Kolejna książka opuszcza mój plecak, by zagościć ponownie w hotelowej bibliotece.
Tym razem zmierzyć się musiałam z ponad czterystoma stronami pełnymi angielskiego bełkotu (tzw. język potoczny... chyba dopiero po setnej złapałam klimat!) i różnych smaczków dotyczących pracy na lotnisku.
Cóż, i straszno i śmieszno momentami, bo człowiek czasem nie chciałby wiedzieć, co naprawdę ludzie wyprawiają w pracy, i w jakim stanie do niej przychodzą... zwłaszcza piloci!
Alko i narko przewijało się właściwie przez całą książkę!
Seks pojawiał się głównie przy opisie lotu... przynajmniej dowiedziałam się, że jest kilka wygodniejszych miejsc, niż wc!
No i najważniejsze, już wiem, co się robi z trupem na pokładzie!
Tej książki po prostu nie można nie przeczytać.
I tylko zastanawia mnie, ile syfu musi być w hotelowym świecie, bo o tym również Autorka stworzyła dzieło... chyba nawet popularniejsze, niż to, które wpadło mi w ręce.
Jedna rada dla nas wszystkich!
Bądźmy mili przy odprawie, bo nikt z nas potem nie chce dostać obiadu z...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz