Moja podróż nie dobiegła jeszcze końca... i mam nadzieję, że nigdy nie dobiegnie , a to czego nauczyła mnie Australia, zostanie we mnie do końca moich dni bez względu na to, czy Góra pozostawiła mi ich dużo czy malutko.
Wczoraj wyciągnęłam farby... w których nota bene rodzice zrobili mi porządek. Były poukładane równiutko w pudełku.
Wyciągnęłam farby, drewniane, nieudolnie pomalowane pudełko, drewniany kolczyk i brelok w kształcie sowy.
Zamalowałam pierwsze dwa na czarno, poczekałam, aż wyschnie i zaczęłam stawiać kropki.
A że nigdy nie wiesz, w jakim kierunku to Cię zaprowadzi, więc stawiłam je tam, gdzie serce mówiło "Postaw!". I wyszły z tego poniższe dzieła.
Górną część pudełka uważam za zakończoną, kolczyk również.
Serce milczy, a więc to znak, że dzieło zostało ukończone.
Nie umieszczam jeszcze zdjęć z podróży, nie garnę się do spotkań, bo nie jestem na to gotowa.
Potrzebuję czasu, żeby usiąść do zdjęć na spokojnie,... ale już wiem, jak chcę je Wam pokazać.
Powoli, niespiesznie, pokażę Wam dzień po dniu, miasto po miasteczku... niespiesznie, bo też Australia nauczyła mnie cierpliwości i spokoju.
I zrobię to w dwóch językach.
Taki mam plan!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz