środa, 27 lipca 2016

Dużo uśmiechu, luzu i miłości Wam życzę!

Czy ja wspominałam, że zajęcia jogi, które tu prowadzę trzy razy w tygodniu, to najmilszy akcent mojej pracy?

Oczywiście, że nie, bo moja milość do jogi jest oszczędna w słowach, chociaż przy uczniach słowa: "I Love Yoga!" padają często i sama się nie mogę nadziwić, że aż tak często.

Jakich miewam uczniów?

Cudownych!

Ostatnio pojawił się On!

Niestety żonaty i chyba starszy od mojego taty, ale wprowadził na zajęcia taki luz i śmiech, że zamiast hatha jogi, zrobiła się joga śmiechu.

Co mu nie wychodziła pozycja albo potrzebował do niej  duuuuużej ilości pomocy, śmiał się na cały głos, a my razem z nim.

Nawet mu na głos wyznałam "I Love you!", bo autentycznie pokochałam to, jaki był i jak się zachowywał.

I pomyślałam sobie wtedy, jak bardzo mi brakuje w jodze luzu... dystansu i zwykłej zabawy!

Czasem mówię do moich uczniów: "Chodźcie zrobimy jakaś pozycję tak dla zabawy, chociaż na dwie sekundy!" i robimy,i pół sali parska śmiechem, bo ustać na jednej nodze z powyginanym tułowiem  czasem graniczy z cudem (nawet dla mnie!), ale nas to w ogóle nie interesuje, bo chcemy się tym bawić i cieszyć jak dzieci. 

Tyle i aż tyle!

Nie śmiem nikomu wykładać filozofii jogi. 

Niech każdy wybiera swoją ścieżkę! 

Moja sięga dalej niż Indie,  bo aż na same Hawaje i ta filozofia (bo absolutnie nie jest to religia!) pasuje mi najbardziej.

Także Aloha moi mili! 

Dużo uśmiechu, luzu i miłości Wam życzę!

Tyle i aż tyle. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz