Jeśli zaczynasz myć naczynia w domu, w którym nie ma Twojego pokoju (jest w budynku obok!), to wiedz, że coś się święci.
Tam, gdzie mam pokój, nie ma wifi, więc chcąc mieć jakikolwiek kontakt z cywilizacją, zaczęłam chodzić do domu obok, a tam obecnie mieszka trzech Polaków, Chinka i Wietnamka. W związku z tym, że podobne strategie do mojej przyjęło jeszcze dwóch polskich panów, więc jest tam nas spora polsko-azjatycka gromada.
I chyba pierwszy raz w życiu napiszę: lubię Was Polacy!
Serio, bo chyba jednak nie ma co wrzucać wszystkich do jednego worka (sama nie wierzę w to, co piszę!)
Są Polacy i są... . Jak wszędzie.
Czemu w ogóle piszę o tym na swoim blogu?
A to dlatego, że nasza polska ekipa zaczęła się tworzyć wtedy, gdy bardzo prosiłam o wsparcie.
Jakiekolwiek!
Fakt, zajęło mi kilka miesięcy, żeby załapać, że to są właśnie moje posiłki, no ale nawet ja z tą moją mądrością czasem wolniej myślę ;-)
Dlatego też robię im wieczorem herbatę (rodzice wysłali mi jej w nadmiarze) i myję nasze kubki. Nawet talerze naszych azjatyckich koleżanek umyłam!
Bo ekipa to ważna rzecz.
Bo samotność kiedyś musi się zakończyć.
Moja w tym miejscu dobiegła końca.
To, czego mnie nauczyła, zostanie ze mną na zawsze.
Samotności moja, dobrze, że byłaś i dobrze, że odchodzisz.
Panowie, dobrze, że jesteście.
Herbatki?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz