Spotykając się ze mną, nie trudno zauważyć, że z uporem maniaka powtarzam zdanie: "Jak może być jeszcze lepiej?".
Można by stwierdzić, że zwariowałam, bo ile można prosić i ile można pytać o to samo.
Cóż, pytam wciąż o to samo, bo wiem, że działa to lepiej niż pytanie o to, jakie kłody mi znowu życie rzuci pod nogi (bo nieszczęścia chodzą parami!)... i o to, co jeszcze mi się w życiu spie... (wstawić odpowiednią końcówkę!).
Zauważyliście, że w sytuacji, kiedy nie do końca wszystko idzie tak, jakbyśmy chcieli, raczej pytamy o kolejną katastrofę, a nie o to, co mnie jeszcze wspaniałego dziś spotka?
A zauważyliście, że jak pytacie, to tak naprawdę prosicie?
Ktoś kiedyś napisał: "proście a będzie Wam dane"!
A potem dziwimy się, że nie wiadomo skąd i dlaczego akurat mi, a nie sąsiadowi, życie zsyła kolejną tragedię?
A potem dziwimy się, że nie wiadomo skąd i dlaczego akurat mi, a nie sąsiadowi, życie zsyła kolejną tragedię?
Ej... hellooooo.... poprosiłeś o nią!
Tak, Ty!
Jakby to było wreszcie uświadomić sobie,
że to, o co proszę, dostaję?
Nie ma to nic wspólnego z optymizmem czy pesymizmem.
Jest to tylko i wyłącznie kwestia zmiany strategii.
Skoro prosiłam o katastrofę i ją dostałam... to jakby to było wreszcie prosić o rzeczy, których pragnę, których zawsze chciałam?
I nie zakładać, kiedy mają one do mnie przyjść i jak mają się ukazać.
I nie zakładać, kiedy mają one do mnie przyjść i jak mają się ukazać.
Ale wiedzieć!
Wiedzieć na 100%, że przyjdą!
Bo w końcu...
Bo w końcu...
Jak może być jeszcze lepiej?
Jak może być jeszcze lepiej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz