Postanowiłam kilka dni temu, że w końcu wyczyszczę kanapę z plam, plamek i innych, które narobiłam w ciągu ostatnich 2 lat wynajmowania mieszkania na Ursynowie.
I tak czyściłam na różne sposoby to dzień, dwa, a plamy z małych stawały się coraz większe. Znacie to? Chcesz dobrze, chcesz się plamki pozbyć, a ona rozpływa się i staje dwa razy większa.
"O losie, o Bogowie, czym ja mam to wyczyścić?"
I tak myślałam... i tak pytania zadawałam i nagle coś mnie tknęło, żeby podnieść materac do góry... a tam???
Zamek ujrzałam... taki wiecie jak w spodniach i po nitce do kłębka doszłam do wniosku, że mam do czynienia z materiałowym pokrowcem i wystarczy go zdjąć, wsadzić do pralki i albo będę musiała odkupować całe łóżko albo "Uratowani - Booocian!".
www.pixabay.com |
Na szczęście pranie zadziałało i moim oczom ukazał się całkiem nieźle wyglądający pokrowiec, na pewno dużo lepiej niż z tymi plamami-gigantami.
Uratowana... a potem przyszedł czas na refleksję i na kolejne pytanie:
Gdzie jeszcze czyszczę, grzebię i pocę się przy tym okrutnie,
a wystarczyłoby zdjąć pokrowiec i go po prostu uprać?
Gdzie jeszcze utrudniam sobie wywabianie plam,
zamiast użyć do tego narzędzi, które dają łatwość, lekkość
i nie wymagają pracy dłuższej niż 5 minut?
I tak od pokrowca doszłam do wniosku, że życie to jednak ma być proste, lekkie i przyjemne, a jeśli mam w nim wciąż pod górkę, widocznie coś w tym niezwykle kocham, skoro to wybieram.
Możesz czyścić coś godzinami... a możesz to po prostu wyprać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz