"And we could sit here guiltlessly and do what professionals are so good at doing: playing God." [I mogliśmy sobie usiąść bez kszty poczucia winy i zrobić, to co profesjonaliści robią najlepiej: pobawić się w Boga.]
I chyba powyższe zdanie najlepiej pokazuje, dlaczego ta książka przypadła mi do gustu!
Tzw. specjalistów, mistrzów diagnozy i innych psychologicznych dyrdymał szczerze nie znoszę, bo sama byłam kiedyś jednym z nich.
Na szczęście TSR ( terapia skoncentrowana na rozwiązaniach) oduczyła mnie nie jednego!
Jeśli uważasz, że nie ma nic lepszego od teorii, modeli i schematów, to może trzeba było zostać... architektem, a nie brać się za rzeźbienie ludzi!
Torey nie rzeźbi.
Ona obserwuje, czeka i próbuje zrozumieć... i czy to naprawdę jest takie trudne i nie mogliby tego uczyć psychologów i pedagogów???
A nieee, przecież to poczucie omnipotencji, ta zabawa w Boga są takie pociągające...
....
Ale jest jeden wątek, o którym w książce niewiele, a który nie umknie mojemu czujnemu oku.
Partner Torey nie wytrzymuje i odchodzi od niej.
"A to drań" pomyślała większość psycho-lożek.
Drań?
A ja myślę, że to bardzo mądry facet, bo jakby mi mój partner wyleciał z propozycją robienia wieczorem lodów (takich do jedzenia moi mili!), bo on musi sprawdzić to, zanim to samo zrobi w szkole ze swoimi dziećmi, to bym się wściekła.
O akcji w stylu: miałam kiepski dzień, więc po co mam wracać o normalnej porze do domu, pojeżdżę sobie autem po mieście... no i przyjeżdża ta cudowna wybawicielka dzieci, a on czeka na nią wściekły, bo od dwóch godzin mieli być na kolacji ze znajomymi i coś tam ważnego świętować!
Facet, ja Ci przez pół książki kibicowałam, żebyś Ty ją wreszcie zostawił!
Brawo!
I pewnie takiego zakończenia recenzji nikt się nie spodziewał, ale cóż ja na to mogę, że pomimo całego szacunku i uznania dla pracy autorki, nie mam ani kszty zrozumienia dla jej wariactwa na punkcie pracy.
Bo ja jeszcze rozumiem, żebyś ty kobieto przyszła do domu i powiedziała: "kochanie, nauczyłam się nowego masażu, kładź się"... a ty wracasz do domu i chcesz z nim robić... lody!
Tego normalny facet nie jest w stanie znieść!
Podsumowując książkę polecam, ale nie wiem, czy zajrzę do następnych.
Autorka wkurzyła mnie i to bardzo!
Pinterest.com |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz