Moje pierwsze spotkanie z Reiki miałam szczęście mieć u kogoś, kto ma 25 lat doświadczenia i przy okazji jest nauczycielem tego, czym się zajmuje.
Lepiej trafić nie mogłam zwłaszcza, że nie za bardzo wiedziałam, co mnie czeka.
Na czym to polega?
Terapeuta przykłada dłonie w różne punkty na ciele i trzyma.
I właściwie tyle i aż tyle.
Odczuć miałam wiele, do tego jedną"wizję" i multum refleksji wynikających z samej rozmowy po zabiegu.
Chyba poraz pierwszy w życiu było mi tak gorąco i poraz pierwszy to moje ciało produkowało ciepło, które wręcz momentami było trudne do zniesienia do tego stopnia, że ja - największy zmarzlak Europy, miałam ochotę zrzucić z siebie wszystkie koce i ubrania.
Nie zrzuciłam!
Stwierdziłam, że jest to na tyle ciekawe i nowe, że wolałam zaczekać, co będzie dalej, a ewentualny pot uznałam za cudowną i zdrową detoksykację organizmu.
"Od tego się nie umiera!" - pomyślałam.
Ciepło to rozchodziło się po całym moim ciele, a produkowane było przez nikogo innego, ale mnie samą!
Wow!
Ale najciekawsze było uczucie zimna, które było pewnie spowodowane tym, że szyja jako jedyna nie była pokryta niczym... i wiecie, co było najlepsze?
Pierwszy raz w życiu zimno było czymś naprawdę przyjemnym.
Jak ja marzyłam o tym, żeby to co na szyi, ogarnęło całe moje ciało... no niestety, nie poszło dalej, ale dawało taką ulgę, że je szczerze pokochałam.
Pokochałam zimno!
Pierwszy raz w życiu...
Jeszcze nie wiem, co to oznacza, ale mam szczerą nadzieję, że kolejne miejsce, do którego pojadę na dłużej niż trzy miesiące nie będzie zimną Syberią, bo moje wielkie aczkolwiek bardzo nowe i płomienne uczucie do zimna, może tego nie przetrwać.
Dalszych refleksji ciąg dalszy nastąpi.
Z pozdrowieniami
Ciepło - zimna
N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz