Od momentu pojawienia się masażu Lomi Lomi Nui, moje życie przyspieszyło stukrotnie.
Gdyby mi ktoś powiedział, żebym wymieniła to, czego dowiedziałam się o sobie i o życiu w ciągu roku i trzech miesięcy, to bym chyba musiała książkę na ten temat napisać (co by wcale nie było takie głupie!).
Część tej wiedzy przyswoiłam, część trawie do dziś, a część czeka w poczekalni na swoją kolej.
A prosiłam ze łzami w oczach na zjeździe Lomi z Susan, że ja już jestem tym tempem zmęczona, że ja już bym odpocząć chciała...
Ale widocznie chyba wszyscy Bogowie jak na złość ucięli sobie wtedy poobiednią drzemkę i moje prośby do nich nie dotarły... albo co gorsza, oni naprawdę wierzą w to, że ja to wszystko dźwignę!
Wielkie dzięki... choć raz moglibyście we mnie zwątpić!
Ile można przyswajać?
Ile można trawić samą siebie?
Ile można przerabiać wiedzy w tak ekspresowym tempie?
Ja po prostu czasem padam... i nawet jak padam, to zawsze jest coś nowego, czego dotąd o sobie nie wiedziałam, ale jak to mówiła moja nauczycielka jogi: "tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono"!
Wy wiecie lepiej, po co i na co wrzuciliście mnie na przyspieszony kurs życia.
Bo ja już nawet nie próbuję doszukiwać się w tym sensu...
Wierzę, jak to mówiła moja lekarka medycyny chińskiej, że "los nigdy nie chce nas skrzywdzić", a ja dodawałam, że "tylko my niepotrzebnie z nim walczymy".
Więc ja już nie walczę, ale tylko grzecznie pytam: "Kiedy u licha zwolnisz życie?"
Bo ja bym na jakiś urlop w końcu poszła!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz