo, to ja w prawo!
Integracji to ja potrzebuję z przyrodą, ale że ostatnio pogoda jej nie ułatwia, więc nie jest o nią łatwo... i tęskno mi do mojej ławeczki i do słoneczka i do książki... takiej integracji potrzebuję najbardziej.
Drink?
Nie dziękuję, wodę z cytryną poproszę... i bezę z wiśniami!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz