Moment, w którym rozmawiam z Mamą i słyszę, że po drugiej stronie słuchawki mam kogoś, kto podobnie jak ja i tata (były wojskowy!) zachowujemy spokój i jedynie zerkamy przez lornetki, noktowizory i inne cuda techniki, cóż się na froncie wyprawia, uważam za moment przełomowy w moim życiu.
Nagle w rozmowie telefonicznej słyszę:
- Wiesz co Córcia, ja tak wczoraj siedzę przed TV, tak już się zaczęłam bać, no wiesz... zassało mnie i nie mija kilka minut i wkurzyłam się na siebie!! Mówię "Kobieto, przeżyłaś to i tamto, a grypy się boisz?". I wiesz, od razu mi się lepiej zrobiło.
- No ba, bo w sumie zadałaś pytanie: do kogo ten strach należy i czy on na pewno jest mój? BRAWO!
- No dokładnie!
- Poza tym pamiętasz, tata jak pracował na poczcie przeżył temat wąglika, był w Nigerii, a tam gorsze zarazy w powietrzu. Tylko spokój może nas uratować!
Jak tak sobie czasem myślę o moich Rodzicach... mama bibliotekarka, Tata były wojskowy... wiecie... jest taki serial, co to Bibliotekarz Świat ratuje... cholera wie, kim są Ci moi rodzice, bo jakoś odbiegają mi od tego, kim przeciętny sześćdziesięciolatek jest.
Cóż... takich ich sobie na to wcielenie wybrałam i w czasach zarazy muszę przyznać, że jako Rodzina zdajemy egzamin. Pokój, spokój, taktyka, strategia i bycie w pytaniu: "Co my na ten temat wiemy?" to podstawa naszych rozmów.
Cóż... od dzieciństwa słyszeć, że "Knapy spadają na cztery łapy" i widzieć w sytuacji, która nie jedną osobę zaprasza do strachu, Rodziców, którzy tego strachu nie wybierają... jestem z Nas dumna <3
A co zawdzięczam Mamie?
W Mamie mam najwierniejszego... Kibica... tylko wciąż jej konta na FB założyć nie mogę, bo opór... bo niechęć... bo Czytelnicy namierzą ;)
A jest mi w czym kibicować na FB Mamo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz