Są takie momenty, kiedy zaskakuję sama siebie wiedzą, którą posiadam.
Robiąc herbatę, popatrzyłam sobie palce.
Niestety nie gorącą wodą, ale parą z czajnika.
Piekło jak cholera, trzymanie dłoni pod wodą niewiele pomagało, a była to mniej więcej 22, więc czas spania zbliżał się wielkimi krokami.
Ręki do miski z wodą nie wsadzę na noc, bo skutki znają wszyscy.
Najpierw wpadłam na pomysł owinięcia dłoni zimnym, mokrym ręcznikiem.
Pomagało na chwilę, bo po pięciu minutach ręcznik robił się suchy, a mi nie pozostawało nic innego, jak zacząć proces myślowy pt. "Pomyśl kotku, co masz w szafie, bo tam na pewno jest rozwiązanie tej zagadki.". Tak przynajmniej twierdził mój wewnętrzny głos.
"Olej z orzechów odpada - spali się od ciepła, olej ten do włosów - no chyba żartujesz?! Kremy do stóp - ha ha ha, szukaj dalej!"
I w końcu po kilku minutach usłyszałam: "Wiem, olej kokosowy!"
A że ja wewnętrzny głos szanuję i słucham się go zawsze, więc sięgnęłam po olej kokosowy, posmarowalam nim zbolałe palce i poszłam spać!
Tak po prostu, bo olej najpierw przyniósł zimną ulgę a potem... potem po prostu palce doszły do siebie, nic nie piekło, nic nie bolało i można było zasnąć.
Skąd ja to wiedziałam?
Co za różnica, nie wiem!
Ważne, że pospałam!
A sen tutaj, to rzecz święta i wcale nie tak oczywista, bo tutejsze dzieci lubią sobie czasem poimprezować, potrzaskać drzwiami o trzeciej nad ranem i rozmawiać o filozofii życia informując pół wyspy o swoim istnieniu.
I ja mam tylko szczerą nadzieję, że karma zrobi swoje i kiedyś to im ktoś będzie gadać i walić drzwiami w środku nocy, nie pozwalając na sen i odpoczynek.
I wtedy żaden olej kokosowy im nie pomoże!
Szczere życzenia "Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie"
Przesyłam Ja
Natalia K.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz