W Irlandii weszłam na ciekawy etap z moimi snami.
Pierwszy raz w życiu śnią mi się rzeczy związane z miejscem , potrzebami i emocjami, jakie są we mnie na tu i teraz.
Wow!
A gdzie moja podświadomość?
Gdzie moje Demony?
Gdzie te symbole, których znaczenia szukam do dziś?
Nic, zero!
Po prostu przychodzę do pracy i ściskam się z jednym z pracowników i się z nim (nawet!) całuję.
A to wszystko w SPA!
I że jak ja mam to interpretować niby?
Ja chcę znowu śnić o akwarium pełnym rekinów, o plecaku, połamanych okularach i czerwonym, SS- mańskim płaszczu!
Gdzie to, ach gdzie zniknęło?
A może to już poszło sobie w cholerę... może ja już wiem, to co wiedzieć powinnam i zostaje mi tylko rozkoszowanie się codziennością...
Nie mam pojęcia.
Wiem, że takiego obrotu spraw się nie spodziewałam!
Za to to by mne pewnie Freud z terapii wyrzucił ;-)
I dobrze, bo ja bym w życiu do niego na terapię nie poszła!
Z pozdrowieniami
Śniąca (o niczym!) Natalia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz