Dzisiaj cofam sie w mojej podrozy o jakies 53km...
Jest w tym cos magicznego...
Czasem musisz sie cofnac, zeby moc pojsc dalej...
Wczoraj plywalam w najczarniejszym jeziore, jakie kiedykolwiek widzialam.
Nie, nie bylo tam krokodyli, ani wezy, ani niczego innego, co mogloby mnie zjesc!
Dzis rano pracowalam w ogrodzie...
A jutro?
Nie mam pojecia, co bedzie jutro.
Jutro bede w Albany, ale co bede robic, pozostaje niewiadoma rowniez dla mnie.
Czasem dobrze nie miec planow i poddac sie temu, co przynosi podroz, a poki co przynosi mi sporo dobrego.
P.S. Ale sa momenty, kiedy ten brak planow jest wyjatkowo trudny... nawet bardzo trudny... ale widze w tym lekcje dla siebie... bardzo cenna lekcje...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz