Przyszedł taki moment w moim życiu, że zapragnęłam wrócić do źródeł.
Nie do źródeł słowiańskich czy jakichkolwiek, które dotyczą mojej rodziny, ale źródeł mojego wyglądu.
Tak się jakoś złożyło... pewne wydarzenia... pewien człowiek... i nagle w sercu pojawiła się potrzeba powrotu do naturalnego koloru włosów i długości, która przez prawie 20 lat była długością mojego życia.
A że włosy zawsze miałam przepiękne, grube i lśniące, to tym bardziej powrót do nich jest czymś, o czym marzę od ponad pół roku.
Dlatego bardzo proszę nie reagować na mój widok: "ooo, zmieniłaś fryzurę" czy "ooo, włosy ci nie stoją, jak dawniej"... nie, nie stoją, bo jak u licha mają stać, jak są o kilka cm dłuższe niż zazwyczaj???
Myślałam, że ten proces będzie mnie wkurzał.
Z szoku wyjść nie mogę, że im dłuższe są moje włosy, im bardziej leżą, tym bardziej mi się podobają.
A ten kolor???
Pierwszy raz w życiu naprawdę go pokochałam.
Co mi strzeliło do głowy, żeby farbować się na blond????
Co mi strzeliło do głowy, żeby jechać w blond włosach do Australii????
Stanowczo muszę naprawić ten błąd i wrócić tam z normalnym kolorem na głowie ;-)
A mówiąc serio... nieziemsko podoba mi się ten stan pomiędzy podjętą decyzją, a efektem końcowym.
O czym marzę?
O warkoczu!
Nie wcześniej niż za dwa lata będę mogła go zapleść, ale zrobię to i będzie to najpiękniejszy, i najgrubszy warkocz na świecie.
Właściwie długie włosy śnią mi się od jakiegoś czasu...
We śnie są jeszcze za krótkie, żeby je spiąć w warkocz, ale już wystarczająco długie, żeby je złapać z tyłu...
Fotografia: Anna Sychowicz //Modelka: Thinloth
Właściwie długie włosy śnią mi się od jakiegoś czasu...
We śnie są jeszcze za krótkie, żeby je spiąć w warkocz, ale już wystarczająco długie, żeby je złapać z tyłu...
Fotografia: Anna Sychowicz //Modelka: Thinloth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz